Wygląda na to, że w najbliższym czasie zamek w Czortkowie uzyska dwie nadbudowane wieże, pokryte nowiutką dachówką
Przed kilkoma dniami trafiło mi do rąk zdjęcie zamku w Czortkowie, gdzie widoczne są konstrukcje nowego dachu nad starymi murami. Okazuje się, że fortyfikacja uzyskała państwowe pieniądze w ramach programu „Wielka restauracja”. Ale zaczniemy od historii.
Stojący za rzeką zamek w 1610 roku wystawił wojewoda podolski i ruski Stanisław Golski. Niewiadomo, dlaczego wybrał właśnie taką lokalizację. Zamek stał u podnóża góry, z której lekko poddawał się ostrzałowi artyleryjskiemu. Zapewne dlatego w 1655 roku moskiewscy strzelcy i ukraińscy kozacy zdobyli fortecę po trzydniowym oblężeniu. Jego ówczesny właściciel Paweł Potocki trafił do niewoli moskiewskiej na długich 13 lat. W 1672 roku Turcy zajęli miasto i zamek i miał tu swoją rezydencję subpasza podolskiego paszałykatu (województwa). Po 11 latach zamki w Czortkowie i Nagórzance odbił Andrzej Potocki. Jego potomkowie używali zamku nie tylko jako fortyfikacji, ale również jako rezydencji.
Następni właściciele Czortkowa – Sadowscy – przekazali zamek rządowi austriackiemu na magazyn tytoniu w 1779 roku. Sami przenieśli się do nowej rezydencji w mieście, którą później zniszczyła I wojna światowa. Po upadku powstania styczniowego zamek był miejscem internowania powstańców polskich. Na początku XX wieku zamek był już w ruinie. W okresie międzywojennym rząd polski starał się go zrekonstruować i urządzić tu centrum turystyczne, ale prace przerwała kolejna wojna.
Po wojnie umieszczono tu bazę samochodową, magazyny cukierni i przepompownię gazu. W 2011 roku zabytek nareszcie przekazano do Narodowego rezerwatu „Zamki Ziemi Tarnopolskiej”. Rozpoczęto od oczyszczania ze śmieci podziemi od strony rzeki.
Usłyszawszy o rozpoczęciu programu „Wielka restauracja”, mer Czortkowa Wołodymyr Szmat’ko opracował projekt odnowienia zamku za 500 tys. hrywni. Dało to prawdopodobnie zabytkowi możliwość trafić na listę obiektów podlegających restauracji. W projekcie przewidziano nadbudowę zrujnowanych murów, narożnych wież i pokrycie całości dachówką. W perspektywie jest otwarcie tu centrum turystycznego i muzeum. Prace zaplanowano zakończyć w 2022 roku, gdy miasto obchodzić będzie swe 500-lecie.
Na pierwsze najbardziej konieczne prace rząd przeznaczył 17,5 mln hrywien. Z tych funduszy zakupiono włoską dachówkę i przeprowadzono badania archeologiczne. Miejscowy archeolog, Wołodymyr Dobriański twierdzi, że takich prac dotąd nie prowadzono.
W komentarzu dyrektora Rezerwatu Anatolija Macipury zaznaczono, że odnowione zostały mury parteru i piętra. Odrestaurowano 1600 m kw. sklepień. Obecnie na zamku pracuje grupa 22 cieśli i stolarzy. Według planu powinno się nakryć odrestaurowane już mury dachówką do końca 2021 roku. W nowym roku opracowany zostanie plan adaptacji odrestaurowanych pomieszczeń.
Nie tylko zamek otrzymał możliwość powrotu do życia. Kościołowi dominikanów św. Stanisława zwrócono pomieszczenia klasztorne, gdzie do niedawna mieściła się szwalnia. O samym ośrodku dominikanów również kilka słów.
Leżący w centrum miasta klasztor oo. kaznodziejów powstał dzięki fundacji wojewody ruskiego, uczestnika walk z Moskwą i Mołdawią Stanisława Golskiego w 1610 roku. Po śmierci został on pochowany w krypcie kościoła. Prawdopodobnie w tym samym czasie wybudowano również kościół św. Stanisława i piętrowe zabudowania klasztorne. Z czasem całość otoczono murem obronnym. Dominikanie przenieśli się do miasta ze swego obronnego klasztoru w sąsiednich Szmańkowcach, który później został zniszczony przez kozaków. Relikwią klasztoru był cudowny obraz MB Czortkowskiej, który w 1663 roku przekazał zakonnikom król Jan Kazimierz. Pierwotnie znajdował się w klasztorze w Ostrownem pod Witebskiem. Obraz, udekorowany wotami, umieszczono w ołtarzu głównym. Miał być koronowany w 1939 roku, ale przeszkodził temu wybuch wojny. Kolejną relikwią kościoła były szczątki św. Teofila, umieszczone w sarkofagu w jednym z ołtarzy bocznych. Obok był kielich z krwią świętego.
Nie zawsze jednak polska szlachta odnosiła się do czortkowskich dominikanów z należytym szacunkiem. Na przykład, w 1740 roku z powodu konfliktu o ziemię klasztor najechał chorąży gostyński Konstanty Lanckoroński na czele 200 żołnierzy. Okaleczyli trzech zakonników, a księdza Franciszka Peszkowskiego chorąży „uwiązał u konia i jak psa wlec nakazał”. Wkrótce łowczy łucki Tomasz Makowiecki też napadł na konwent. Klasztor miał jednak trochę szczęścia – w czasie reform józefińskich nie został zamknięty, ograniczono jedynie liczbę zakonników do 11 osób i zabroniono nowicjatu.
W czasie Wiosny Ludów czortkowski klasztor ukrywał polskich patriotów, podobnie w czasie powstania styczniowego. Przed I wojną światową dominikanin o. Albert Nowicki za swą postawę społeczną został wybrany do Sejmu Krajowego.
Na przełomie XIX-XX wieków Czortków, jak i cała Europa, przeżywał boom budowlany, liczba mieszkańców szybko rosła i stara klasztorna świątynia nie mogła pomieścić wiernych. W latach 1904-1910 według projektu i pod bezpośrednim nadzorem architekta Jana Sas-Zubrzyckiego wzniesiono nową świątynię w mieszanym neoromańsko-neogotyckim stylu. Do dziś jest to jeden z najwspanialszych obiektów sakralnych na terenie Zachodniej Ukrainy. Nie obyło się w tej beczce miodu beż łyżki dziegciu.
Świątynia została wzniesiona na miejscu starej, którą rozebrano bez uzgodnienia z Gronem Konserwatorów Galicji Wschodniej, które z tego powodu wysłowiło „oburzenie i zdziwienie”. Dominikanie zignorowali również opinię Grona w okresie międzywojennym, gdy rozbierali resztki murów obronnych wokół klasztoru. Jednak XVII-wieczne skrzydło klasztoru zachowało się i do niego przybudowano nowy budynek klasztorny w takim samym stylu, co i nowy kościół.
Jeżeli I wojna świtowa nie zadała klasztorowi szczególnych strat, to II wojna przyniosła prawdziwa tragedię. Podczas szybkiego odwrotu sowietów, 2 lipca 1941 roku 8 zakonników rozstrzelano. Czterej z nich – o. Justyn Spirlak, o. Jacek Misiuta, o. Anatol Znamierowski i br. Andrzej Bojanowski zginęli od strzału w głowę nad brzegiem rzeki Seret na przedmieściu starego Czortkowa. W tym samym czasie podobną śmierć ponieśli w kryptach kościoła ks. Hieronim Longawa, br. Reginald Czerwonka, br. Metody Iwaniszczów i tercjan Józef Wincentowicz. Aby zatrzeć ślady zbrodni NKWD podpaliło klasztor. Ludziom udało się jednak ugasić pożar, choć stare cele zostały poważnie zniszczone. Po wojnie śmierć dominikanów próbowano przypisać ukraińskim nacjonalistom, ale w mieście wiedziano czyich rąk jest to sprawa.
Zniszczenia udało się dość szybko odbudować i podczas okupacji niemieckiej ojcowie nawet prowadzili w celach tajne nauczanie. W 1943 roku lwowscy artyści Stanisław Teisseyre (przyszły rektor poznańskiej ASP) i Roman Sielski (uczeń Mehoffera) z małżonką namalowali freski wewnątrz świątyni. Klasztorny kronikarz ks. Urban Szeremet zapisał, że „wynik końcowy okazał się zbyt krzykliwy i pozbawiony polotu i religijnego ducha”.
Dominikanie zdawali sobie sprawę, co przyniesie im powrót sowietów, wobec tego wysłali do Polski cudowny obraz, a na jego miejsce zawiesili kopię. Obecnie oryginał znajduje się w Warszawie w kościele św. Jacka. Początkowo w 1945 roku żołnierze Armii Czerwonej zajęli wszystkie cele. We wrześniu jakiś żołnierz włamał się do zakrystii, wykradł pieniądze, ale zgubił tam swoje dokumenty. W 1946 roku dominikanów z Czortkowa wypędzono. Świątynię przekazano przywróconym na wiarę prawosławną grekokatolikom, a w latach 1959-1989 służył on jako magazyn nawozów sztucznych. W 1973 roku zostało rozebrane XVII-wieczne skrzydło klasztoru, w innych pomieszczeniach urządzono szwalnię. Zabetonowano przy tym stare nagrobki w ścianach klasztoru.
Po zwrocie świątyni wiernym powrócili do niej dominikanie. W tym i o. Reginald Wiśniewski, który był w klasztorze w ostatnim roku przed wojną. Ze starego wyposażenia pozostało nie tak mało: wspaniały neogotycki ołtarz główny z kopią cudownego obrazu MB Czortkowskiej, pamiątkowe tablice ze starego kościoła (na cześć Konstytucji 3 Maja, wiktorii wiedeńskiej i złożenia w murach serca Józefa Potockiego), ambona, prospekt organu (bez piszczałek). Znikły natomiast ołtarze boczne i freski z 1943 roku. Więc dziś nie możemy ocenić ich wartości artystycznej.
W 1991 roku uroczyście ekshumowano zwłoki pomordowanych zakonników i pochowano ich w kaplicy zakonnej na cmentarzu. W murze kościoła wmurowano pamiątkową tablicę poświęconą ofiarom.
Wygląda na to, że rok 2022 będzie obchodzony uroczyście i warto tu przyjechać na obchody półtysiącletniego jubileuszu.
Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 24 (388), 27 grudnia 2021 – 17 stycznia 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski