Zaleszczyki – riwiera międzywojnia. Część 6

Pensjonaty oraz sławne plaże nad Dniestrem

Nad Dniestr coraz liczniej przybywali goście tak w letnim sezonie kuracyjnym (trwającym, jak ogłaszano, od 21 czerwca do 31 sierpnia), jak i w sezonie kuracji winogronowej (od 1 września do 15 października). Liczba przyjezdnych na urlopowo-wakacyjne czy lecznicze pobyty wynosiła na początku lat 20. ok. 300, pod koniec tych lat – dziesięciokrotnie więcej, zaś w latach 30. – 8000. Dla nich to powstały w mieście liczne pensjonaty – u schyłku lat 30. naliczono ich ponad 20, w tym kilka czynnych przez cały rok. Niezbędnych informacji o warunkach pobytu oraz miejscowych atrakcjach udzielały gościom w Zaleszczykach miejscowy oddział Podolskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Komisja Uzdrowiskowa. Ta ostatnia udzielała też informacji i zajmowała się pośrednictwem „w wynajmie mieszkań, kupnie i sprzedaży parcel i will”.

Pensjonaty, hotele, kwatery, warunki pobytu

Zaleszczyki oferowały przyjezdnym różnorodne co do standardu i prestiżu możliwości zakwaterowania, od czego były zależne ponoszone wydatki. Pensjonaty w większości czynne były tylko w sezonie – pamiętajmy jednak, że trwał on tam przez wiele miesięcy. Niemniej, pensjonat Zaleszczyki Marii Starzyńskiej przy ul. Głównej, z „cenami bardzo umiarkowanymi, kuchnią wykwintną, na żądanie djetetyczną”, zapraszał przez cały rok, podobnie działał pensjonat Heleny Sokołowej przy ul. Grunwaldzkiej. Z kolei pensjonat sezonowy Helenówka przedstawiał się w swej reklamie jako „Zakład djetetyczny D-rowej Heleny Nitkowskiej w Zaleszczykach. Zakład położony w najpiękniejszem miejscu Zaleszczyk nad samym brzegiem Dniestru. Własna plaża. Wytworna i obfita kuchnia z uwzględnieniem zasad djetetycznych pod nadzorem lekarza specjalisty oraz pod opieką samej właścicielki daje gwarancję korzystnego dla zdrowia i miłego pobytu w Zakładzie. Otwarty od 15 maja do końca października”.

Restauracja-cukiernia „ODA” nad Dniestrem, pocztówka, nakł. Wł. Składzień i W. Zieliński, Zaleszczyki, lata międzywojenne

Pozostałe pensjonaty to: Ariadna, Bajka, Ballada, Irena, Iwonka (Marii Datko), Jasna, Kresowianka, Lido, Łada, Meran, Morela, Naddniestrzanka (Marii Filipowskiej), Neapol, Plaża, Podolanka (Franciszka Byczyńskiego), Riwiera, Słoneczna, Świt (później Radość), Ustronie, Vita, Zacisze, Zdrowie czy Zofia. Były też w mieście trzy hotele: Centralny Reginy Holzsteinowej, Grand i Warszawa, poza nimi Podolski Dom Turystyczny (tu noclegi były najtańsze), Oficerskie Domy Wypoczynkowe i wille, ponadto pensjonat Naglerówka i domki letniskowe w pobliskich Dobrowlanach czy Bedrykowcach; dostępne też były kwatery prywatne u miejscowych gospodarzy. Istniał także w pobliskich Zazulińcach ośrodek przeznaczony specjalnie dla duchowieństwa – należąca do kurii metropolitalnej wileńskiej Winikola oferowała w budynku swego zarządu kwatery „dla księży o skromnych wymaganiach”. Przybywający do Zaleszczyk letnicy, którzy wcześniej nie zapewnili sobie kwatery, mogli być narażeni na nieprzewidziane niespodzianki, skoro drukowane foldery zaznaczały: „Ostrzega się przed nieuprawnionymi „pośrednikami” mieszkań na dworcu kolejowym lub w mieście; najpraktyczniej w razie niezamówienia poprzednio mieszkania jest zatrzymać się w hotelu i za pośrednictwem Komisji Uzdrowiskowej wynająć mieszkania”.

Jadalnia w Domu Oficerskim, fotowidokówka, nakład Okr. Kom. Wyk. Fund. Ofic. Domów Wyp. Lwów, lata międzywojenne

W mieście czynne były restauracje w hotelu Centralnym Moryca Holzsteina, Kolejowa, Meran Michała Paraszczuka, Podolanka Michała Szponarskiego ,restauracja Mentzlowej oraz kilka mniejszych jadłodajni, eleganckie kawiarnie – np. Warszawa, czy restauracja-cukiernia Oda położona w pobliżu dniestrowego brzegu oferująca słodkie przysmaki zmęczonym nieco słońcem i kąpielą plażowiczom. Pobyt w kurorcie nie należał jednak do najtańszych – wynajęcie pokoju z umeblowaniem na miesiąc stanowiło wydatek od 60 do 100 zł, koszt całodziennego pobytu (pension – czyli zakwaterowanie z pełnym wyżywieniem) wahał się pomiędzy 8 a 12 zł – ceny w obu przypadkach zależały od wyposażenia obiektu i sezonu (w jego pełni, czyli w lipcu i sierpniu, były najwyższe). Obiad w restauracji kosztował od 1,50 do 2,20zł, kolacja – od 1 do 1,50 zł. Znajdująca się w mieście Komisja Uzdrowiskowa pobierała od przyjezdnych taksę kuracyjną za cały sezon w wysokości 10 zł od osoby, rodzina licząca do 3 osób uiszczała ją w wysokości 15 zł, zaś liczniejsza – 20 zł (zwolnieni z niej byli lekarze i ich rodziny, zaś urzędnicy państwowi i oficerowie płacili ją w połowie). I wreszcie, pobyt w kurorcie przekraczający 10 dni upoważniał gości do korzystania ze zniżki 50 % na kolei (we wszystkich pociągach i klasach) – a to na podstawie specjalnego zaświadczenia kolejowego wystawianego przez Komisję Uzdrowiskową.

Dla szerszego zorientowania się w wysokości tych kwot można przywołać zarobki z lat międzywojennych – miesięczna pensja profesora uniwersytetu wynosiła ok. 1000 zł, nauczyciela szkoły powszechnej – ok. 200, natomiast dniówka niewykwalifikowanego robotnika rolnego to nawet 1 zł. A jakie były wówczas przykładowo ceny rynkowe: 1 kg cukru – 1 zł, półbuty męskie – ok. 25 zł, rower – pomiędzy 120 a 170 zł, samochód osobowy polski fiat 508 – ok. 5000 zł.

Bardzo dobrze sytuowani przyjeżdżali często do własnych willi, przybywali również mniej majętni, choć też wymagający bywalcy, nawet z dalszych stron, nie zważając na trudy podróży. Z wysłanych przez nich pozdrowień do rodzin czy znajomych można się nieco dowiedzieć o ich wakacyjnych wrażeniach. I tak znany tylko z imienia Henryk, wypoczywający w Oficerskim Domu Wypoczynkowym, pisze 21 lipca 1936 r. do Michaliny Lisowskiej w Rabce (pisownia oryginalna): „Przyjechaliśmy tu wczoraj rano po przeszło 16-stu godzinnej, niesłychanie męczącej podróży. Upał w przedziale był tak dokuczliwy i przykry, że nawet dzieci nie spały, nie mówiąc już o nas, którzyśmy oka nie zmrużyli. (…) Zastaliśmy tu upał duży, tem gorszy, że nie ma najmniejszego powiewu. W porównaniu z Cetniewem jedne rzeczy są tu lepsze inne gorsze. Do lepszych należy na szczęście kuchnia (…). Dojście nad Dniestr i plażę, gdzie jest b. uroczo, odległe i męczące, wobec czego Marysia i Jurek, który jest dużo słabszy od Andrzejka, nie będą tam mogli chodzić codziennie”. Warto przytoczyć też inną w tonie – bo nieco pogodniejszą – krótką relację z pobytu tam w tych latach: „Kochana Pani Lalo! Siedzimy więc nareszcie w dziurze zwanej „Zaleszczyki”. Z trudem znaleźliśmy miejsce w „kulturalnym” domu (kanalizacja i elektryczność) 9 zł. dziennie pension. Naturalnie od 1 szego niższe ceny. Widok raczej dziwaczny – niż piękny – przed nami ściana osypiska obraz zasłania. Ale ciepła, spokojna woda, słońce – łagodny wietrzyk – czyż nie dosyć?”.

Naddniestrzańskie plaże

Zeylyk Rozemblat sprzedawca gazet, fot. aut. niezn., lata międzywojenne, NAC

Nadrzeczne położenie stającego się coraz bardziej modnym kurortem miasta zachęciło jego włodarzy do założenia eleganckich, o prawdziwie europejskim standardzie plaż nad Dniestrem. Tak więc na początku lat 30. powstały dwie – Słoneczna oraz Cienista. Pierwszą zlokalizowano tuż za mostem kolejowym, u podnóża wysokiej, ponad stumetrowo wznoszącej się nad nią „ścianki” malowniczo urzeźbionej warstwami skał. U jej podnóża biegła długa promenada wysadzona dwoma rzędami kulistych robinii akacjowych, z ustawionymi lampionami, megafonami, stolikami wyposażonymi w duże parasole oraz ławkami. Plaża ta była położona dość wysoko nad poziomem wody, do zejścia służyły drewniane schody. Brzeg i dno Dniestru były w tym miejscu kamieniste i niezachęcające do kąpieli, z tego więc powodu zażywano na tej plaży przede wszystkim kąpieli słonecznych. To (jak pisał Melchior Wańkowicz) „smażenie się na zaleszczyckiej patelni” – temperatura w słońcu dochodziła do 60°C – przeplatano spacerami i spotkaniami towarzyskimi dla oddania się brydżowi czy po prostu wakacyjnym pogawędkom. Do dyspozycji plażowiczów znajdowały się kosze i liczne leżaki ustawiane na piasku nie tylko w sąsiedztwie promenady, ale i na znajdujących się wykutych wyżej skalnych podestach, do których wiodły także wyrobione w skałach schody. Były tam też kabiny oraz dwa dyskretne, osłonięte podwójnym drewnianym ogrodzeniem miejsca do plażowania dla naturystów (oddzielne dla kobiet i mężczyzn) – zapewne pierwsze w Polsce plaże nudystów. Na plaży Słonecznej znajdował się pawilon, którego dzierżawcą był D. Metz – mieściły się tam restauracja i bufet. Zarządca plaży dbał o bezpieczeństwo dzieci, ostrzegając, by nie wspinały się po zachęcających do tego skałkach – umieszczona tam tablica wyraźnie informowała: „WSPINANIE SIĘ NA SKAŁY DZIECIOM WZBRONIONE – ZWRACA SIĘ UWAGĘ RODZICOM”. Pamiątkowe natomiast pocztówki z Zaleszczyk mogli plażowicze nabyć w kiosku Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych „Ruch”. Przy plaży, w bliskości mostu, znajdowała się przystań „LIDO” z wypożyczalnią łodzi wiosłowych, kajaków i motorówek – własność miejscowych przedsiębiorców branży turystycznej Hawranów i Składzienia. Najświeższe wydania prasy ogólnopolskiej, jak np. Ilustrowanego Kuryera Codziennego, sprzedawali tam miejscowi nastoletni gazeciarze – jak np. Zeylyk Rosemblat.

Inny charakter miała położona na wschód od mostu drogowego, w Starych Zaleszczykach, plaża Cienista. Gęste zadrzewienie w bliskości wody chroniło przed upałem, gdy złocisty piasek na szerokim brzegu zachęcał do plażowania, a przyjazne w tym miejscu dno kusiło do zanurzenia się w nurtach Dniestru – woda w nim rano miała nawet powyżej 20°C, zaś w południe – do 35°C. Tu także ustawiono wiklinowe kosze, liczne leżaki i huśtawki dla dzieci, którym towarzyszył wielkich rozmiarów plażowy termometr. Podobnie jak na plaży Słonecznej, i tu znajdował się pomost przystani i wypożyczalni kajaków oraz sprzętu plażowego, także bufet pod znanym już szyldem „LIDO”. W poprowadzonej w cieniu robinii akacjowych alejce rozsiadali się na ławkach plażowicze i spacerowicze, którym wrażeń muzycznych dostarczały w sezonie koncerty orkiestry wojskowej 48 Pułku Piechoty Strzelców Kresowych ze Stanisławowa (jej kapelmistrzem był kpt. Józef Baranowski). Można dodać, że orkiestra ta przygrywała również na plaży Słonecznej. Rozbrzmiewały tam najnowsze szlagiery, jak modne od 1938 r. tango-serenada „Violetta” skomponowane (przez Othmara Klosego i Rudiego Lukescha) w oparciu o motywy „Traviaty” Verdiego.




Wakacyjne klimaty

Zainteresowani spokojniejszymi miejscami dla spędzenia wolnych chwil mogli wybrać czytelnie czy wypożyczalnie książek. Dopełnieniem lokalnych uroczystości o charakterze folklorystycznym był corocznie obchodzony 8 maja odpust, na patrona parafii św. Stanisława biskupa i męczennika.

Tango Violetta na starej płycie SYRENA-ELECTRO

Życie kurortowe koncentrowało się nie tylko na plażach w ciągu dnia, bowiem odbywały się na nich, przy zapalonych lampionach, i nocne imprezy, jak np. pełna nastroju „Noc nad Dniestrem” organizowana podczas jesiennych świąt winobrania. Wieczorami wabiły parkiety dansingów, przyciągały też projekcje filmowe, spektakle teatralne, koncerty w restauracjach oraz odwiedzające miasto renomowane przyjezdne „jazzbandy”. Niezwykłym wreszcie wydarzeniem było obchodzone w Zaleszczykach „Święto Morza” o wybitnie patriotycznym przesłaniu ochrony i nienaruszalności naszych granic, budującym poczucie narodowego bezpieczeństwa. Wszystko to tworzyło w Zaleszczykach ten jedyny w swoim rodzaju nastrój wakacyjnej beztroski, w której niemal niezauważalnym i nieskończenie odległym jawił się bieg spraw świata. Dziś po sławnych zaleszczyckich promenadach, które planowano obsadzić palmami, nie pozostał choćby ślad…

Jan Skłodowski

Tekst ukazał się w nr 6 (370), 30 marca – 15 kwietnia 2021

Source: Nowy Kurier Galicyjski