Zaleszczyki – riwiera międzywojnia. Część 10

Życie codzienne Zaleszczyk i sławni goście

W Zaleszczykach, tętniących życiem uzdrowiska i kurortu przez długie miesiące w ciągu roku, toczyło się też codzienne życie stałych mieszkańców.

Starostwo, fotowidokówka, nakł. Polskiego Tow. Księgarni Kolejowych „Ruch”

Działał tu urząd Starostwa Powiatowego, Magistrat, Sąd Grodzki, Urząd Pocztowo-Telegraficzny, powiatowa Komunalna Kasa Oszczędności, Urząd Skarbowy i oddział Straży Skarbowej, Urząd Ewidencyjny, Powiatowa Komenda Policji Państwowej, Notariat i Inspektorat Szkolny Powiatowy. W mieście była czynna szkoła powszechna, dwie szkoły wydziałowe (męska i żeńska) oraz Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie z internatem. Czynne były świątynie – kościół, cerkiew i synagoga. W mieście znajdował się (od 1904 r.) Powiatowy Szpital Powszechny – do jego założenia przyczynił się wspominany poprzednio Tadeusz Cieński, istniała Powiatowa Kasa Chorych i jej ambulatoria, Powiatowy Ośrodek Zdrowia i Przychodnia przeciwgruźlicza. W mieście ordynowali prywatnie lekarze – dr Marian Doliński, dr Mieczysław Kossowski, dr Bronisław Kurz, dr Adolf Rozen, dr Michał Rozenbaum. Dwaj ostatni prowadzili również gabinety wyposażone w aparat Roentgena i lampę kwarcową. Ordynowała też dentystka Perlman-Gelbardowa i technik-dentysta Ignacy Litman. Lekarstwa można było nabywać w aptece i drogerii Izydora Zerygiewicza w Rynku.

Statut Komunalnej Kasy Oszczędności, broszura, lata międzywojenne, Biblioteka Cyfrowa Polona

Działały również Ochronki – Polska, Ruska i Żydowska. Także wielce zasłużone Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, Związek Strzelecki, Towarzystwo Wioślarskie, Stowarzyszenie Rzemieślników „Gwiazda” czy oddział Podolskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (mającego siedzibę w Tarnopolu). Funkcjonowało kino „Sokół”, czytelnie: „Gwiazda”– wraz z księgarnią, Czytelnia Uzdrowiskowa, Kasyno urzędnicze i „Ukraińska Besida”, także ukraiński „Narodnyj Dim” (1908 r.). Ponadto – księgarnie z wypożyczalniami książek – np. Jakóba Kofflera, który przy księgarni prowadził antykwarnię, czy Skomorowskiego. Czynni byli liczni wydawcy kart pocztowych oraz fotografowie uwieczniający na zdjęciach krajobraz Zaleszczyk, zabytki i miejscowe typy ludowe – najbardziej znane atelier połączone ze sprzedażą widokówek i fotografii prowadził Maurycy Bäumer. W tej branży działał też B. Jurmann posiadający w mieście Zakład Fotograficzny. Wydawcami pocztówek były ponadto zaleszczyckie księgarnie Jakóba Kofflerai L. Schechtera oraz biblioteka M. Hellera. Pamiętano także o imprezach dla najmłodszych mieszkańcach Zaleszczyk – to dla nich miejscowe koło „Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet w Zaleszczykach” organizowało bale kostiumowe. Nie można wreszcie zapomnieć o istnieniu w mieście codziennie otwartego Muzeum Powiatowego – wstęp 15 gr.

Bal kostiumowy dla dzieci, fot. Józef Kremer 1919–1939, NAC

Miejscowy Urząd Stacyjny nadzorował ruch pociągów – przewozy pasażerskie i towarowe na trasach lokalnych i dalekobieżnych. Ulepszano stan lokalnych dróg kołowych (utwardzenie ich ok. 200 km wsparł Tadeusz Cieński), nad czym czuwał Państwowy Urząd Drogowy. Na zaleszczyckim rynku odbywały się targi, na których okoliczna ludność sprzedawała płody rolne i ogrodnicze, miały tam też swój postój fiakry – powszechny wówczas środek lokalnej komunikacji. Na miejscu znajdował się komisariat Straży Granicznej „Zaleszczyki”, oddział Korpusu Ochrony Pogranicza w pobliżu mostu drogowego jego strażnica, wreszcie Urząd Celny na dworcu kolejowym i Podurząd Celny przy moście drogowym – odbywała się tam kontrola paszportowa i celna dla ruchu z Rumunią. Na obrzeżach miejscowości znajdowały się koszary wojskowe im. hetmana Stanisława Żółkiewskiego – w Zaleszczykach ulokowano bowiem Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii Nr 4 oraz Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 6. Miasto było zelektryfikowane, posiadało infrastrukturę wodociągową i kanalizacyjną oraz dobrze utrzymane brukowane ulice.

Z Zaleszczyk wyruszano na odległe wyprawy misyjne, nie zawsze kończące się pomyślnie. Przez długi czas pamiętano o urodzonej tam (w 1875 r.) siostrze miłosierdzia Angeli, nauczycielce z powołania, która wstąpiła do towarzystwa misyjnego w 1901 r. Straciła ona, wraz z czterema innymi siostrami, życie z rąk tubylców w 1904 r. podczas pobytu na Nowej Gwinei, gdzie w zwrotnikowym lesie, dwa dni drogi od najbliższego posterunku wojskowego, misja św. Pawła prowadziła szkoły i domy sierot dla miejscowych dzieci.

Znaczki pocztowe z Józefem Piłsudskim (tzw. „czwórka”, datownik 1 VIII 935)

Wśród mieszkańców Zaleszczyk można było spotkać kilka charakterystycznych postaci. Przedstawmy dwie z nich. Oto pierwsza – baronowa Stella Turnau, piękność z czasów c.k. i ostatnia przedwojenna właścicielka majętności należących poprzednio do baronów Brunickich, była osobą i przebojową, i ekscentryczną (zmarła w 1938 r.). W czasie I wojny światowej, po obrabowaniu zaleszczyckiego pałacu przez rosyjskiego generała i wywiezieniu na jego rozkaz zabytkowego wyposażenia, udała się do jego odległej kwatery wymuszając skutecznie zwrot zagrabionych rodzinnych portretów, co w wojennych czasach – zwłaszcza, że była poddaną wrogiej wobec Rosji monarchii austro-węgierskiej – było aktem brawurowej odwagi. Natomiast swą niekonwencjonalną postawę w kwestiach politycznych ujawniła podczas wizyty w Zaleszczykach marszałka Józefa Piłsudskiego, gdy aranżującemu spotkanie jego adiutantowi odmówiła – jako o prawicowych poglądach arystokratka – przyjęcia w swym pałacu Marszałka ze względu na jego socjalistyczną przeszłość.

Pokutnik Janko, fotowidokowka, fot. Maurycy Bäumer, Zaleszczyki

Inną, zgoła z przeciwnego bieguna hierarchii społecznej postacią, niezwykle charakterystyczną i powszechnie znaną, być może wtedy nawet w całej Polsce, był Pokutnik Janko. Bezdomny, małomówny bosy żebrak, jednakowoż honorowy, ponieważ z otrzymywanej, gdy uznał, nadmiernie wysokiej jałmużny wydawał zwykle resztę. Z kosturem i Biblią w ręce był charakterystyczną postacią kurortu. Letnią porą sypiał w kościelnej kruchcie lub w korytarzu plebanii, gdy przychodziły chłody – przy bydle w oborze. Nosił łachmany, a gdy otrzymywał od dobrych ludzi lepsze odzienie, darł je na strzępy i wiążąc sznurkami ubierał się w nie, alkoholu nie nadużywał. Czasami podejmował się dorywczych prac, które wykonywał z sumiennością, jak np. rozprowadzanie prasy katolickiej w kościele czy pomoc Żydom w domowych pracach podczas szabatu; bywało, że uzbierane datki wrzucał do kościelnej skarbonki. Podobno niegdyś oszczędzał uciułane pieniądze, ale pożytku z nich nie miał; jak mawiano, strawił je pożar stodoły, w której belkach je ukrył, albo jak chcieli inni, straciły rychło ważność jak schowane w kościelnej wieży wojenne marki.

Mimo takiego trybu życia nie był zupełnie zaniedbanym kloszardem, pochodził, jak przypuszczano, z Bukowiny – znał co prawda język rumuński, ale też wyrażał się poprawnie po polsku i sprawiał wrażenie, że nie wywodził się z biednej rodziny. Dodatkowo jego małomówność sprzyjała odbieraniu Pokutnika Janka jako osobę tajemniczą. Różne tedy krążyły wieści na temat powodów jego dziwactw. W Zaleszczykach miał się pojawić jeszcze przez wybuchem I wojny światowej po – jakoby – pozbawieniu życia kogoś ze swej bliskiej rodziny, odbyciu więzienia i przekazaniu na kościół jako zadośćuczynienia pieniędzy za sprzedany w rodzinnych stronach dom z gruntem. Właśnie te zdarzenia z młodości Janka miały spowodować przyjęcie pokutniczego trybu życia za popełnienie ciężkiego grzechu. Według innego natomiast przekazu taka zmiana postawy życiowej była spowodowana wielkim zawodem miłosnym. Natomiast o pochodzeniu Janka z Besarabii może świadczyć fakt, że rozpoznał go ponoć kiedyś w kurorcie jako swojego brata przybyły stamtąd gospodarz. Janko był często, z powodu wyrazistego oblicza i przykuwającej wzrok postaci, uwieczniany przez fotografów, jego zdjęcia trafiały na karty pocztowe, a gazety chętnie pisały o tej najbardziej malowniczej postaci zaleszczyckiego kurortu. Janka portretował malarz Stanisław Jarocki – praca ta została nagrodzona na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r. Jego postać pojawia się również w kronice filmowej – reportażu zrealizowanego w końcu stycznia 1930 r. podczas pierwszego przejazdu pociągu odbudowanym mostem na Dniestrze, gdy jeszcze po stronie rumuńskiej, na stacji w Stefanesti, można w podekscytowanym tłumie obserwujących wydarzenie zauważyć przez kilka sekund Janka zapalającego papierosa, którym go właśnie poczęstowano. Janko, urodzony (jakoby) w 1870 r., zmarł w Zaleszczykach podczas okupacji niemieckiej w latach II wojny i został pochowany na tamtejszym cmentarzu.

Zaleszczyki od dawna przyciągały swym niepowtarzalnym urokiem przybyszów z dalszych zakątków kraju. Bywały ku temu również powody natury czysto osobistej, gdy poważne rozterki wymagały radykalnej zmiany trybu życia poprzez porzucenie wyczerpującego miejskiego bytowania na rzecz zaszycia się w oddalonym ustroniu. Tak było w przypadku Jana Kasprowicza, który w 1899 r. przeżył rodzinny dramat – opuściła go dla Stanisława Przybyszewskiego żona Jadwiga. Poeta wraz z dwiema córkami opuścił w akcie rozpaczy Lwów udając się do Zaleszczyk, gdzie zamieszkał w letnim domu (zwanym później dworkiem Kasprowicza) swego przyjaciela, Józefa Czermaka. Powodowany swym wielkim osobistym cierpieniem napisał tam dwa ze swych sławnych hymnów – „Święty Boże, Święty Mocny!” oraz „Salome”, wyrażające wielki ból duszy zaistniały w skutek osobistej tragedii. Materialnym świadectwem upamiętniającym powstanie pierwszego z tych hymnów była wystawiona nieopodal domu Czermaka kapliczka, ozdobiona w tympanonie freskiem autorstwa zięcia poety – malarza Władysława Jarockiego i napisem: „Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!”.

Splendoru miastu w latach międzywojnia przysparzali przybywający nad Dniestr znakomici goście – znani literaci, artyści, naukowcy, politycy oraz osobistości życia kulturalnego i publicznego. Oni to dla kuracji, wakacyjnego wypoczynku czy zaznania niepowtarzalnego klimatu coraz modniejszego kurortu tam właśnie decydowali się spędzić w doborowym towarzystwie wolne chwile. Dzięki nim Zaleszczyki stały się prawdziwym letnim salonem kraju.

Maria Dąbrowska, Dniestr, fot. N.N., 1937, źródło: internet

Zauroczona Zaleszczykami – ich ciepłym klimatem, mnogością owoców, plażowaniem i kąpielami w Dniestrze – była pisarka Maria Dąbrowska, przybywająca tam na wywczasy w porze winobrania ze swym towarzyszem życia, Stanisławem Stempowskim. Wymienić należy (w porządku alfabetycznym) i innych tamtejszych bywalców ze świata kultury: Lodę Halamę – tancerkę, aktorkę i primabalerinę Teatru Wielkiego w Warszawie, bywającego tam z rodzicami Andrzeja Hiolskiego – przyszłego śpiewaka operowego, Fryderyka Jarosego – reżysera i dyrektora teatrów kabaretowych, Jerzego Jurandota – poetę i autora tekstów piosenek oraz dialogów filmowych przyjeżdżającego tam z żoną Stefanią Grodzieńską – tancerką i autorka tekstów dla radia i później – telewizji, Kazimierza Krukowskiego ps. Lopek – aktora i piosenkarza, Salomeę Kruszelnicką – śpiewaczkę operową i wokalistkę, Ferdynanda Ossendowskiego – świetnego pisarza i podróżnika, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską – poetkę (córkę Wojciecha Kossaka, która ostatnie przedwojenne wakacje spędzała tam w pensjonacie „Ariadna”), Wacława Sieroszewskiego – także podróżnika, ponadto etnografa i pisarza, sławnego ułana 1 pułku Legionów Polskich, posła i senatora II RP, Zofię Terné – aktorkę, piosenkarkę i pianistkę czy Kazimierza Wajdę – legendarnego „Szczepka” z „Wesołej Lwowskiej Fali”. Do Zaleszczyk zjeżdżał też na występy koncertujący po całym świecie Chór Dana – polski zespół rewelersów (a w jego składzie m.in. Mieczysław Fogg). Bywali w Zaleszczykach również znani naukowcy: młody botanik Tadeusz Wilczyński, odkrywca w 1913 r. na ściance „Krzywe” nad Dniestrem rzadkiej rośliny śródziemnomorskiej, znanej też na Kaukazie i w Azji – przęśli dwukłosowej (Ephedradistachya) i późniejszy profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, geolodzy Mieczysław Limanowski – profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie oraz Jan Samsonowicz – profesor uniwersytetów we Lwowie i Warszawie. A swój spływ kajakowy Dniestrem zakończył właśnie w Zaleszczykach sławny podróżnik i autor frapujących książek ze swych dalekich po świecie podroży – Arkady Fiedler. Można nadmienić, że w tym mieście urodził się Henryk Gąsiorowski, znany krajoznawca, nauczyciel i fotografik, znawca Huculszczyzny, autor cenionego (do dziś) dwutomowego „Przewodnika po Beskidach Wschodnich” (wydanego we Lwowie w l. 1933–1935).

Józef Piłsudski w Zaleszczykach, fot. N.N., 1933, NAC

Najznamienitszym gościem kurortu był Józef Piłsudski. Przybył tam rano 5 września 1933 r. dla spędzenia trzech tygodni wypoczynku. Na stacji w Zaleszczykach przywitali Marszałka wysocy oficjele – wojewoda tarnopolski Kazimierz Moszyński, miejscowy starosta Józef Krzyżanowski i gen. bryg. WP Bolesław Popowicz, dowódca Okręgu Korpusu Nr VI we Lwowie. Józef Piłsudski zamieszkał w wyszukanej dla niego przez adiutanta kpt. Mieczysława Lepeckiego eleganckiej willi Zarządu Drogowego, położonej tuż przy zburzonym moście drogowym, z pięknym widokiem na Dniestr i rumuńską „ściankę” jego jaru (Lepecki z innymi oficerami towarzyszącymi Marszałkowi zatrzymał się w pensjonacie „Ustronie”). Piłsudski odbywał spacery po pobliskim parku, brzegiem rzeki, odwiedzał miejscowe winnice – nie był to jednakże pobyt mijający w zupełnym oderwaniu od spraw państwowych. Odwiedzał go tam wówczas premier Janusz Jędrzejewicz oraz inni oficerowie dla omówienia przygotowań do opracowanej przez Marszałka w szczegółach (właśnie w Zaleszczykach) wielkiej rewii kawalerii w Krakowie uświetniającej 250. rocznicę odsieczy wiedeńskiej króla Jana III. Kurort także wtedy odwiedzili, dla odbycia spotkań z Piłsudskim, minister spraw zagranicznych Józef Beck, gość kawiarni „Warszawa” i zasiadający do brydża w pensjonacie „Ustronie”, Władysław Belina-Prażmowski – wtenczas wojewoda lwowski oraz gen. bryg. Janusz Gąsiorowski, szef sztabu głównego WP. Inne znane, związane z tym miastem postacie odwiedzające Marszałka, to jego honorowi obywatele: starostowie powiatu zaleszczyckiego Jan Veltz i Józef Krzyżanowski oraz gen. Edward Rydz-Śmigły, marszałek Polski. Nieoczekiwane spotkanie odbył wtedy Piłsudski z będącym wtedy w Zaleszczykach inżynierem Stefanem Juszczyńskim, towarzyszem z syberyjskiego zesłania w miejscowości Tunka w latach 1887–1892. Serdeczne rozmowy dawnych sybiraków po przeszło 40 latach niewidzenia się zakończył Piłsudski po wyjściu gościa, jak zanotował kpt. Lepecki, słowami: „Dziwne, jak się ten Juszczyński zestarzał”… Pobyt sławnego gościa w Zaleszczykach upamiętniono pod koniec lat 30. – na tamtejszym rynku stanął monument, ponad naturalnej wielkości głowa Marszałka ustawiona na kamiennym cokole.

Dom Piłsudskiego w Zaleszczykach, fot. N.N., 1933, NAC

Niezwykłą postacią, która odwiedziła Zaleszczyki w 1934 r. jadąc z Kołomyi przez Horodenkę i Tarnopol do Lwowa była Amerykanka Louise Arner Boyd, znana światowa podróżniczka i fotografka. Przybyła do Polski w ramach delegacji Międzynarodowej Unii Geograficznej dla odbycia dwóch długich podróży po Kresach dla obserwacji przyrody, codziennego życia i folkloru mieszkańców, zwłaszcza mniejszych miejscowości i wsi. Przebyła wtedy łącznie z górą 10 000 km, a plonem tych wypraw było ponad 2000 unikatowych zdjęć. Ich wybór stanowił ilustrację do opisu podróży zatytułowanego „Polish Countrysides”, opublikowanego przez American Geographic Society w 1937 r.

Należy wreszcie pamiętać o licznych nieznanych z nazwiska gościach uzdrowiska nad Dniestrem – szerokich rzeszach skromnych letników. O urzędniczych i nauczycielskich rodzinach, ambitnych turystach i krajoznawcach, studenckiej i szkolnej młodzieży z najdalszych zakątków kraju – poszukujących niedrogich kwater i niewymagających w nich wygód. Przybywali oni letnią porą do Zaleszczyk nie tylko dla pochwycenia blasku sławnego kurortu, ale przede wszystkim z chęci beztroskiego spędzenia czasu w wabiącym południowym ciepłem i niespotykanymi gdzie indziej owocami zakątku. Oni to, powracając w swe rodzinne strony, nieśli wspomnienie niezwykłych wakacji zachęcające ich rodziny i przyjaciół do odwiedzenia Zaleszczyk. To ich opowieści i wysłane stamtąd widokówki tworzyły tego miejsca legendę, która przetrwała, choć słabnąca, w naszej zbiorowej pamięci do dziś.

Jan Skłodowski

Source: Nowy Kurier Galicyjski