Dzięki polskim kolegom i Ukraińcom, zamieszkującym w Polsce, o. Wasyl Smycniuk, kapłan świątyni Narodzenia Pańskiego Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej w wiosce Sielec w obw. iwano-frankiwskim, aktywnie wspiera obrońców Ukrainy.
– W latach 2017–2018 na zaproszenie o. Wołodymyra Juszczaka, biskupa diecezji wrocławsko-koszalińskiej pojechałem do Polski do posługi kapłańskiej. Służyłem w Kielcach i Busko-Zdroju – opowiada o. Wasyl. – W tych miastach poznałem setki Polaków i Ukraińców. Kielce zrobiły na mnie wrażenie, bo jest tam wielu mieszkańców z okolic Winnicy. Chętnie z nimi rozmawiałem i rad byłem im służyć. Mam z tego okresu bardzo ciepłe wspomnienia.
Od chwili wybuchu wojny o. Wasyl, jak miliony Ukraińców, był pod wrażeniem wydarzeń. Jednak siedzieć bezczynnie nie miał w zwyczaju i wspólnie ze swymi parafianami zaczął pomagać obrońcom ojczyzny. Z czasem zaczęły się telefony z Polski z pytaniami, w czym można pomóc. Początkowo przekazywano pomoc humanitarną: żywność, środki higieny, odzież. O. Wasyl jechał pod polską granicę, przepakowywał to do swego busa i wiózł na Ukrainę. Pomocy przybywało coraz więcej.
fot. z archiwum o. Wasyla Smycniuka
– Pragnę podziękować osobiście księdzu katolickiemu Markowi Podymie z parafii św. brata Alberta w Busku-Zdroju. Jest wielkim przyjacielem moim i Ukrainy. Pomagał i nadal pomaga nam birytualista ks. Szymon Jankowski. Przez niego poznałem biznesmena i działacza społecznego Piotra Kormiło z Katowic, który od początku wspierał nas finansowo – kontynuuje kapłan.
Dzięki polskim przyjaciołom udało się wysłać na Ukrainę trzy auta dla wojskowych. Kolejne auta odbieraliśmy na polsko-ukraińskiej granicy. W razie potrzeby naprawialiśmy na miejscu i wszystkie zostały wysłane do naszych obrońców. O. Wasyl osobiście kilkakrotnie jeździł do strefy walk, wożąc tam najpotrzebniejsze rzeczy. – Którymś razem załadowaliśmy nawet całego busa i odwieźliśmy naszym chłopcom – mówi o. Wasyl.
– Może moje pytanie wyda się nieco dziwne, ale czy baliście się przebywając tam, gdzie toczyły się walki – pytam.
– Jestem kapłanem, ale jestem też mężczyzną, który w genach ma zapisane obronę i ochronę rodziny, bliskich, swojej ojczyzny – odpowiada kapłan. – Nie mogę walczyć z bronią w ręku. Ale mogę pomóc radą, pociechą duchową, dobrym słowem, moralnie i materialnie. Wielu moich przyjaciół i parafian broni Ukrainy i nadal będę robił wszystko, co jest możliwe, by niczego im nie brakowało – dodaje duszpasterz.
Wśród żołnierzy na froncie o. Wasyl odprawiał nabożeństwa o rychłe zwycięstwo. Przy tej okazji zawsze wspominał polskich przyjaciół. Gdy wracał do domu, miał w sercu pokój i zarazem odczuwał trwogę, bo chciał pomagać więcej i więcej.
– Jestem przekonany, że z polskim bratem wspólnie uda się nam pokonać wroga, bo z nami jest Bóg – podsumowuje o. Wasyl Smycniuk.
Sabina Różycka
Tekst ukazał się w nr 9 (421), 16 – 29 maja 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski