Nasza przedwojenna Ojczyzna w świetle danych statystycznych
Można zadać pytanie: jak wyglądała przedwojenna Polska w oczach cudzoziemca, np. młodego Belga, gdy nauczyciel zadał mu wypracowanie nt. „Przedstaw współczesną Polskę”? Na pewno zaczął od tego, że Polska jest krajem nie mającym kolonii, dominiów, protektoratów ani mandatów i jest zamieszkana przez 35 milionów ludzi białych, podczas gdy jego kraj ma 8 milionów ludzi białych i 14 milionów czarnych, znajdujących się w Afryce. Zapewne napisał, że Polska leżąc w Europie wschodniej graniczy z Litwą, ZSSR, Rumunią, Czechosłowacją i z Niemcami, zajmując około 390 tys. km2, a ludność jej jest w 75% wyznania katolickiego, 11% prawosławnego i prawie 10% mojżeszowego. Polska ma mały odcinek wybrzeża morskiego o długości 140 km, ale flota jej ma już 128 statków, zaś niedawno zbudowany port w Gdyni stał się największym na Bałtyku, a sama Gdynia z rybackiej wioski wyrosła w czasie piętnastu lat na nowoczesne 120-tysięczne miasto. Że tak pisałby młody Belg, jest rzeczą niemal pewną, gdyż w tym czasie o Polsce stało się w świecie głośno. Europa z zazdrością patrzyła na ogromne sukcesy Polski, takie jak budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdzie powstawały nowoczesne zakłady metalurgiczne. Nowe fabryki chemiczne w Mościcach i innych miastach uruchamiały produkcję, a koleje zbudowały 1770 km nowych torowisk.
W czasie trzech lat (1935–37) powstało około 330 tys. izb mieszkalnych w nowych budynkach i to w czasach, gdy nie było na budowach spychaczy i potężnych koparek, lecz praca była oparta na sile mięśni robotników i koników ciągnących prymitywne furmanki. W taki też sposób, w czasie 210 dni zbudowano kolej linową z Zakopanego na Kasprowy Wierch, zadziwiając sprawnością organizacyjną tej trudnej inwestycji, w której, gdy było trzeba, posługiwano się konikami huculskimi.
Powstały też zapory na Dunajcu: w Rożnowie i Czchowie dla elektrowni wodnych. Podjęto regulacje wielu rzek i budowę mostów, a także przystąpiono do rozwoju głównych dróg międzywojewódzkich. Trudno tu wyliczać wiele innych inwestycji. Kraj rósł w siłę, a jego pieniądz miał w tym czasie już bardzo dobre notowania na rynkach światowych.
Niestety państwom ościennym jak Niemcy i ZSRR taki wzrost siły sąsiada nie mógł się podobać. Niemcy dla umożliwienia łatwego przewozu przesyłek towarów przez Pomorze między ich głównym obszarem, a wyspowo położonymi Prusami Wschodnimi otrzymały od Polski przywilej taniego transportu kolejowego i przewoziły rocznie 4,4 miliona ton, jednak to nie zaspakajało ich ambicji. Od roku 1935 Niemcy domagały się od Polski wydzielenia osobnego, eksterytorialnego pasa terenu dla linii kolejowej i autostrady, które chcieli zbudować przecinając nasz teren Pomorza. Polska wiedziała, że gdyby to zrealizowano, zostałaby odcięta od dostępu do morza i dlatego nie mogła wyrazić zgody. Stało się to jednym z formalnych powodów, dla których Niemcy w 1939 roku wypowiedziały wojnę Polsce.
Dla Niemiec i Rosji kryjącej się pod nazwą ZSRR, wspomnienia o czasach rozbiorów ziem polskich między imperiami były bardzo zachęcające do powtórzenia. Oba kraje uknuły nowy rozbiór Polski, podpisując pakt Ribbentrop – Mołotow w sierpniu 1939 roku.
Napięta sytuacja związana z niemieckimi pogróżkami powodowała, że społeczeństwo interesowało się kierownictwem sił zbrojnych, w którym główną rolę pełnili:
– Generalny Inspektor Sił Zbrojnych – gen. Edward Rydz-Śmigły (od listopada 1936 r. mianowany marszałkiem Polski);
– Szef Sztabu Głównego – gen bryg Wacław Stachiewicz.
Wiosną 1939 roku mieliśmy 300 000 żołnierzy pod bronią, licząc razem: formacje lądowe, Marynarkę Wojenną oraz Korpus Ochrony Pogranicza. Późniejsza mobilizacja przewidywała armię 900 tysięczną, a nawet jeszcze większą, bo liczącą 1,2 miliona, pod warunkiem, że uda się zakupić odpowiednią ilość uzbrojenia.
Jako ciekawostkę można podać tabelę wynagrodzeń dla wojskowej kadry zawodowej.
STOPIEŃ – UPOSAŻENIE ZASADNICZE
marszałek – 3000 zł
generał broni – 2000 zł
generał dywizji – 1500 zł
generał brygady – 1000 zł
pułkownik – 638 zł
podpułkownik – 524 zł
major – 435 zł
kapitan – 345 zł
porucznik – 265 zł
podporucznik – 206 zł
chorąży – 230 zł
pozostali podoficerowie 137–194 zł.
Dla kadry zawodowej nie były to wynagrodzenia pozwalające utrzymać rodzinę na odpowiednim poziomie i z tego powodu dla żonatych dodatek na ten cel wynosił średnio 60 zł/ mies.
Do niektórych stanowisk w służbie przywiązane były dodatki zależne od pełnionych czynności np. dla dowódcy: dywizji 700 zł, pułku 350 zł, baonu piechoty 155 zł, kompanii 105 zł, plutonu 75 zł.
Od roku 1935 Polska wydawała co roku aż około 33% środków budżetowych na cele wojskowe tj. tyle co w tym czasie wydawały Jugosławia i Rumunia. Inne kraje zadawalały się wydawaniem 10 do 20%, z wyjątkiem rekordzisty jakim była Japonia osiągająca aż 46%.
Naród też nie szczędził własnych pieniędzy i wielu ludzi zanosiło swoje oszczędności do banku wpłacając na konto Funduszu Obrony Narodowej. Autor, za pozwoleniem rodziców, wysypał całą zawartość swojej skarbonki na ladę w PKO, a urzędnik z poważną miną przeliczył wszystkie grosiaki i wystawił pokwitowanie. W którąś letnią niedzielę ludność miasta zeszła się na duży skwer, gdzie wojsko wystawiało swoje nowe nabytki i można było dotknąć „własnego” działka czy karabinu maszynowego.
Ludność zaopatrywała się w maski gazowe, gdyż według Ligi Obrony Powietrznej było pewne iż nowoczesna wojna jaka nadchodzi będzie prowadzona przy powszechnym użyciu gazów bojowych, wypróbowanych w I wojnie światowej. Kupowano maski nie tylko dla dorosłych, ale były specjalne odmiany dla dzieci, a także i dla koni, które były podstawową siłą pociągową w wojsku. Maski wystawiano w witrynach sklepów, zachęcając do kupna. Jedni nabywali tylko dla najbliższej rodziny, ale byli też tacy, którzy kupowali bardzo duże ilości uważając, że jako pracodawcy mają honorowy obowiązek zabezpieczyć ze środków własnych pracowników i ich rodziny.
Bohdan Łyp
Tekst ukazał się w nr 5 (369), 16–29 marca 2021
Source: Kurier