Powiedz Synowi!

– Ile razy mam przebaczyć, gdy brat zawini? Aż siedem? – obliczał Piotr Apostoł. Choć od jego rozmowy z Chrystusem mijają tysiące lat, nad Bałtykiem słychać echo odpowiedzi – nie pamiętaj krzywd, przebaczaj zawsze.

Jesteśmy w kościele pw. Świętych Piotra i Pawła w Gdańsku przy ul. Żabi Kruk 3, który jest Diecezjalnym Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej z kościoła ormiańskiego w Stanisławowie. Stoimy pod ścianą nekropolii, gdzie 16 stycznia 2022 roku zawisł Krzyż Pamięci z ziemią pochodzącą z miejsc męczeństwa Polaków – ofiar zbrodni drugiej wojny światowej. Nie przypadkiem jest on darem dla tego Sanktuarium.

Przy wejściu do tego kościoła, na Starym Przedmieściu, rozpostarła ramiona siedmiokrotna Golgota Polaków (autor projektu: Jacek Ilecki, wykonanie: Leszek Szupiński). Objęła pełnię – bólu i miłosierdzia – przypominając siedem boleści Panny Łaskawej, siedem dylematów etycznych św. Piotra, który wraz z Apostołem Narodów patronuje tej parafii.

To czarny krzyż opleciony cierniem jak drutem kolczastym. U podstawy orzełek w koronie. Poniżej – kapsuły symbolicznych siedmiu cmentarzy. Jakby przyczepione do skały. Przezroczyste witryny niczym klepsydry osłaniają przesypany piach. Pod krzyżem tabliczki z nazwami „kwater grobowych”: Westerplatte 1939 – Stutthof 1939 – Piaśnica 1939 – Szpęgawsk 1939 – Polonia, Pocztowcy, Zaspa 1939 – Charków, Bykownia, Katyń, Miednoje 1940 – Stanisławów, Czarny Las 1941.

Siedem miejsc przeklętych przez ludzi. Siedem garści prochu. Pod takimi krzyżami zwykle powtarza się słowa narodowego dramatu: Jeśli zapomnę o Nich – Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie

Duszę miecz przeniknie

Okolicznościową Eucharystię podczas uroczystości poświęcenia Krzyża Pamięci sprawowali wraz z ks. proboszczem Cezarym Annusewiczem ks. proboszcz parafii Chrystusa Króla Bartłomiej Stark (kustosz Pamięci Bł. Ks. Franciszka Rogaczewskiego), ks. proboszcz parafii św. Bpa Stanisława Męczennika z Wrzeszcza Zbigniew Cichon (kaznodzieja podczas mszy świętej, kustosz Pamięci Bł. Ks. Bronisława Komorowskiego i nowo mianowany kapelan Koła Polonii Gdańskiej), ks. infułat Daniel Nowak, proboszcz parafii Chrystusa Króla i Bł. Alicji Kotowskiej w Wejherowie (kustosz Miejsca Pamięci w Piaśnicy, który poświęcił Krzyż Pamięci), o. Tomasz Jank, gwardian i rektor z kościoła św. Trójcy, gdzie w pobliżu kościoła na ul. Kładki znajduje się dawna Victoriaschule (tu miały miejsce pierwsze aresztowania Polonii Gdańskiej – ok. 3 tysiące maltretowanych więźniów, którzy trafiali do obozu koncentracyjnego w Sztutowie).

– Wszystko, co najpiękniejsze i najważniejsze, czym się zachwycaliśmy w naszym i innych życiu oraz czym jeszcze dziś żyjemy, swoje istnienie zawdzięczamy modlitwie i pracy naszych rodaków tamtego czasu, okupionej nieraz wielkim wyrzeczeniem, trudem, mozołem, cierpieniem, a wreszcie śmiercią – mówił ks. Cichon podczas kazania. – Winniśmy uczyć się od ludzi, którzy kształtowali bliską nam historię naszej ojczyzny przez swoje słowa i dzieła, szczególnie tu, w naszym mieście, w Gdańsku.

Bo wolność krzyżami się mierzy

Trzeba się uczyć tych siedmiu miejsc, które Krzyż Pamięci osłania, pytać o ich tajemnice. Przebaczać nie tylko siedem razy. Bo zbrodni człowiek nie jest w stanie przebaczyć bez Boga.

Dlatego stąd, od Księgi Zmarłych umieszczonej w nekropolii Sanktuarium, zapisanej anonimowymi historiami (opis poszczególnych miejsc męczeństwa Polaków – Elżbieta Grot), trzeba przejść pod ołtarz do Panny Łaskawej „nazywanej Matką Wszelkich Niepodobieństw”. Tak mawiał o Niej swoim przyjaciołom ks. Kazimierz Filipiak, proboszcz ze Stanisławowa, pierwszy opiekun pamiątek stanisławowskich w Gdańsku: „Nie ustawać w żarliwych modlitwach, wierzyć i czekać”…

Spod Krzyża Pamięci w gdańskim kościele wychodzimy więc w stronę prezbiterium, by stanąć naprzeciw Cudownego Obrazu Matki Bożej Łaskawej – powojennej „Repatriantki”. Przybyła z okolic Czarnego Lasu (kryjącego doły śmierci, tereny w odległości ok. dziesięciu kilometrów od Stanisławowa).

Cofnijmy się do wielkich dni, rokrocznie upamiętnianych w maju w Sanktuarium, które pięknieje architektonicznie i duchowo pod opieką konserwatorską ks. prałata Cezarego Annusewicza, od roku 1995 proboszcza parafii rzymskokatolickiej pw. Świętych Piotra i Pawła i od 2009 roku proboszcza terytorialnej Ormiańskokatolickiej Parafii Północnej. Będąc kustoszem Sanktuarium, realizuje prace projektowe, ubogacając i odnawiając świątynię. Od powojennych lat stopniowo odzyskiwała ona świetność, stając się wizualnie coraz bardziej godnym domem dla stanisławowskiego Cudownego Obrazu Matki Bożej Łaskawej.





fot. Aleksandra Niewierowska

Korona i prorok Izajasz

Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie będą więcej mówić o tobie „Porzucona”, o krainie twej już nie powiedzą „Spustoszona”. Raczej cię nazwą „Moje w niej upodobanie”, a krainę twoją – „Poślubiona” (Iz 62,3-4).

Te słowa z czytań niedzielnych przypadły w kalendarzu liturgicznym na dzień, w którym u Świętych Piotra i Pawła wierni święcili Krzyż Pamięci, a wraz z nim świątynia przyjęła ziemię z pomorskich i kresowych cmentarzy. Wybrzmiewały tej niedzieli w kościołach wraz z Ewangelią o Kanie Galilejskiej. Szczególna to Ewangelia, która wiąże się z Kaną Jasnogórską, a więc także z Matką Łaskawą Stanisławowską. Skąd takie porównanie?

Umieszczony w ołtarzu gdańskiego kościoła wizerunek zwany niegdyś Jasnogórskim, Częstochowskim (z przełomu XVII/XVIII w.) jest odsłaniany jedynie podczas nabożeństw. Górował niegdyś nad wschodnimi granicami ojczyzny i powszechnie znany był jako „obraz płaczący”. Prawie siedemdziesiąt siedem lat temu, spoglądając spod sklepienia kościoła ormiańskiego w Stanisławowie (wówczas kościoła parafialnego Najświętszej Maryi Panny Łaskawej), Matka Boża przywracała nadzieję, uzdrawiała, roniła łzy (cud łez po raz pierwszy w 1742 roku). Ikona była przez stulecia otaczana wielką czcią jako replika obrazu Jasnogórskiej Królowej Polski – malowidło skopiowano na płótnie, twarz Madonny Płaczącej nie ma charakterystycznych blizn (oryginalna nazwa pochodząca z archiwalnych źródeł: Imago B.V.Mariae Gratiosae in Ecclesia Armenorum Stanislaopoli miraculis clara – Obraz NMP Łaskawej w kościele ormiańskim w Stanisławowie, cudami słynący).

Tuż przed wybuchem wojny (30 maja 1937) podczas obchodów koronacji Obrazu cały naród składał w Stanisławowie wyjątkowy hołd tronującej Matce i Jej Synowi (jak podają ówczesne źródła – nawet w oknach innowierców i na gmachach ruskich instytucji widniały emblematy maryjne oraz narodowe).

Trzeba powiedzieć, że powojenna historia nie zna tak doniosłych uroczystości zwieńczenia koronami papieskimi wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem, które jednoczyłyby na ziemiach polskich zarówno różne wyznania, instytucje, jak i społeczeństwo obywatelskie (w międzywojennym okresie było trzynaście koronacji, ta zaś stała się symbolem wiary miasta i 50-lecia kapłaństwa abpa Józefa Teodorowicza, metropolity obrządku ormiańskiego i wielkiego patrioty). Rangę nadaną temu pozornie lokalnemu wydarzeniu wypada porównać jedynie z pierwszą poza Rzymem koronacją papieskimi diademami pierwowzoru – Obrazu Częstochowskiego (1717) – która na Jasnej Górze zgromadziła ponad 200 tys. pielgrzymów – oraz późniejszymi, zainspirowanymi przez Prymasa Tysiąclecia, Jasnogórskimi Ślubami Narodu (1956). Sam zwyczaj koronacji wizerunku Maryi przywędrował do Polski z Europy Zachodniej. Dość powiedzieć, że w Stanisławowie lat trzydziestych, od wieków nazywanym na cześć Maryi Grodem Dziewicy, koronacja cudami słynącego obrazu NMP Łaskawej – Matki Bożej „Częstochowskiej” – była aktem wiary wielu środowisk i dowodem jedności trzech Kościołów (ormiańskiego, greckiego, łacińskiego). Był to akt dokonany przez najwyższe władze duchowne, za zgodą Stolicy Apostolskiej, w niecałe dwie dekady po odzyskaniu niepodległości. Czy tak duże ożywienie religijne i wzmożony zapał ludzi, którzy do Stanisławowa zjechali z całej Polski, ba – Europy (jak choćby wierni obrządku ormiańskiego), można wytłumaczyć jedynie osobistymi i wspólnotowymi odczuciami?

Uroczystości były jak na owe czasy gigantyczne pod względem rozmachu – logistycznego, medialnego, zaplanowania kompozycyjno-estetycznego przestrzeni miasta, przede wszystkim zaś zdumiewa jednomyślność i powszechny entuzjazm (zachowały się dokumenty archiwalne oraz film; na jednym ze zdjęć w tłumie i procesji widać o. Maksymiliana Marię Kolbego). Śledząc w zapisach historycznych stanisławowską manifestację, można przypomnieć sobie eksplozję zaangażowania, radości i dumy oraz mobilizację społeczną podczas pielgrzymek Jana Pawła II do ojczyzny. W przedwojennym wydarzeniu należałoby jednak upatrywać coś więcej niż motywację społeczno-polityczną, ów pozareligijny kontekst, chętnie przywoływany współcześnie, w jakże zlaicyzowanym wieku. Otóż, tytuł Królowej Narodu Polskiego sięga 2 poł. XVI stulecia, Matkę Bożą Częstochowską nazywał „Królową nieba i naszą” Jan Długosz, Maryjny tytuł królewski ponawiały śluby polskich władców – Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej (1656) czy Michała Korybuta Wiśniowieckiego na Jasnej Górze (1669). Jedno jest pewne. Stanisławowianie pokazali, kim są, jakie zadania mają mieszkańcy miasta oraz naród. Korony Maryi były nobilitacją ludzi wolnych, powołanych do nadziei. Mówiły wszystkim o godności wiary. Ludzie oddający najwyższą chwałę Chrystusowi i Jego Matce uwierzyli w swoje powołanie i pochodzenie – dzieci królewskich.

Maryjny kult stanisławowski dorównywał przed wojną jasnogórskiemu, o czym nawet tutaj, w Gdańsku, gdzie obecnie znajduje się Cudowny Obraz i zarazem Zaułek Ormiański z chaczkarem symbolizującym polsko-ormiańskie związki, nie wszyscy wiedzą.

Triumf wiary w Maryjnej twierdzy stanisławowskiej, wschodniej stanicy katolicyzmu zmienia się w żałobę, upokorzenie. Zdawać by się mogło, że od tej chwili Złotym Koronom Stanisławowskim urąga chichot dziejów. Kalwarie polskie podczas pożogi wojennej nie są obce Matce, wkrótce rozpoczyna się droga Kresowiaków w nieznane. W maju 1946 roku także Matka Boża Łaskawa żegna się ze Stanisławowem, mija słupy graniczne, ukryta na wozie z podwójnym dnem, ochraniana przez starszych Ormian, którzy w porozumieniu z ostatnim proboszczem parafii ormiańskokatolickiej ks. Kazimierzem Filipiakiem ukradkiem wywożą podczas akcji repatriacyjnej największy skarb tego miasta. Od przemocy sowieckiej Obraz zostaje cudem uratowany, także dzięki niebywałym staraniom kapłana. Wynosząc i chowając wota, by je ratować, ks. Filipiak zdoła przechytrzyć enkawudzistę, który chce zarekwirować cenny „zabytek ze złotymi koronami”. Do 1958 roku razem ze swoim kapłanem Matka Boża Stanisławowska tuła się anonimowo po Polsce Ludowej (najpierw przybywa w okolice Jasła, potem jest w najmniejszym kościele w Opolu, następnie w archidiecezji gnieźnieńskiej, wreszcie w domu ks. Filipiaka w Tymbarku pod Limanową). Po tzw. politycznej odwilży władze PRL oddają Kurii Gdańskiej ruiny historycznej fary Starego Gdańska, spalonej przez Rosjan (podczas bombardowania zginęli tu, pod walącym się stropem, uciekający do kościoła gdańszczanie). Mury od zakończenia wojny stoją okaleczone, nieoszczędzane przez siły przyrody, niczyje, bez przyszłości. Dziwnym trafem, a raczej zrządzeniem Opatrzności, w święto Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła, 18 maja 1959 roku, Jej kaplicą staje się zakrystia kościoła Świętych Piotra i Pawła. Przybywa tu w cudownym Obrazie w dzień po Zesłaniu Ducha Świętego. Przeznaczone Jej z niezrozumiałą konsekwencją nader skromne miejsce przypomina, że podobnie jak przed dwoma tysiącami lat przyszła brzemienna do stajni, tak teraz gości Ją kaplica kościoła, który w XIX wieku był magazynem słomy i siana. Zachował się fragment okolicznościowego kazania z tego dnia. Ks. prałat Bernard Polzin mówił: „Dzisiejsze poświęcenie maleńkiej kapliczki w zwalisku gruzów kościoła św. Piotra i Pawła podobne jest do ziarna gorczycznego, które zapowiada żywotny rozrost w potężny i wspaniały kościół. Ziarno tej małej kapliczki jest wyborowe, bo niebawem rozbłyśnie w nim znowu po wiekach blask wiecznej lampki i znowu rozkwitać będzie kult Matki Bożej i dobrze, że tej Łaskawej” (A. Staniszewski, Odbudowa kościoła św. Piotra i Pawła jako sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Gdańsku w latach 1945–1995, Biul. Orm. Tow. Kult. 36/37, 2004, s. 21).

Patronka Grodu Dziewicy nie przeszła, jak chcieli sowieci, do historii muzealnej. Troje ludzi, polski duszpasterz wiernych obrządku ormiańskiego i para Ormian, ocaliło Ją przed znieważeniem, jakiego doznałaby w skansenie religii i ateizmu, na który w czasach ZSRR zamieniono w Iwano-Frankiwsku świątynię pod Jej wezwaniem. Chylący się ku upadkowi dom Boży, który w pierwotnym planie zagospodarowania Gdańska miał być całkowicie wyburzony (obiekt zniszczeń także sił rosyjskich w XVIII w.), witał Królową z Kresów. I jak to Ona – będąc nieustannie w drodze – wybrała to, co małe i ubogie. Odpoczynek znalazł się niemal dziewięćset kilometrów od miejsca koronacji, ale w latach 80. Ormiańskie Sanktuarium Maryjne w Gdańsku ks. Filipiak będzie opatrywał już oficjalną nazwą – Sanktuarium NMP Łaskawej Stanisławowskiej.

Nastał dzień, w którym otrzymała niesłychane wotum, jakim jest ziemia ofiar kresowych i pomorskich. Wsród nich, jak na wyciągnięcie dłoni, grudka tamtej ziemi, stanisławowskiej. Uroczyste poświęcenie Krzyża Pamięci sprawiło, że dawne czasy stanęły przed oczami nowego pokolenia, które spotkało się u Niej w poczuciu, że jest Matką jedności.

Doświadczyli tego wierni z dekanatu Gdańsk-Śródmieście, z parafii Chrystusa Króla, Stanisława Biskupa, Zaspy, Przymorza. Łączyły się: Koło Stanisławowian z Krakowa, Wrocławia, Warszawy i wielu innych miejsc, do których wysłane zostały powiadomienia o uroczystości. Zaproszeni byli Goście: Piotr Tarnowski, Dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie, Piotr Mazurek, Prezes  Towarzystwa Przyjaciół Gdańska, które skupia dawną Polonię Gdańską, Rodzina Katyńska z  Prezes Hanną Wielesiuk, przedstawiciele Rodziny Piaśnickej z Wejherowa, Generalny Konserwator tejże świątyni Tomasz Korzeniowski.

Przybyli tutaj i Oni – jakże pokorni, w prochu, pyle. Utrudzeni pielgrzymowaniem do naszej pamięci. Wtuleni w Matkę Łaskawą. Wyszydzeni, zhańbieni, polegli w walce, zabici strzałem w tył głowy, zakatowani, umierający w obozowych głodowych komorach i celach więziennych, na choroby zakaźne, uśmiercani zastrzykami z fenolu, rozszarpywani przez psy esesmanów, grzebani żywcem, pozbawiani imion, praw do grobów.

W Kanie Jasnogórsko-Stanisławowskiej oczekują korony chwały – powstania z martwych, jedności i pokoju. Spod ich Krzyża Pamięci „spustoszona”, „porzucona” ziemia woła do Boga. O „poślubienie” przez sprawiedliwość i miłosierdzie.

Siedem uderzeń w sercu Matki

Westerplatte agonia. Pierwsza stacja drogi, z której nie można zejść – „nie wolno zdezerterować”. Raport o 20 zabitych polskich żołnierzach, do 50 zabitych po stronie najeźdźcy (według dowództwa Rzeszy – zginąć miało 400 niemieckich żołnierzy i funkcjonariuszy). Preludium obozu śmierci polskich żołnierzy w Sztutowie.

Stutthof –  niecałe 40 km na północ od Gdańska, w miejscowości Sztutowo, pierwszy obóz koncentracyjny na terenie Polski, pół hektara ziemi otoczonej drutem kolczastym, jedyna droga do wolności wiodła przez krematorium. Pierwszy transport – około 150 ludzi. Miejsce deportacji kilkunastu tysięcy Polaków pochodzących z Pomorza, w tym 4500 Polaków i około 1000 Żydów – mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska. 110 tysięcy więźniów pochodzących z 28 państw. Wśród nazwisk: ks. Marian Górecki, ks. Bronisław Komorowski, ks. Franciszek Rogaczewski. Błogosławieni.

Piaśnica – zbrodnia niemiecka w lasach, 30 zbiorowych mogił. Największe miejsce masowych egzekucji w województwie pomorskim i drugie miejsce po KL Stutthof pod względem liczby zamordowanych osób w tym regionie w czasie II wojny światowej. Od 12 do 14 tysięcy ofiar, ustalono ok. 3 tysiące nazwisk. Jedno z nich: s. Alicja Kotowska. Błogosławiona.

Szpęgawsk – zbrodnia niemiecka 7 km na północny wschód od Starogardu Gdańskiego w Lesie Szpęgawskim, drugie po Piaśnicy pod względem liczby zamordowanych miejsce bezpośredniej eksterminacji ludności polskiej na Pomorzu Gdańskim. Między innymi pacjenci szpitala, dzieci, lekarze, księża. Od 5 do 7 tysięcy ofiar.

Polonia, Pocztowcy, Zaspa – w Wolnym Mieście Gdańsku mundur pracownika Poczty Polskiej był już przed 1939 rokiem celem ataków bojówek NSDAP. Od dnia wybuchu wojny 53 obrońców Poczty Polskiej zabitych przez Niemców. Spaleni żywcem, zastrzeleni, umierający od ran i poparzeń. Jedno z nazwisk: Erwinka Barzychowska (10 lat). Pozostali rozstrzelani. Mogiły kopali, zasypywali i kamuflowali więźniowie obozu Stutthof. Ludzkie szczątki odkryto przypadkowo w 1991 roku. Trzydziestu ośmiu obrońców Poczty Polskiej pochowano na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na Zaspie w Gdańsku (1992).

Charków, Bykownia, Katyń, Miednoje – zbrodnia stalinizmu, pod względem prawnym –ludobójstwo. Wiele kwestii niewyjaśnionych, nieustalone miejsca wszystkich dołów śmierci. Systematyczne, ściśle tajne, masowe mordowanie obywateli polskich w 1940 roku, głównie inteligencji cywilnej i elit wojskowych, w celu całkowitej likwidacji polskiej państwowości. 3800 jeńców obozu w Starobielsku i ok. 500 niezidentyfikowanych ofiar (cmentarz Charków); 4400 jeńców obozu w Kozielsku (cmentarz Katyń); 6300 jeńców obozu w Ostaszkowie (cmentarz Miednoje); 1992 obywateli polskich zamordowanych przez NKWD, w tym ofiary z ukraińskiej listy katyńskiej (cmentarz Bykownia).

Stanisławów, Czarny Las – po nieludzkich kaźniach NKWD (gmach sądu i więzienie przy ul. Bilińskiego, stanisławowskie piekło) w sierpniu 1941 zaczęły się bestialskie zbrodnie i prześladowania niemieckie. 17 dołów śmierci, nieoficjalnie ok. 700 ofiar. Akcja prowadzona przez szefa gestapo Hansa Krügera polegająca na podstępnym i potajemnym eliminowaniu polskich lekarzy, inżynierów, prawników, księży, a przede wszystkim polskich nauczycieli, dyrektorów wszystkich typów szkół, według list z polskimi nazwiskami, starannie przygotowanych przez ukraińskich działaczy nacjonalistycznych. Aresztowani przez policję ukraińską Polacy stanowili ponad 80% ogółu pracowników oświatowych Stanisławowa. Polacy byli seryjnie mordowani strzałem w tył głowy, nocą, w rejonie wsi Pawełcze-Zagwóźdź. Data egzekucji – z 14 na 15 sierpnia, przed Wniebowzięciem.

Oto szubienica krzyża, którą gdańscy kapłani przynieśli ukoronowanej Matce Stanisławowskiej.

Powiedz o nas

„O Maryjo! Przecież Ty wiesz o wszystkim, co nas boli. Ty znasz nasze cierpienia, nasze przewinienia i nasze dążenia. Ty wiesz, co nurtuje serca narodu oddanego Tobie na tysiąclecie „w macierzyńską niewolę miłości”.

Powiedz Synowi!

Powiedz Synowi o naszym trudnym „dziś”. Powiedz o naszym trudnym „dziś” temu Chrystusowi, którego przyszliśmy zaprosić w całą naszą przyszłość…” mówił Jan Paweł II (homilia, Jasna Góra, 19 czerwca 1983).

W Sanktuarium w Częstochowie Jasnogórska Królowa słyszy rotę narodu: „Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam”.

Jesteśmy, pamiętamy, czuwamy

W Gdańsku, który stał się gościnną ziemią dla NMP Łaskawej ze Stanisławowa – „Częstochowskiej”, jak nazywali Ją wierni – także i tym jasnogórskim wezwaniem, będąc w Jej Sanktuarium, możemy przypieczętować naszą tożsamość, pamięć, obecność.

Tożsamość – bo umarli żyją, a my jesteśmy i będziemy. Na przekór odebranej wolności, zbrodniczym wyrokom. Pamięć – bo mamy krzyż przed oczami. Obecność – bo czuwamy razem z Królową i Matką Łaskawą, która łączy nam ziemie przeklęte z niebem.

***

– Kiedyś Stanisław Wyspiański powiedział o Polakach, że oni „mogliby już dużo mieć, gdyby tylko chcieli chcieć”. Czyńmy wszystko, aby nam się chciało chcieć… Uczmy się od naszych bohaterskich nauczycieli i świętych rodaków oraz tych, których będzie nam przypominał poświęcony dziś Krzyż Pamięci – zaznaczył podczas uroczystości ks. Cichon.

Aneta M. Krawczyk

Tekst ukazał się w nr 3 (391), 15 – 28 lutego 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski