2 kwietnia 2022 roku, zdjęcia z wyzwolonej Buczy, Dmytrowki, Hostomela – to jest właśnie dehumanizacja
Miałem zamiar napisać o tym, co wydarzyło się dalej w marcu, ale to, co teraz wieczorem zobaczyłem w mediach, nie pozwala mi myśleć o niczym innym niż o tych niegdyś ulubionych miejscach pod Kijowem: Irpiń, Bucza, Hostomel… Ten chroniczny horror ze zdjęć torturowanych setek Ukraińców nie odpuszcza. Wyobrażam siebie, że jestem na ich miejscu, z rękami związanymi za plecami, moja żona i córka są gwałcone na moich oczach, torturowane i zabijane na podwórku własnego domu, przed tym zastrzelili mojego psa, zabili moją kotkę i zniszczyli dorobek całego życia… Jaką otchłań zgrozy musieli odczuwać ci ludzie… Jakie męczarnie przeszli, zanim „miłosierni wyzwoliciele” rosyjskojęzycznych Ukraińców zlitowali się nad nimi i zakończyli ich tortury strzałem?
W Buczy dopiero w pierwszych godzinach po wyzwoleniu znaleziono dół, zasypany piaskiem, w którym leżą zwłoki ponad trzystu torturowanych cywilów; mieszkańcy Irpienia i Hostomela leżą w pobliżu spalonych samochodów; ktoś zginął podczas jazdy na rowerze, i wciąż leży (?) siedząc na rowerze; ludzie z Dmytrówki próbowali uciec przed orkami żytomierską szosą i zostali spaleni całymi rodzinami od strzałów z czołgów i bojowych wozów piechoty. Wszyscy leżą tam nadal, w tej chwili, kiedy to piszę. I bezdźwięcznie, ale jakże ogłuszająco krzyczą! Mogą to być moi znajomi, których wielu miałem w tych niegdyś pięknych miasteczkach…Widok wykwintnego czerwonego manicure na palcach nieznajomej kobiety leżącej na asfalcie w nienaturalnej pozycji natychmiast dopełnia żywe wyobrażenie jej życia. Prestiżowa praca w Kijowie, zakup pięknego mieszkania w nowym domu w Irpieniu czy wreszcie wybudowanie domu w Buczy, syn, który chodzi do szkoły z pogłębioną nauką angielskiego, człowiek, który cieszył się, że zmienił samochód. Znam wielu takich ludzi.
Mam w moim telefonie historie niektórych znajomych z tych miejscowości. Mieli szczęście, że uciekli, tracąc wszystko.
– Żyjesz? dom stoi?, w pobliżu same walki…
– Cześć. Żyjemy! Dzięki Bogu! Tak, mieliśmy pecha z lokalizacją – dom znajduje się między Irpeniem a Buczą. Trzeciego dnia wojny zaczęli nas mocno bombardować. Czwartego dnia do naszego domu wleciał pocisk. Ostrzelali całe miasteczko z gradów. Bili wprost po domach ludności cywilnej. Wiele zostało zbombardowane. Cudem przeżyliśmy. Wreszcie się poddaliśmy i postanowiliśmy uciekać. Po prostu w czym byliśmy ubrani… Nie mieliśmy czasu na zebranie czegokolwiek. Trzy dni szliśmy przez punkty kontrolne z dzieckiem na rękach – moja córka akurat miała trzy miesiące. Kilkakrotnie w tej drodze trafialiśmy pod ostrzał. Samolot został zestrzelony nad nami i rozbił się niedaleko… Przeżyliśmy takie rzeczy… Ale najważniejsze, że żyjemy! Teraz jesteśmy na Zachodniej Ukrainie. Co dalej –nie wiemy…
– A mama i brat?
– Mamę zabrałem ze sobą. Sprzeciwiała się kategorycznie, dopóki nie wybito nam szyby. Mój brat przyszedł do nas później, kiedy Irpień został zbombardowany – miał tam mieszkanie. Wszyscy jesteśmy tu razem. Minął pierwszy szok – wracamy do zmysłów i myślimy o tym, jak żyć dalej.
Mój przyjaciel, inżynier dźwięku i utalentowany gitarzysta, ojciec czwórki dzieci, któremu teraz, w lutym, urodziła się córka, zdążył w ostatniej chwili opuścić Hostomel. Miał tam ładne dwupokojowe mieszkanie, na które ciężko pracował, pożyczając pieniądze. Pamiętam, jak poszliśmy razem podpisać dokumenty na zakup tego wymarzonego mieszkania. Po kilku trudnych dniach jest teraz w Niemczech z wyczerpanymi drogą dziećmi i żoną karmiącą niemowlę:
– Stary, czy twoje mieszkanie ocalało?
– Nie, przyjacielu… Miałem tam monitoring video. Więc online obserwowałem jak pocisk przyleciał na nasz balkon. Szkoda gitar, sprzętu, wszystkiego co zostawiłem.
Staliśmy na tym balkonie kilka miesięcy temu, żartując i pijąc piwo, patrząc na piękny staw z pobliską plażą. A potem podpici poszliśmy w nocy słuchać śpiewu słowika…
Inna moja znajoma z małym dzieckiem straciła mieszkanie w Buczy; kolega politolog ostatnio powiedział ze swego domu pod Hostomelem, że kadyrowcy chodzą pod oknami… Nadal nie mam od niego wiadomości… Moja wspaniała znajoma i koleżanka z Czarnobyla mieszka (bardzo chcę, żeby tak było) we wsi pod Iwankowem, zajętej pierwszego dnia po ataku orków. Do dziś nie mogę się z nią skontaktować… Inny mój kolega, przewodnik z Czarnobyla, miał szczęście, że opuścił swoje nowe mieszkanie w Irpieniu. Rodzinie moich przyjaciół udało się opuścić Kolońszczynę pod Makarowem, zostawiając swój ładny dom, który sami zbudowali. Są tam teraz ciała torturowanych, na zapaskudzonych podwórkach wypełnionych butelkami po alkoholu.
W zeszłym roku kilka razy razem z mamą i żoną jeździłem do Irpienia na spacer po jego nowych, bardzo pięknych parkach, wśród wysokich pachnących sosen, kiedy ograniczenia covidowe nieco zelżały…Potem kupiłem nowy rower i dojechałem z domu do mostu przed Irpieniem. Ten most jest teraz zniszczony, a obok niego zginęła rodzina składająca się z kobiety, dwójki dzieci i dwóch małych psów. Jeden z tych piesków, ciężko ranny, przeżył kilka godzin i zginął na rękach męża tej kobiety, ojca tych dzieci, który najwyraźniej został w ich domu, by zabrać niektóre rzeczy i nie trafił z nimi pod ostrzał z moździerza…
A w Buczy zimą spacerowałem z córką po pięknym dużym parku, o którym tyle słyszałem i chciałem tam dotrzeć. W końcu przyjechaliśmy w słoneczny zimowy, mroźny dzień. Śniegu było dużo i padaliśmy w śnieżne kopce, tworząc stopami i rękami śnieżne anioły…
Będąc dzieckiem znalazłem przy wjeździe do Hostomela, niedaleko umocnień z czasów II wojny światowej, resztki zardzewiałego sowieckiego karabinu maszynowego, kiedy z ojcem i matką wybraliśmy się na grzyby czy piknik. Wydaje się, że wojna nigdy nie opuściła tego terenu…
W moim telefonie mam też wiadomości od znajomych z innych miejsc na Ukrainie, dokąd „wyzwoliciele” przynieśli cierpienie.
Charkowska przyjaciółka, pracująca od lat w Hiszpanii, dzwoniła kilka tygodni temu:
– Dopiero dzisiaj rodzice odważyli się wyjechać na zachód ze znajomymi i moją 87-letnią babcią.
Dwie charkowskie znajome artystki pod ostrzałem wyjechały z córkami na zachód. Jeden znajomy facebookowy nie opuścił Charkowa i od ponad miesiąca siedzi w zimnych piwnicach, pod bombami, przeklinając wrogów. Inna znajoma dziennikarka nadaje stamtąd na żywo na ulicach pod ostrzałami.
Znajoma z Mariupola opuściła z dzieckiem miasto korytarzem humanitarnym. Czytałem na jej fb.
– Nie możecie sobie nawet wyobrazić, jakie to szczęście usłyszeć głos mamy! Na początku nawet nie zrozumiałam, że to ona! Ledwo mogła mówić, jej głos prawie ucichł, widocznie cały czas płakała. Pomyślałam, że z moim ojcem dzieje się coś złego albo że jest gdzieś przetrzymywany. Ale ojciec odebrał telefon. Powiedział, że są w Berdiańsku. Docierali tam ponad dwa dni!!! Odległość, którą w czasie pokoju pokonywało się nie więcej niż półtorej godziny! Moja mama zachorowała, ojciec ledwo przeżył nadciśnienie w piwnicy, moja rodzina… Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo cierpieli psychicznie! Byłam w piekle do 15 marca, a oni o dziesięć dni dłużej! W mieście, w którym jeden dzień cierpienia to jak cały rok!”
Czasem oglądam rosyjskiego opozycyjnego blogera, który codziennie umieszcza filmy na YouTube. W jednym z ostatnich powiedział, że wojna między Rosją a Ukrainą weszła w fazę totalnej nienawiści. Widział, jak rzekomo torturowano rosyjskich więźniów wojskowych, strzelając im w nogi. Nie usprawiedliwia agresji Putina, ale wzywa tych, którzy nie są na froncie, aby starali się zachować ludzką twarz.
– Jeśli lubisz patrzeć, jak twój wróg jest torturowany, ważne, abyś przezwyciężył to uczucie. Prowadzi to tylko do głębszego psychologicznego piekła.
Zgadzałem się z nim w sercu. Ale to było do wczoraj, zanim zobaczyłem zdjęcia zabitych w Buczy. Czuję, że już wpadłem do tego głębokiego piekła. Chcę zobaczyć ciała naszych wrogów. A im gorzej są okaleczeni – tym lepiej! Co ze mną?! Zauważam, że podświadomie czekam nawet na nowe „zdjęcia Buczy” z innych wyzwolonych wsi ukraińskich. Widziałem nagranie starszej kobiety biegnącej do naszych żołnierzy w jednym z tych miejsc i łkającej okropnym głosem, z okropnym wyrazem twarzy, ledwo wypowiadając: „Tak bardzo nade mną znęcali się i zgwałcili”. Boże, jakże to niewypowiedziane okropne! Ale coś obrzydliwego w środku chce jeszcze więcej tej ciemności… Więcej trupów… Więcej piekła… W duszy jakiś wypaczony magnes przyciąga cię do ludzkiego cierpienia i przerażenia. Czy zaraziłem się tym strasznym wirusem braku człowieczeństwa? Czy będę się cieszyć z okaleczonych zwłok wrogów i postrzegać jako coś zwyczajnego zdjęcia torturowanych? Bo wydaje się, że im więcej to wszystko widzę, tym bardziej się do tego przyzwyczajam. Czy w ogóle nadal jestem człowiekiem?
Chcę zobaczyć, co powie teraz ten opozycyjny rosyjski bloger. Po Buczy. Przemilczy? Ja zaś milczeć nie mogę…
Dmytro Antoniuk
Source: Nowy Kurier Galicyjski