Wielki odpust w Winnikach

Sanktuarium Matki Bożej Winnickiej koło Lwowa to jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie doroczny odpust parafialny z okazji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny trwa trzy dni. Jego zwieńczeniem jest dzień Matki Bożej Zielnej.

– Odnawiamy tradycje kultu Matki Bożej Winnickiej – wyjaśnił dla Kuriera ks. Leon Salamon, proboszcz tej parafii. – Przed wojną tutaj też był taki duży kult, dużo ludzie się zjeżdżało. Nawet mówili, że koniec kolejki wozów był tam gdzie jest fabryka drożdży. Jechali by pokłonić się Matce Bożej. Później, za czasów Związku Radzieckiego, było to wszystko zniszczone. Kościół został zamknięty, był tam magazyn mebli. Kościół został otwarty w 1994 roku. Kiedy przyszedłem w 2007 roku, odczułem tutaj wielką moc Matki Bożej. Zawsze mówię parafianom, wszystkim, że nie sam obraz jest cudowny, lecz miejsce, które sobie Matka Boża wybrała kiedyś jeszcze w XVIII wieku i tutaj zasłynęła. To jest ikona Matki Bożej Częstochowskiej, która została sprezentowana rodzinie Potockich i potem była nazwana Matką Bożą Winnicką z powodu cudownych uzdrowień.

Kiedy zaczęliśmy odradzać ten kult w 2007 roku, ludzie zaczęli bardzo prosić o różne uzdrowienia. I mamy dzisiaj bardzo dużo tych uzdrowień. Mimo tego, że obraz już był koronowany, zużyto pół kilograma złota, które parafianie przynosili, takie jak się mówi na czarny dzień zachowane złoto, żeby to ofiarować Matce Bożej. Znalazł się ofiarodawca w Chicago, który wylewał złote korony i zostały tutaj sprowadzone. Nasz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki koronował obraz i dzisiaj mamy największy skarb w tym kościele. Mamy parafiankę, która zachorowała na koronawirus. Całą parafią modliliśmy się za nią przez kilka dni, potem całą dobę. Ona była w reanimacji. Nie dawano jej szans. Ale kiedy zaczęliśmy się modlić poczuła się lepiej. W niedzielę sprezentowała złoty krzyżyk jako votum wdzięczności. Uzdrowień jest bardzo dużo.












Ks. Leon Salamon nie ukrywał swej radości, że coraz więcej ludzi przychodzi do tego miejsca.

– Świętujemy aż trzy dni – mówił dalej. – Zaczynamy zawsze w piątek, sobota, niedziela. Dzisiaj już drugi dzień i pełno ludzi na placu, którzy chcą się cieszyć, modlić się. Jest też jarmark. Na scenie występują grupy taneczne i śpiewające. Wieczorem zabrzmiała muzyka dawna. I nie tylko z Winnik, ze Lwowa też przyjeżdżają pielgrzymi.






Nasz kościół wybudowano według projektu architekta Bernarda Meretyna. Jest to perełka z XVIII wieku. To jest zabytek na skalę narodową Ukrainy i Polski przede wszystkim, dlatego że jakby nie Polska, to tego miejsca by nie było. Też ważne jest to, że dzięki Instytutowi POLONIKA trzy lata temu rozpoczęto konserwację fresków.

Tradycje odpustowe w rodzinach miejscowych Polaków są przekazywane z pokolenia na pokolenia.

– Podoba się ludziom, bo wszyscy są zajęci, każdy ma swoją pracę – powiedziała parafianka Krystyna Gałuszczak. – Jeden robi bukiety, drugi wianki plecie, bukieciki na ławki. Inni się zajmują kuchnią, sprzedają, a dochód idzie na rozwój naszej parafii. Teraz do nas przychodzi na odpust dużo ludzi. W dzień jeszcze nie widać, a w nocy to będzie gwarno. Cały plac będzie zajęty ludźmi. Występują różne dziecięce zespoły, ma do nas jeszcze orkiestra przyjechać wieczorem. I bardzo się cieszymy, że zaczęła się konserwacja fresków, myślę że za pięć lat skończą.

Małżeństwo Wsiakich dojeżdża do kościoła z pobliskiej wsi Lesienice.

– Bardzo dobrze, że ludzie się cieszą z tego wszystkiego, bo Matka Boska jest tylko jedna. Nie ma innej – powiedział Jurij Wsiakij. – Na naszym odpuście są Polacy i Ukraińcy. Dużo jest prawosławnych. Wszyscy przychodzą i wszyscy są zadowoleni.

– Jestem tutaj, na Ukrainie, dziesięć lat – dodała Arleta Świder-Wsiaka. – Spotkałam przyszłego męża i zdecydowaliśmy z dziećmi przyjechać na Ukrainę. Mieszkamy u niego, w Lesienicach. Najpierw jeździłam do katedry we Lwowie, do lwowskiego kościoła św. Antoniego, ale sąsiadka powiedziała: dlaczego masz tak daleko jeździć skoro w Winnikach jest kościół. Poszliśmy pierwszy raz z dziećmi. Dzieciom się spodobało. Proboszcz jest bardzo dobry, łączy ludzi. Podoba mi się, że prowadzi katechezę dla dzieci. Każdej soboty dzieci jeżdżą do Winnik i uczą się o Bogu. Najpierw ludzie się dziwili, że odpust trwa trzy dni, ale widzę, że z każdym rokiem przychodzi coraz więcej ludzi do kościoła. Po prostu o tym kościele mało kto wiedział.

Poznałem też w Winnikach rycerza Kolumba z tej parafii Zenona Puściznę.

– Cały odpust w naszej parafii jest organizowany wspólnymi siłami Caritasu i rycerzy Kolumba – powiedział Zenon Puścizna. – Wszystkie prace są wspólnie prowadzone. Wszystkie uroczystości, które odbywają się w tej chwili, są wspomagane przez naszą organizację. Bardzo czynnie się udzielają w nich rycerze Kolumba, pomagają władzom kościelnym, księdzu proboszczowi. Jest to jedno z największych świąt w naszej parafii, w Winnikach. Na ile możemy, pomagamy finansowo i pracą fizyczną, żeby to święto, na które zasługuje nasza Mateńka Boża, było rzeczywiście świętem. Żeby pokazać jaka wielka jest moc wiary i moc naszej Mateńki Winnickiej, która do dzisiaj czyni cuda. Można naocznie zobaczyć i uzdrowienia, i łaski przebaczenia, i pomoc. Mieszkam tutaj 15 lat. Przyjechałem z Polski. Wspomagam od samego początku parafię naszą tutaj w Winnikach i pracuję na chwałę Bożą, na chwałę naszej Mateńki Winnickiej.

Konstanty Czawaga

Tekst ukazał się w nr 15-16 (379-380), 31 sierpnia – 16 września 2021

Source: Nowy Kurier Galicyjski