Za każdą ruiną zawsze kryje się jakaś historia

Nicola Bertellotti, wielokrotnie nagradzany włoski artysta-fotograf, potrafi odnaleźć piękno w opuszczonych i zapomnianych miejscach. Zazwyczaj są nimi wille, hotele i pałace, które znajduje we Włoszech, a także w innych krajach Europy. Mówi, że jego zainteresowanie zrodziło się z czystej pasji, a obecnie odnajduje swoje powołanie w robieniu zdjęć różnych opuszczonych budynków.

Niestety miejsca te nie są odnawiane, gdyż zawsze brakuje pieniędzy. Praca Nicola jest czysto estetyczna, a nie potępiająca, wciąż widzi w tej dekadencji wiele piękna, ale kiedy dowiaduje się o odnowieniu danego miejsca, jest bardzo szczęśliwy. Gdy oglądam jego zdjęcia i rozmawiam z nim, przypominają mi się moje wakacje życia.



Wszystko zaczęło się od podróży… W zakątkach naszej miejscowości jest wiele atrakcyjnych miejsc. Obecnie, w wolnych dniach, chętnie odwiedzam ciekawe okolice, przepiękne budowle czy stare kościoły. Szukam takich miejsc, które napełnią emocjami, natchną do pracy w nadchodzącym tygodniu oraz pozwolą zobaczyć coś innego, nowego. Wielu z nas nawet nie przypuszcza, że przebywanie w takim otoczeniu może nas zmienić.


Kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Hodowicy znajduje się około 70 km od Drohobycza. Przypadkowo dowiedziałam się, że może on stać się ciekawym obiektem dla zwiedzających. Kiedy przyjechałam do Hodowicy, zatrzymałam się w pobliżu cmentarza. Stąd nie było widać kościoła.

Weszłam do cerkwi greckokatolickiej, która znajdowała się naprzeciwko cmentarza. Dowiedziałam się tam, że aby dojść do kościoła, należy udać się drogą prowadzącą w stronę jeziora.

Kościół był zamknięty, ale pewien mężczyzna (prawdopodobnie miejscowy kościelny), mieszkający niedaleko świątyni, miał do niego klucze.

Budynek kościoła to prawdziwa świątynia Boga, a nie ruiny, którym grozi zawalenie. Kiedyś był on celem pielgrzymek, a obecnie jest miejscem, gdzie wśród ruin można zapomnieć o swoich problemach. Kościół był świadkiem wielu wydarzeń. Och, chciałabym usłyszeć te wszystkie historie, które mogą opowiedzieć jego mury. Wyobrażanie sobie tych historii jest tym, co naprawdę lubię w takich niesamowitych miejscach. Kościół powstał w latach 1751–1758. W 1974 r. jego dach został zniszczony. Chociaż od tamtego czasu świątynia pozostaje w stanie ruiny, dzięki aktywistom Msza święta odprawiana jest tutaj w każdą niedzielę.

Rozmowa z kościelnym trwała kilka godzin, powiedział, że nie jest Polakiem, ale Bóg jest jeden. Opiekuje się kościołem, lubi spędzać czas w jego murach. Świątynia jest bliska jego sercu. Związał z nią swoje życie i opowiada jej historię każdemu, kto odwiedza to niezwykłe miejsce.

Patrzyłam na wnętrze kościoła, który wciąż stoi mimo pożaru i historycznych zawirowań. Jego ruiny są darem i drogą do przemiany. Niech odwiedzanie takich miejsc i poznawanie okolicy stanie się częstym sposobem spędzania czasu wolnego, gdyż one nas przemieniają i obdarzają wspomnieniami.

Zgadzam się z fotografem Nicola Bertellottim, że ruiny mają duszę i dużo mogą opowiedzieć.

Oksana Chomyszak

Tekst ukazał się w nr 4 (392), 1 – 15 marca 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski