Osoby wyznania prawosławnego i grekokatolicy na Ukrainie obchodzą święta Wielkanocne. W tym roku Chrystus Zmartwychwstał pod wycie syren alarmu lotniczego, a w cerkwiach nie było uroczystych paschalnych nabożeństw nocnych.
Rosja odrzuciła propozycję czterodniowego „rozejmu humanitarnego” podczas świąt, zgłoszoną przez sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zasugerowała wiernym powstrzymanie się od udziału w masowych nabożeństwach w świątyniach. Zwróciła się też z prośbą do duchownych o zminimalizowanie liczby osób uczestniczących w liturgiach.
Przed katedrą pw. Opieki Najświętszej Bogurodzicy (Pokrowy) Prawosławnej Cerkwi Ukrainy we Lwowie poświęcenie pokarmów odbyło się w sobotę i trwało od jedenastej godziny przed południem aż do dwudziestej drugiej.
– Usłyszeliśmy przed chwilą odwołanie alarmu powietrznego – mówi o. Wiktor. – Święta nie możemy odwołać, Pascha będzie, ale są wniesione pewne korektywy. Nie będzie w tym roku nabożeństwa w nocy. Każdego roku o północy śpiewaliśmy „Chrystus Zmartwychwstał!”. W tym roku, jak zwykłe, święcimy koszyczki, ale nabożeństwo rozpoczniemy w niedzielę o godz. 7 rano. Póki trwał alarm powietrzny, ludzi było mało, tylko pojedyncze osoby, teraz zaczęli przychodzić.
Na Ukrainie jest teraz dużo miejsc, gdzie przez działania wojenne fizycznie nie ma możliwości przyjść do cerkwi, dla tego w nocy będzie transmitowana Msza św. z Kijowa, której przewodniczyć będzie zwierzchnik Prawosławnego Kościoła Ukrainy metropolita Epifaniusz. Dołączymy się za pośrednictwem telewizji, by rozdzielić radość Zmartwychwstania Pana Jezusa Chrystusa. Ukraińcy są odważni, nawet pod wybuchami bomb ludzie idą do cerkwi na modlitwę. Nastrój nie jest może tak radosny, ale zaćmić Święto Zmartwychwstania się nie da.
Bardzo dużo osób przychodziło do spowiedzi w czasie Wielkiego Postu, byli uchodźcy wymuszeni, którzy dużo przeżyli. Trzeba było znajdować odpowiednie słowa. Dzisiaj widzę tu nie tylko naszych parafian, ale dużo ludzi przyjezdnych.
– Nasza rodzina jest może unikalna w skali Ukrainy, ale nie dla Lwowa – mówią Nadia i Konstanty Zinkiewicz ze Lwowa. – Tutaj jest dużo rodzin, którzy obchodzą święta w obrządku zarówno łacińskim, jak i bizantyjskim. Ja jestem katoliczką, a mąż jest prawosławny.
– Chcę podziękować Polakom za ich postawę – mówi Konstanty Zinkiewicz. – Dużo było osób, którzy chcieli nas pokłócić. Bardzo dziękuję i chcę prosić o wybaczenie za niektórych takich, co przyjechali i zachowują się nieuczciwie. Zapewniam, że to są ci, którzy wszystko robią dla tego, by nie było pokoju na Ziemi. W tym roku oni chcieli przeszkodzić nam w świętowaniu Paschy, ale się nie poddamy. Będziemy świętować. Zwyciężymy.
Chcę życzyć wesołych świąt wszystkim. I pokoju w naszym państwie. I żeby zapanował pokój na świecie.
– W koszyku mamy babkę, którą sama piekę według tradycyjnego przepisu – mówi Nadia Zinkiewycz. – W koszyku też jest kiełbasa, mięso, jajka, sól i masło, a także baranek. Bo tak musi być. W drugim koszyku ten sam zestaw. Dla mamy i dla nas. Bardzo się chce, żeby było jak zwykle. Nasz krewny w Czerkasach był ranny, dzisiaj przeszedł operację. Bardzo się cieszymy, że jest żywy i modlimy się, by wszystko było dobrze.
Na święta Wielkanocne przyjechało też sporo ukraińskich kobiet z dziećmi, które uciekły od wojny do Polski.
– Nie jest tak wesoło jak kiedyś było – mówi Michał Petryszyn. – Szkoda naszych żołnierzy, co giną codziennie. Pomagamy im. Polska pomaga dużo. Mam mini-busa, więc woziłem raz czasem dwa razy w tygodniu po 14-15 dzieci z Kramatorska, z Czernihowa. Zabieram tych dzieci z dworca kolejowego. Teraz tu jestem z rodziną. Przyjechali na trzy dni, ale tak się stało, że już tydzień są u nas. Jedna dobra pani oddała swój budynek i tam mieszka 15 osób z Charkowa, ze Lwowa. Dzieci chodzą do przedszkola w Spadkowicach. Dziękuję Polsce.
– Jesteśmy ze Lwowa – mówią Maksym i Nadia. – Święto, ale myślimy stale o wojnie, o tym, jak szybciej zwyciężyć to zło i żeby wszystko to się skończyło. Jest to główne pytanie dla każdego Ukraińca. By to światłe święto Wielkiej Nocy było pod pokojowym niebem. Wiemy, że nie jest to teraz możliwe. Trudno mi jest przestawić się na świąteczną nutę, gdy o poranku widzisz dzieci w Mariupolu, które chcą zobaczyć wreszcie słońce. Cichutko poświęcimy paschę, a jutro powrócimy do boju – każdy czym może. Potrzebne nam zwycięstwo i pokój, wtedy wszystko odbudujemy.
– Wcale się nie spodziewałam, że będę tutaj w te święta – mówi Nina Łewczuk, pochdząca z Zaporoża. – Paschę trzeba święcić w domu, z rodziną. Okupanci ostrzelali naszą zaporoską elektrownię atomową, był pożar. Mąż wysłał mnie do Lwowa, a sam pomaga tam naszym chłopcom w obronie terytorialnej. On jest emerytem. Co będzie dalej? Zbieram się wracać do domu. Ogródek trzeba sadzić. Bronią nas, a my robimy wszystko, żeby mogli nas skutecznie bronić.
Konstanty Czawaga
Source: Nowy Kurier Galicyjski