Tramwaj linii turystycznej numer 129 na lwowskich ulicach

Pierwszy tramwaj elektryczny wyjechał na ulice Lwowa 129 lat temu. Z tej okazji na początku czerwca w zajezdni tramwajowej przy ulicy Gródeckiej odbyła się jednodniowa wystawa, na której zaprezentowano pojazdy, które niegdyś jeździły w mieście. Uwagę zwiedzających przykuwały te najstarsze, pięknie odrestaurowane, jak również nowoczesne tramwaje, które nadal służą mieszkańcom Lwowa.

Na wystawie można było zobaczyć jeden z najstarszych tramwajów, wyprodukowanych w Polsce – Sanok SW-1, który pamięta czasy II Rzeczypospolitej. Do Lwowa trafił z Krakowa w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku. To była „złota era” tramwajowa, gdy zawód motorniczego należał do jednego z najbardziej prestiżowych. Dziś można go porównać z pracą w IT – opowiada Olga Baczewska, rzeczniczka prasowa LKP Lwiwelektrotrans. A jeszcze tramwajarze dzielnie walczyli w obronie miasta w każdym konflikcie, za co nieraz płacili bardzo wysoką cenę. Niedawno podczas prac ekshumacyjnych na Cmentarzu Łyczakowskim zostały odnalezione szczątki dyrektora Miejskich Zakładów Elektrycznych. Polak z pochodzenia został rozstrzelany przez sowietów. Dziś kontynuują swe zbrodnie, zabijając Ukraińców. Więc mamy wspólny ból z braćmi Polakami i wspólną radość. Powinniśmy pamiętać o takich wydarzeniach – podsumowała Baczewska.






fot. Aleksander Kuśnierz / Nowy Kurier Galicyjski

Do organizacji wystawy tramwajów dołączyli liczni wolontariusze – zwykli lwowianie, którzy interesują się transportem elektrycznym. Według 15-letniego wolontariusza Andrija Czornego, lwowski transport elektryczny – tramwaje i trolejbusy, bardzo dobrze się rozwijają. Połączenia są praktyczne. Wagony mają WiFi. Działają różne systemy lojalności i co najważniejsze – przejazd jest tańszy niż w autobusach czy marszrutkach. Obecnie przejazd w lwowskim tramwaju kosztuje 10 hrywien, a za bilet w autobusie trzeba zapłacić 15 hrywien. Kurs złotego to 1 do 8,5 hrywien. Dzisiaj we Lwowie funkcjonuje 8 kierunków tramwajowych. Codziennie tramwaje przewożą ponad 150 tys. pasażerów. Najdłuższy kierunek tramwajowy to nr 4 – łączy dworzec kolejowy i największe lwowskie osiedle – Sichów. Rozciąga się na 18 km.






fot. Aleksander Kuśnierz / Nowy Kurier Galicyjski

W 1894 roku z okazji otwarcia Powszechnej Wystawy Krajowej zaczął kursować we Lwowie pierwszy tramwaj elektryczny. Długość pierwszego połączenia wyniosła 8,3 km – od Dworca Kolejowego do Parku Stryjskiego, gdzie znajdowały się główne obiekty wystawy. Był to czas, kiedy panowały negatywne stereotypy dotyczące elektryki, więc tramwaje napędzane „magiczną siłą” odbierano w ówczesnym Lwowie jako skandal. Natomiast kierowcy konnych tramwajów uważali elektryczne wagony za wielkiego konkurenta. Historyk z Lwowskiego Miejskiego Muzeum Historycznego Aleksander Aristarchow opowiada, że z tym traktowaniem elektrycznych pojazdów wiązały się nieraz komiczne przypadki. Przy ulicy Łyczakowskiej żony lwowskich kierowców konnych tramwajów obrzuciły kiedyś pierwszy tramwaj elektryczny pomidorami i zgniłymi jajkami. A niejaka pani Skorobecka, żona jednego z motorniczych, jak pisały wówczas gazety lwowskie, „złożyła z odpowiednią gestykulacją ofertę tramwajowi fizycznie niemożliwą do zrealizowania”. Wspomniana pani, zarzuciwszy na plecy spódnicę i pochylając się tyłem do tramwaju, pokazała miejsce, gdzie ma być „pocałowana”– opowiadał historyk. – Na początku tramwaje elektryczne we Lwowie jeździły innymi torami niż tramwaje konne. I do pierwszego wypadku doszło po miesiącu pracy elektrycznego pojazdu, latem 1894 roku. Po tym incydencie lwowski magistrat zadecydował o uporządkowaniu zasad ruchu drogowego – mówi Aristarchow.






fot. Aleksander Kuśnierz / Nowy Kurier Galicyjski

Więcej z historii lwowskich tramwajów można było się dowiedzieć podczas wycieczki po Lwowie, trwającej około godziny. Chętni wycieczkowicze skorzystali z tramwaju pod symbolicznym numerem 129. Dla wielu osób był to nie tylko sposób na spędzenie czasu, ale także okazja do pogłębienia wiedzy o historii Lwowa. Dzięki wystawie retro tramwajów lwowianie i goście miasta, przynajmniej na chwilę mogli zapomnieć o wojennej rzeczywistości.

Andrzej Końko

Source: Nowy Kurier Galicyjski