Zombie z Wikipedii

Rosyjskiej agresji na Ukrainę od lat towarzyszą zaawansowane działania propagandowe, nie tylko ze strony napastnika. Wraz z rozpoczęciem pełnoskalowego konfliktu obie strony weszły na zupełnie nowy poziom wojny informacyjnej, jeżeli chodzi o różnorodność pomysłów i zaangażowane środki. Tak też jedni utwierdzali internautów w przekonaniu, że bronią Donbasu przed satanistyczną sektą żydowskich nazistów-narkomanów, drudzy hucznie ogłaszali likwidację wrogich generałów, by później po cichu wydawać za nimi listy gończe. Media społecznościowe, od Facebooka po Tik-Toka, zalał tworzony pod tezę przekaz, a oglądający YouTube’a mogli wybierać między materiałem „niezależnego dziennikarza” nadającego z „wyzwalanego” Mariupola a animowaną bajką o psie Patronie. Nietrudno odnieść wrażenie, że wojna dotarła do każdego zakątka internetu i przeglądając dziś sieć spodziewamy się wręcz kolejnych wiadomości z frontu, historii o staruszce strącającej drony ogórkami, czy mema z Zołotowem. Są jednak też takie przestrzenie, których za nic w świecie nie podejrzewalibyśmy o uczestnictwo w indoktrynacji.

Wikipedia, jak sama się określa, „wolna encyklopedia”, działa w 339 językach. Edytuje ją aktywnie przeszło 300 000 użytkowników z całego świata. Zdaniem izraelskiej witryny analitycznej „SimilarWeb” stanowi siódmą najczęściej odwiedzaną stronę internetową globu (stan na październik 2023 roku). Zasady tworzenia stron na Wikipedii umożliwiają edytowanie informacji niemal każdemu, kto poda login, adres mailowy i przepisze ciąg niewyraźnych znaków dowodząc, że jest człowiekiem. Później musi już tylko używać encyklopedycznego języka, podpierać informacje przypisami do źródeł i zachowywać neutralność oraz zyskać akceptację redaktorów. Równie nieprofesjonalnych, ale posiadających dłuższy staż na stronie i uprawnienia. Następnie z nie zawsze wiarygodnych treści może czerpać wiedzę na cały świat.

Tymczasem myśląc o umieszczaniu wiarygodnych informacji w ogólnodostępnej przestrzeni medialnej eksperci nierzadko zapominają o istnieniu Wikipedii. Niesłusznie, gdyż statystyki mówią same za siebie. Na stronie pageviews.wmcloud.org można sprawdzić „klikalność” dowolnej strony w każdej z wersji językowych portalu. I tak anglojęzyczny artykuł „Russian invasion of Ukraine” otworzono 9 listopada tego roku, bagatela, 23 301 razy. Siedem dni wcześniej było to 26 618 wejść. W sumie widziano go ponad pół miliona razy, a liczba dziennych odwiedzin wynosi średnio ponad 24 000 (stan na 10 listopada 2023 roku). Natomiast „2023 Ukrainian counteroffensive” ma wszystkich wyświetleń ponad 77 000, dziennie 3673.

Dowódcy i przywódcy

Gdy wertujemy anglojęzyczny artykuł o kontrofensywie zaciekawienie budzi sekcja „Dowódcy i przywódcy”, wedle której całością rosyjskich działań zbrojnych kierują cztery osoby. Z nazwiskiem Gierasimowa trudno polemizować, w końcu wyznaczono go na dowódcę sił inwazyjnych. Wybór Aleksandra Chodakowskiego, dezertera z SBU, znanego jako założyciel i dowódca Brygady „Wostok”, jednej z donbaskich milicji separatystycznych, może budzić obiekcje. Dalej figuruje generał pułkownik Michaił Tepliński, Ukrainiec z pochodzenia, dowódca Wojsk Powietrznodesantowych i zastępca Gierasimowa w kierowaniu „specoperacją” – wybór raczej uzasadniony. Zaszczytne miejsce czwarte przypadło natomiast Iwanowi Popowowi, generałowi majorowi dowodzącemu do niedawna 58. Armią Ogólnowojskową. Czym zasłużył się ten niski rangą oficer? Otóż aferą z odsunięciem go od dowodzenia po poproszeniu o rotację podległych mu wojsk. I tyle. Kiedyś był jeszcze zabity przez Ukraińców Oleg Cokow, zastępca dowódcy Południowego Okręgu Wojskowego, ale najwidoczniej nic mu do takiego Chodakowskiego. Po stronie ukraińskiej – trio Załużny – Syrski – Tarnawski, przy czym Załużnego dodano stosunkowo niedawno.

Niedoprecyzowane, oparte na nagłówkowych historiach lub nieaktualne informacje są jednak zmorą najpopularniejszej z Wikipedii w mniejszym stopniu, niż jej „mniej uczęszczanych” wersji językowych, chociażby polskiej. Tam dowódcą wspomnianych rosyjskich Wojsk Powietrznodesantowych uczyniono Andrieja Sierdiukowa, pełniącego urząd od 2016 roku, choć od czerwca 2022 stanowisko to piastuje Tepliński. Ale to i tak nic w porównaniu z artykułami o poległych podczas wojny rosyjskich generałach. Choć „Lista rosyjskich generałów zabitych podczas inwazji na Ukrainę” przyznaje, że głośne doniesienia o śmierci Olega Mitajewa i Jakowa Riezancewa zakwestionowali sami Ukraińcy, poświęcone im artykuły wciąż zawierają daty śmierci.

O ile te przypadki nekromancji można jeszcze wytłumaczyć niedostatkiem mocy przerobowych twórców polskiej Wikipedii, trudno o jakiekolwiek usprawiedliwienie dla historii jedynego ukraińskiego generała zabitego w trakcie inwazji. Podobno.

Historia pewnej śmierci

Średnia dzienna ilość wejść na „List of deaths during the Russian invasion of Ukraine” oscyluje wokół 290. Jedno z zamieszczonych tam zdjęć przedstawia szczupłego mężczyznę w pokoju obwieszonym ukraińskimi flagami. Podpis głosi: „Generał porucznik Artem Kotenko, ukraiński generał zabity 3 listopada 2022 roku”, a dalej mamy krótką notkę o śmierci „generała brygady Artema Kotenki, zastępcy dowódcy Ukraińskich Wojsk Powietrznodesantowych (…) oraz pułkownika Wołodymyra Ołeksijowycza Lewczuka”. Ich pojazd wjechał na minę w obwodzie żytomierskim, a „Kotenko był pierwszym ukraińskim generałem podobno zabitym w tej wojnie”.

Wątpliwe są już wspominane rangi, gdyż generał porucznik i generał brygady w armii ukraińskiej to nie są określenia synonimiczne. Pierwszy, tłumaczony też jako generał lejtnant, to drugi najwyższy stopień w obecnym układzie rang SZU. Drugi to najniższy ze stopni generalskich. Nie to jednak powinno budzić największe zastrzeżenia w przypadku Kotenki, a przypisy.

Wśród nich jeden odsyła na stronę koziatyn.info, czyli lokalny portal z wiadomościami z ukraińskiego miasteczka Koziatyn w obwodzie winnickim. Zazwyczaj około kilkuset osób czyta tam artykuły pokroju „Pracowników kultury powitała orkiestra Arkat czy „Sezon na kiszoną kapustę: przepis na pyszność w słoiku w trzy dni”. Są też doniesienia z frontu, ale te czyta zwykle najwyżej kilkudziesięciu internautów. Za to wpis „Dziś dzień żałoby. Społeczność spotka się z pułkownikiem Wołodymyrem Lewczukiem podczas jego ostatniej podróży” osiągnął ponad 6000 wyświetleń. Opierał się o nekrolog Lewczuka opublikowany na Facebooku przez panią burmistrz Koziatyna. Podała ona, że 3 listopada pułkownik zmarł, określono go mianem bohatera, a koziatyn.info uzupełnił, że poległ na froncie. Nie mniej zabrakło jakiejkolwiek wzmianki o generale Kotence.

Przypis trzeci umiejscowiono za informacją o rzekomym dowodzeniu przez Kotenkę brygadami 46 i 81, przy czym na ich stronach w Wikipedii brak jakiejkolwiek wzmianki o śmierci dowódcy. Kolejny odnośnik powołuje się na chiński, acz prowadzony w języku angielskim serwis LaiTimes, gdzie 10 listopada 2022 roku zamieszczono artykuł o śmierci Kotenki, Lewczuka i trzech majorów. Strona przykłada większą wagę do wiadomości ze świata koszykówki oraz nowych produktów technologicznych, niż śledzenia odległych wojen.

Przypis piąty zaprasza do internetowej wersji pisma „Moskowskij Komsomolec”. Tam możemy dowiedzieć się, że Kotenko został ranny w wyniku ostrzału jego samochodu, nie wjechania na minę. Pojawia się też fotografia postaci stojących wokół spalonego samochodu, którym rzekomo poruszać się miał zabity generał. Wedle autora opublikował ją ekspert Centrum Dziennikarstwa Wojskowo-Politycznego Boris Rożin, który w bazie sanctions.nazk.gov.ua przedstawiony jest jako aktywny rosyjski propagandysta prowadzący w Telegramie kanał „Сolonelcassad” z ponad 800 000 obserwujących.

Ciekawym aspektem, na który zwraca uwagę autor powołując się na Rożina, są rzekome powiązania Kotenki i Lewczuka z niejakim generałem Siergiejem Krivonosem, który miał zostać odwołany w wyniku konfliktu z Zełeńskim. Wątek ten próbował rozwijać użytkownik Reddita GeBulashvil, autor elaboratu „Who is behind the assassinations of Ukraine’s political leaders?”. Zdjęcie Rożina ilustruje tu wizja łączenia przez analityków śmierci dwóch oficerów z likwidacją wewnętrznej opozycji wojskowej zarządzoną przez Zełenskiego. Jego głównym przeciwnikiem ma być generał Krivonos, „bliski przyjaciel Załużnego, którego media nazywają alternatywą dla Zełenskiego i głównym inicjatorem ewentualnego wojskowego zamachu stanu”.

Co ciekawe, wpisując w wyszukiwarkę „Artem Kotenko killed” otrzymujemy dwa wpisy z Reddita, artykuł Lai Times i omawianą wcześniej stronę na Wikipedii. Natomiast o generale Krivonosie jest już dużo więcej. To nie tylko nazwa rosyjskiego statku towarowego, ale i ulubione źródło artykułów opowiadających o ukraińskich klęskach. A także, jeśli wierzyć „The New Voice of Ukraine”, emerytowany generał major i były szef krymskiego SBU oskarżony o nielegalne wydawanie rozkazów podczas obrony Kijowa. Linię obrony konstruuje wokół spisku prezydenta, chcącego uniemożliwić Załużnemu obsadzenie go na wysokim stanowisku.

Czy więc Artem Kotenko żyje? Cóż, najzabawniejsze, że według ukraińskiej Wikipedii tak. Choć zgadza się zarazem, że Kotenko zginął. Tyle, że nie Artem, a Siergiej Leonidowicz, nie generał, a pułkownik i nie zastępca dowódcy Wojsk Powietrznodesantowych, a dowódca 9. Samodzielnego Batalionu Piechoty Zmechanizowanej.

Legendą w środowisku wikipedystów obrósł Henryk Batuta, właściwie Izaak Apfelbaum, polski komunista i działacz międzynarodowego ruchu robotniczego. Był weteranem rosyjskiej wojny domowej, walczył też z frankistami w Hiszpanii, organizował zabójstwa tajnych współpracowników policji politycznej. Więziony w Berezie Kartuskiej, wyjechał z Polski, działał w Związku Patriotów Polskich, a jego obiecującą karierę przerwała śmierć w starciu z UPA w 1947 roku. Nie przeszkadzał mu w tym fakt, że nigdy nie istniał. Fikcyjna postać „żyła” na polskiej Wikipedii od 2004 do 2006 roku.

Oczywiście, od tego czasu minęło wiele lat. Dużo więcej, niż od roku 2020, w którym to Wikipedia zorientowała się, że z wersji w języku scots około dwadzieścia tysięcy artykułów (blisko jedną trzecią) napisał człowiek nieznający tego języka. Natomiast chińska użytkowniczka Zhemao w latach 2012–22 stworzyła ponad dwieście zupełnie fikcyjnych stron o historii średniowiecza w Rosji. Przypomnijmy, że Wikipedia to siódma najczęściej odwiedzana witryna świata. Podstawowe źródło wiedzy dla młodych pokoleń. Pomijane przez analityków.

Maciej Serżysko

Tekst ukazał się w nr 22 (434), 30 listopada – 18 grudnia 2023

Source: Nowy Kurier Galicyjski