XLI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny „Wirtuozi” we Lwowie

Pomimo wojny na Ukrainie we Lwowie w dniach 20-29 maja odbył się czterdzieści pierwszy Międzynarodowy Festiwał Muzyczny „Wirtuozi”. W związku z tym, że w Filharmonii Lwowskiej obecnie znajduje się hub pomocy humanitarnej, w tym też na sali, podczas koncertów publiczność była tylko na balkonach. Wszystkie występy również można było oglądać online. Dochód ze sprzedaży biletów zostanie przekazany Siłom Zbrojnym Ukrainy, a darowizny z audycji internetowych zostaną przeznaczone na wsparcie pozostałych na Ukrainie muzyków.

– Dla mnie jest ważne, że festiwal nie zdradza swych tradycji – mówi dyrektor generalny Filharmonii Lwowskiej Wołodymyr Sywochip. – Przez ostatnie trzy lata zarówno 39 festiwal, jak i jubileuszowy 40., teraźniejszy 41. były zagrożone tym, że się nie odbędą. Zaczęła się pandemia i wszystkie imprezy zostały zakazane. Były tzw. „czerwone strefy” i nic nie mogliśmy zrobić. Ale prowadziliśmy transmisje internetowe. Do sali wpuszczaliśmy ograniczoną liczbę widzów. Teraz podczas wojny rozpoczęliśmy 41. festiwal. Rozumiemy to i wszyscy nam mówią, że jest to obecnie jedyny festiwal muzyki klasycznej, akademickiej, który odbywa się na Ukrainie w czasie wojny. Alarmy powietrzne zdarzają się praktycznie w trakcie koncertów. To wymaga odwagi. Podjęliśmy decyzję, że muzy nie mogą milczeć. My, artyści, nie możemy milczeć. W ten sposób możemy przekazać nasz ból, nasze uczucia do naszej rodzimej Ukrainy, ale też modlić się za pomocą muzyki za naszych obrońców. Na otwarciu festiwalu zabrzmiało „Requiem” Mozarta. Była to praktycznie msza żałobna za wszystkich tych, którzy już oddali życie za świetlaną przyszłość naszej Ukrainy. Robimy festiwal nie tylko dla lwowian, nie tylko dla muzyków. Festiwal też zachowuje swój status międzynarodowy. Niech to będzie kilka osób, ale są to prawdziwi patrioci, prawdziwi przyjaciele. Do Lwowa nie latają samoloty, nie jest łatwo dostać się tu, ale mimo wszystko oni przybyli – z Francji, z Hiszpanii. Dzisiaj zadyryguje nasz wspaniały przyjaciel z Polski, dyrygent Błażej Wincenty Kozłowski, który chce zadeklarować swoje wsparcie. Bardzo ważne jest, aby życie artystyczne było kontynuowane. Właśnie wróciła z Krakowa nasza Akademicka Orkiestra Symfoniczna „INSO-Lwów”, która wzięła udział w słynnym tam festiwalu filmowym. Za kilka dni nasza Orkiestra Kameralna pojedzie do Wrocławia na festiwal muzyczny. Oznacza to, że muzy nie milczą. W każdych okolicznościach odradza się nasza współpraca międzynarodowa i, jak mówimy teraz, wszystko będzie zwycięstwem.




Wybitny polski maestro Błażej Wincenty Kozłowski jest dobrze znany we Lwowie. Dyryguje gościnnie w Operze Lwowskiej, pod jego batutą nie raz występowała też Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Lwowskiej.

– Lwów to mój drugi dom i nie mogłem się bać przyjechać do własnego domu – mówi dyrygent. – Lwów to najpiękniejsze miasto. Miasto kultury. Absolutnie europejskie, na najwyższym poziomie wykonania muzyki i nie tylko. Zapraszamy na koncert i czekamy na zwycięstwo. Alarmy bywały podczas prób, więc mieliśmy czasem trochę rozrywki z tego powodu. A program jest taki bardzo symboliczny – uwertura „Przemienienie” Aleksandra Szymka oraz ostatni utwór Richarda Straussa „Śmierć i przemienienie” mają nam dać nadzieję na to, że wszystko się przemienie na lepsze. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polaków, ale też Ukraińców. Lwów to miasto, gdzie moja babcia się urodziła i wychowała, więc wiem, że jest tutaj nas niemało. Przyjeżdżajcie do Lwowa. Lwów czeka na was.






Młoda francuska skrzypaczka Eva Zavaro jest laureatką wielu prestiżowych konkursów muzycznych, m.in. pierwszego miejsca i nagrody specjalnej na 25 Międzynarodowym Konkursie im. J. Brahmsa w Pörtschach w Austrii w 2018 roku. Koncertowała w USA, Japonii, Chinach, Niemczech, Polsce, innych krajach. Po raz pierwszy przybyła na Ukrainę, do kraju, gdzie toczy się wojna. Rozmawiamy po polsku.

– Ja jestem z Francji, z Paryża, ale studiuję w Monachium, w Niemczech – mówi Eva Zavaro. – Moja matka jest Polką, więc mam rodzinę w Polsce i najbliższa sercu część rodziny jest w Lublinie. Ten koncert miałam zaplanowany na długo przed wojną. Półtora roku temu. Wcale nie było pewne czy ten koncert się odbędzie. Długo czekałam na potwierdzenie, aż w końcu dwa tygodni temu dostałam telefon, że będzie. Będzie na żywo. Będzie publiczność. Będzie na żywo też w Internecie, na Youtube. Więc przyjechałam. Dzięki zaproszeniu z Filharmonii mogłam przejść przez granicę i tu jestem. Jestem bardzo szczęśliwa, że to się udało.

Eva Zavaro podzieliła się też pierwszym swoim wrażeniem o Lwowie w czasie stanu wojennego.

– Jednocześnie widać, że ludzie są już przyzwyczajeni. Że już żyją normalnie, pomimo syren i pomimo tych taśm ochronnych na oknach. Stan wojenny jest odczuwalny, ale ludzie jakby próbują już się tym nie przejmować tak na co dzień. Już pierwszej nocy po raz pierwszy usłyszałam wycie syren, o piątej rano. Wstałam, nie wiedziałam co mam robić. Czy schodzić, czy nie schodzić do schronu. To jest oczywiście sytuacja, której nigdy nie przeżyłam dotychczas. Teraz czuję się przyzwyczajona i mam nadzieję, że to, że ja z Francji tu przyjechałam, jest też znakiem na to, że Ukraina jest bardzo dzielna i wciąż żyje. I jest zdecydowana dalej bić się i nie poddawać.

Koncerty 41. Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Wirtuozi” cieszyły się zainteresowaniem miłośników muzyki klasycznej – różnych pokoleń lwowian. Przyszli też przesiedleńcy, których jest sporo w tym mieście.

– Takie koncerty są potrzebne, ponieważ rozwój duchowy jest potrzebny nieustannie, zarówno w czasie pokoju, jak i wojny – mówi lwowianka Diana Orszulak. – Taka muzyka jest pozytywna dla duszy, dla emocji. Byliśmy już w teatrze, w operze i tam sala też była pełna. Myślę, że takie występy i koncerty są bardzo ważne nawet w tak trudnym czasie.

Konstanty Czawaga

Source: Nowy Kurier Galicyjski