Kontynuuję przygotowania do ponownego wydania uzupełnionej wersji „Polskich zamków i rezydencji na Ukrainie”. Materiały przedstawione poniżej wejdą do tego wydania.
Na granicy obwodów winnickiego i żytomierskiego leży niewielka miejscowość Mała Klitynka, w której dziś mieszka niewiele ponad sto osób. Na wzgórzu z malowniczym widokiem na staw i las stoi niedawno opuszczony majątek. Jest to piętrowa budowla z balkonami od strony frontowej i od tyłu. Główne wejście zdobi portyk, wsparty na czterech kolumnach. Na portyku widnieje napis: „Centrum Kulturalno-bytowe”. Widocznie w tym, dobrze zachowanym do dziś majątku mieścił się klub i sklep. Na piętrze, dokąd wiodą solidne drewniane schody, jest dekoracyjna baszta, której okna obsadzone są kolorowymi szybami. Zabytek ten może zostać odnowiony szybko, bo i dach i stropy są w dobrym stanie.
Według informacji Ławrentija Pochylewicza, datowanej na 1864 rok, Klitynkę wykupił od Musinych-Puszkinych zarządca majątków hrabiów Branickich niejaki Uziębło dla swojej żony. Prawdopodobnie mowa tu o Walerianie Uzięble, bowiem już na „Liście miejscowości guberni Kijowskiej” z roku 1911 czytamy, że wioska należy do Władysława Uziębły, syna Waleriana. Prawdopodobnie są to krewni Władysława Uziębły, polityka II Rzeczypospolitej, wiceburmistrza Lublina, Radomia i Piotrkowa Trybunalskiego.
Miejscowość Jakimówka w oratowskim rejonie obw. winnickiego Henryk Gnatowski herbu Łada nabył w 1856 roku od Szkuratowskich. Wystawił tu wspaniały parterowy dworek, otoczywszy go wspaniałym parkiem z alejami wysadzanymi lipami. Prawdopodobnie jego syn Paweł dobudował do dworku piętrowy budynek od strony stawu. Z pewnością był on też ostatnim właścicielem Jakimówki. Przynajmniej tak podaje czasopismo „Wieś Ilustrowana” z roku 1912. Paweł Gnatowski przejął po ojcu wspaniałe gospodarstwo. Już w 1834 roku wybudowano tu gorzelnię, która po kilku latach została zmodernizowana lub wybudowana na nowo. W latach 1909-1910 wyprodukowano tu ponad 960 tys. litrów spirytusu. W gospodarstwie był młyn (zachował się do dziś), produkujący rocznie 960 ton mąki. Gnatowski w Jakimówce produkował dachówkę, która była bardzo popularna.
W dworku najcenniejszymi skarbami były ordery dziadka Pawła Gnatowskiego, również Pawła – Virtuti Militari, order Legii Honorowej i Gwiazda Napoleońska, którymi został nagrodzony za obronę Saragossy i bitwę pod Somosierrą w Hiszpanii. Paweł Gnatowski swoje legendarne życie zakończył również na polu walki – niedaleko, pod Daszewem, gdzie polskie oddziały powstańcze pod dowództwem Benedykta Kołyszki przegrały decydującą bitwę powstania listopadowego.
W okresie sowieckim w dworku mieściła się szkoła. Po wybudowaniu we wsi nowego budynku szkolnego stary dworek Gnatowskich stał opuszczony. Dziś jest to całkowita ruina: dach częściowo się zapadł, a częściowo (możliwe) – został skradziony. Zachowały się mury, stropy też częściowo są zawalone. Całkowicie utracone zostały wewnętrzne dekoracje. Obawiam się, że w takim stanie przetrwa on już niedługo.
Oprócz wspomnianego już młyna po rezydencji zachowała się studnia i kuźnia, stojące kilkaset metrów za ruiną dworku.
W miejscowości Kożanka, leżącej opodal Jakimówki, w jarze niewielkiego potoku prawdopodobnie zachował się mocno już przebudowany dworek Józefa Bartoszewickiego. Jest to piętrowy budynek, bez zewnętrznego zdobnictwa, w którym mieści się sklep i urząd pocztowy. Jak twierdzą miejscowi mieszkańcy – wewnątrz też nie zachowały się żadne elementy zdobnicze.
Natomiast dworek w miejscowości Udycz koło Tepłyka może pochwalić się wspaniałymi detalami architektonicznymi. Ta piętrowa budowla od frontu posiada dekoracyjny parapet z balasami i misterne dekoracje wokół okien. Dziś mieści się tu internat. Z oryginalnych elementów wystroju zachowały się klatka schodowa i otynkowany piec. Dyrektor tego internatu przyjęła nas serdecznie i oprowadziła po dworku.
Budynek był wzniesiony na przełomie XIX-XX wieków. Wówczas w Udyczu, jak i w kilku okolicznych wioskach, Emeryk Mańkowski z Borówki (pałac nie zachował się) wybudował wielką cukrownię. Źródła krajoznawcze podają informację, że udycki majątek należał do zarządcy. Osobiście w to wątpię, bo zabudowania są zbyt wielkie dla osoby tej rangi. Z drugiej strony, do zarządu cukrowni należał bratanek Mańkowskiego – Piotr Potocki z Turbijówki (tam pałac też się nie zachował). Był on wspaniałym dyplomowanym selekcjonerem roślin. Całe swe życie poświęcił na selekcjonowanie nowych gatunków pszenicy, żyta, ziemniaków czy jęczmienia. Po 1920 roku Potocki z rodziną wyemigrował do Polski i zmarł w Warszawie w 1938 roku. Przypuszczam, że ten majątek, otoczony wspaniałym parkiem, zbiegającym do stawu, mógł jednak należeć do Piotra Potockiego.
Pomiędzy Tepłykiem a Chrystyniówką koniecznie należy wstąpić do miejscowości Sinica. Tutaj wspaniale zachował się olbrzymi (42 ha) park, założony przez marszałka powiatu krzemienieckiego Stefana Jełowickiego. Podejrzewano go o udział w powstaniu listopadowym (jego krewni brali udział w bitwie pod Daszowem), ale majątku nie skonfiskowano. Syn Stefana, Teodor, marszałek powiatu humańskiego brał udział w konspiracji i powstaniu styczniowym. Zachowały się dane, że w jego majątku w kwietniu 1863 roku gromadzili się powstańcy. Choć sam Jełowicki aktywnie w powstaniu nie uczestniczył, został zwolniony z funkcji marszałka i na jakiś czas osadzony w kijowskiej fortecy.
Prawdopodobnie już w czasach Stefana Jełowickiego pośród parku wybudowano murowano-drewniany pałacyk na 19 pokoi. Wówczas też powstał wielki staw z czterema wyspami. Syn Stefana, wspomniany Teodor, wybudował wspaniały dziewięcioarkadowy most, łączący oba brzegi stawu. Świadczy o tym cegła sygnowana literami „TJ”. Po zwolnieniu z kijowskiej fortecy rząd zmusił Jełowickiego do sprzedaży majątku baronowi Mikołajowi Korfowi, znanemu z udziału w stłumieniu powstania listopadowego. Jego syn, Józef Korf, obok starego pałacyku wybudował nowy – na 48 pokoi – piętrowy pałac, wyposażony w oświetlenie elektryczne i wodociąg. Ostatnim właścicielem Sinicy był jego syn, Mikołaj, który w 1913 roku sprowadził z Ameryki prototyp kombajnu do zbioru swoich plonów.
W 1920 roku chłopi spalili pałac Korfów, ale oszczędzili majątek Jełowickich, bo „pan był przeciwko carowi”. Zabudowania przetrwały do lat 70. i funkcjonowały w nich przedszkole i przychodnia. Do dziś zabudowania się nie zachowały. Oprócz wspaniałego mostu Jełowickich zachowały się ruiny domku zarządcy, bramy wjazdowej na teren parku i resztki starego ogrodzenia, już z czasów Korfów.
Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 2 (390), 31 stycznia – 14 lutego 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski