Do historii można wejść, można się też w niej uwikłać. Ten człowiek tak właśnie uczynił. Rozbryzgując krew tysiąca mieszkańców miasta, pozostał wielką czerwoną plamą w historii wojennego Stanisławowa. Żydowskie matki w getcie straszyły nim nieposłuszne dzieci. Mowa tu o szefie stanisławowskiego gestapo hauptsturmführerze SS Hansie Krügerze. Był tu „pierwszy po Bogu”, chociaż jego stopień w hierarchii wojskowej odpowiadał skromnemu kapitanowi.
Młodość w stalowym hełmie
Hans Krüger był jedynym synem nauczyciela szkolnego. Urodził się 1 lipca 1909 roku w polskim Poznaniu, należącym wówczas do Niemiec. W 1918 roku Polska wywalczyła niepodległość i rodzina Krügerów zmuszona była przenieść się do vaterlandu.
Do nauki młody Krüger nie miał zapału. Ukończył jedynie pięć klas szkoły państwowej i dwuletni kurs gospodarstwa wiejskiego. Ale poświecić resztę życia na rozrzucanie gnoju po bezkresnych polach wcale nie miał zamiaru. W wieku 16 lat zapisuje się do nacjonalistycznej półwojskowej organizacji „Stalowy Hełm”. Bycie bojówkarzem Krügerowi się podobało. W 1929 roku jest już członkiem SA i ma stopień sturmführera (porucznika). Po roku chłopak staje się prawdziwym faszystą – otrzymuje legitymacje partyjną NSDAP.
SA były bojówkami partii, głównym instrumentem rozprawiania się z politycznymi oponentami. Po dojściu Hitlera do władzy Krüger osobiście uczestniczy w aresztowaniach niemieckich socjaldemokratów i komunistów. Następnie zostaje kierownikiem Wydziału politycznego w obozie koncentracyjnym Oranienburg, gdzie więziono komunistów i demokratów.
Dowódcą SA był Ernest Rem, były oficer bojowy i miłośnik chłopców. W 1934 roku Hitler zabił swego politycznego konkurenta. Jednocześnie zniszczone zostało całe dowództwo SA, a bojówki rozbrojone. Odtąd prym w Rzeszy wiodło SS. Podczas tych „przetasowań” Krüger był zbyt małą figurą i obyło się jedynie poniżeniem stopnia.
Początek II wojny światowej odkrył przed nim nowe możliwości. Krüger przechodzi do gestapo – tajnej policji, w której szeregach triumfalnie powraca do Poznania. Tu przypomniał Polakom wszystkie krzywdy swego dzieciństwa. Działa w krakowskim gestapo, gdzie zostaje zauważony i odesłany z awansem do Rabki koło Zakopanego. W willi byłego prezydenta RP Ignacego Mościckiego urządzono szkołę szpiegów i dywersantów, przygotowywanych do przyszłej wojny z sowietami. Krüger był jej dyrektorem, a jego zastępcą był niejaki Mykoła Łebid’ (pseudo „Wolny”).
Lato 1941 roku przyniosło mu kolejny wzlot w karierze. Z składzie sonderkommando Krüger jedzie do Lwowa, gdzie błyskawicznie przeprowadza operację wyniszczenia polskiej inteligencji. Pośród aresztowanych wówczas profesorów był Kazimierz Bartel – były premier Rzeczypospolitej. Tę zbrodnię Niemcy długo trzymali w tajemnicy i o losie lwowskich profesorów nikt nic nie wiedział.
Dni robocze
Na początku sierpnia 1941 roku Krüger otrzymuje awans na szefa stanisławowskiego gestapo. Zaczął ostro. W mieście stacjonowały wówczas wojska węgierskie, mające przekazać władzę Niemcom. Wycofując się Węgrzy mieli zamiar zabrać z fabryki Margoszesa cały zapas skóry. Załadowano nią ciężarówki, gdy tymczasem bramę fabryki zagrodziło auto gestapo z karabinem maszynowym. Do żołnierzy wyszedł niemiecki oficer i oświadczył, że rozstrzela każde auto, które będzie wywozić skórę. Węgrzy przestraszyli się i odeszli. Tym oficerem był naturalnie nasz Hans Krüger.
Na siedzibę gestapo Niemcy obrali gmach polskiego sądu i sowieckiego NKWD przy ul. Bilińskiego (ob. Sacharowa). Ulicę przemianowano na ul. Policji i zamknięto szlabanami. Na swoją rezydencję Krüger obrał sobie willę pod nr 28. Świadkowie mówią, że „szef” rzadko opuszczał granice ul. Policyjnej, a jeżeli już – to w samochodzie pancernym.
3 sierpnia przeprowadził operację „Błękitny poniedziałek”, podczas której zniszczona została cała żydowska inteligencja. Przy życiu pozostawił jedynie lekarzy, inżynierów i muzyków. Potem przyszła kolej na Polaków. Pod pretekstem rozpoczęcia roku szkolnego zaproszono do siedziby gestapo nauczycieli szkół i gimnazjów. Z tego spotkania z Hansem Krügerem nikt nie powrócił. Dopiero po wojnie dowiedziano się, że kwiat stanisławowskiej inteligencji spoczywa w Czarnym Lesie koło Pawłówki.
Nade wszystko Krüger lubił pieniądze. Przy czym domagał się ich z brutalną bezwzględnością. Pewnego razu zażądał od przewodniczącego judenratu (żydowskiego samorządu) Zajbalda 150 dol. USA. Temu udało się zebrać jedynie 100. Słysząc to, Krüger tak mocno kopnął Zajbalda, że ten później ledwo chodził. Pieniądze znalazły się natychmiast.
W arsenale szefa gestapo były również inne niebanalne zagrania. Jednym z najbogatszych mieszkańców przedwojennego Stanisławowa był ginekolog, Ukrainiec, Mychajło Kozak. Wiedząc, że ma żonę Żydówkę, Krüger zaproponował mu wyrobienie dokumentów na wyjazd za granicę. Rzecz jasna, nie za darmo – w gotówce i dolarach. Jeżeli nie – to „bramy getto zawsze są dla was gościnnie otwarte”. Nazwana suma przewyższała możliwości nawet Kozaka, ale ponieważ cieszył się on szacunkiem swoich polskich i ukraińskich kolegów, ci zebrali żądaną sumę. Po spłaceniu daniny rodzina Kozaków zniknęła z miasta. Wszyscy myśleli, że wyjechali za granicę, a tymczasem zostali rozstrzelani na dziedzińcu stanisławowskiego więzienia.
Krüger był melomanem. Nieźle grał na fortepianie, preferując walce Chopina. Zebrał z muzyków getta orkiestrę Żygo Wajsa, która wieczorami grała w restauracji dla gestapowców. Pod muzykę tej orkiestry pijani żołdacy zmusili tańczyć na golasa stanisławowskiego rabina Horowitza i pediatrę Zasławską. Oboje „tancerze” mieli ponad 70 lat. Pod koniec tańca – „walca śmierci” – Krüger osobiście ich zastrzelił nie wstając zza stolika.
Wprawdzie „Czarny Hans” spędzał czas nie tylko na pijatykach i zbierał dolary czy mordował Żydów pod muzykę. Okazał się wspaniałym kontrwywiadowcą – w kilka miesięcy rozgromił komunistyczne podziemie i sparaliżował działalność miejskiego AK.
Krwi hauptsturmführer się nie brzydził. Podczas masowego wyniszczania Żydów w Sołotwinie osobiście strzelał ofiarom w głowę. A lekarza Gutta, który odważył się podczas przesłuchania wymierzyć Krügerowi policzek, dosłownie rozerwały jego dwa owczarki, które stale mu towarzyszyły. Ofiary wybierał osobiście. Co dnia, około godz. 17 Krüger wchodził do przepełnionych cel więzienia i osobiście odczytywał „listę do rozstrzelania”. Wyczytanych rozstrzeliwano natychmiast na dziedzińcu więzienia przy odgłosach silników samochodowych. Więźniowie ze strachem oczekiwali wieczoru, wielu z nich wariowało.
Krwiożerczość szefa gestapo oburzała nawet etnicznych Niemców Stanisławowa. Napisali oni odpowiedni list do ministra spraw zagranicznych Ribbentropa. Ale nieszczęście przyszło z innej strony.
Kontroler i hrabina
Jesienią 1942 roku do Stanisławowa niespodziewanie przyjechał kontroler z Wydziału Rewizyjnego Rzeszy. W gestapo nagromadziła się olbrzymia ilość kosztowności, złotych monet, 6 tys. dol. USA i ponad pół miliona złotych – i wszystko to było niezaksięgowane! Na niektórych skrzyniach były spisy zawartości, ale faktycznie nie odpowiadały rzeczywistości. Podległy Krügera, odpowiadający za przechowanie kosztowności, strzelił sobie kulę w łeb. Dlaczego żydowskie złoto nie zostało spisane, Krüger nie mógł wyjaśnić.
Potem zjawiła się Karolina hrabina Lanckorońska. Dowództwo AK skierowało ją z misją wyjaśnienia losu polskich profesorów ze Lwowa i stanisławowskiej inteligencji, którzy bez śladu zaginęli w 1941 roku. Hrabina została szybko zdemaskowana i aresztowana przez gestapo. Przesłuchanie prowadził sam szef. Był pewien, że pani Karolina nigdy nie opuści murów więzienia i na przesłuchaniu był dość wylewny – zdradził jej wszystkie tajemnice swej działalności we Lwowie i Stanisławowie. Ale pomylił się.
O aresztowaniu hrabiny dowiedział się jej brat. Zwrócił się do włoskiej rodziny królewskiej, ci do Mussoliniego, a ten do Hitlera. Z rozkazu Heinricha Himmlera Lanckorońska została przeniesiona do lwowskiego gestapo. Tu opowiedziała to, co usłyszała od Krügera Walterowi Kutschmanowi. Ten był wrogiem Krügera i od razu jego raport powędrował do Berlina. Za zdradę tajemnicy państwowej skazano Hansa Krügera na rok więzienia, a potem zesłano do Francji na front Zachodni.
Proces stanisławowski
Koniec wojny zastał Krügera w Holandii, gdzie ten trafił do niewoli aliantów. Kanadyjczycy nie rozpoznali kata stanisławowskich Żydów. Ponadto, Krügerowi udało się przekonać aliantów, że siedział w więzieniu za udział w zamachu na Hitlera. Ci jednak nie bardzo mu uwierzyli i przetrzymali w obozie do listopada 1948 roku. Poczym puszczono go wolno.
Początkowo Krüger pracował komiwojażerem, wzbogacił się przy tym i ruszył w wielką politykę. Był szefem regionalnym Partii Wolnych Ludzi w Münster, przewodniczył Stowarzyszeniu Niemców Berlina i Brandenburgii, a nawet wysunął swoją kandydaturę do parlamentu Dolnej Ziemi Rein-Westfalia. Walczył też w 1962 roku o posadę burmistrza miasteczka Ludwigshauzen, gdzie mieszkał, ale… został aresztowany.
Trzy lata wcześniej w Izraelu ukazała się książka „Na twoich ruinach, Stanisławowie”, gdzie umieszczono wspomnienia stanisławowskich Żydów, którzy przeżyli Holokaust. Niemiecka prokuratura z zainteresowaniem zapoznała się z tym wydaniem i rozpoczęła sprawę karną. Razem z Krügerem na ławie oskarżonych zasiadło 17 byłych esesmanów. Jako świadek wystąpiła na sądzie Karolina hrabina Lanckorońska oraz wielu Żydów, którym udało się przeżyć wojnę. Niektórzy przyjechali z sowieckiego Iwano-Frankiwska.
Krüger nie okazał skruchy, twierdził, że to Żydzi rozpoczęli wojnę, i że „swoją pracę w Stanisławowie wykonywał z całą świadomością, że służy dobru ojczyzny”. 6 maja 1968 roku ogłoszono wyrok – dożywocie.
W 1988 roku Hans Krüger zmarł. Zmarł jako wolny człowiek, gdyż dwa lata wcześniej zwolniono go z więzienia za dobre sprawowanie.
Iwan Bondarew
Tekst ukazał się w nr 4 (392), 1 – 15 marca 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski