Pisz do mnie na Berdyczów

Dzięki temu przysłowiu każdy z nas wie, że gdzieś tam na wschodzie leży miasto Berdyczów. Nie jest to jednak popularna destynacja, do której chcielibyśmy pojechać na weekend. Ale nie mam racji – warto!

fot. Wito Nadaszkiewicz

Od dawna wiedziałem, że w Berdyczowie znajduje się klasztor warowny Karmelitów Bosych – wyjątkowy barokowy zabytek z początku XVII wieku, główne sanktuarium maryjne, prawdziwy „cud Ukrainy”. Chciałem go zwiedzić od dawna, lecz zawsze odkładałem, może też dlatego, że nie zdawałem sobie sprawy, jak łatwo tam można dotrzeć – większość pociągów do Kijowa przejeżdża przez Berdyczów, śpisz sobie spokojnie w sypialnym, a o poranku jesteś już na miejscu. Więc logistycznie – miasto jest idealne na weekendową wycieczkę. I oczywiście sanktuarium zasługuje na pielgrzymkę!

fot. Wito Nadaszkiewicz

Tak też uczyniłem – pojechałem na pielgrzymkę dziennikarzy, która odbyła się 12 czerwca już po raz szósty, skupiając przedstawicieli mediów zarówno katolickich, jak i świeckich. Nasycony program dnia łączył modlitwę, komunikację, rozważanie. Czołowym tematem rozmowy była wiara i zaufanie, o czym mówił o. Wiaczesław Hrynewycz, zwracając uwagę na specyfikę formacji postawy zaufania w Kościele. Ciało Kościoła składa się z części duchowej i z części laickiej – organizacyjnej. Ojciec Wiaczesław podkreślił nieskuteczność budowania zaufania przymusem lub inną metodą imperatywną oraz potrzebę pielęgnowania go poprzez opiekę nad potrzebującymi, pragnącymi. Zaufanie jest również najważniejszą wartością wszelkich mediów. Od siebie dodam, że nawet tak uznani współcześni naukowcy, jak np. Francis Fukuyama, doszli do wniosku, że to właśnie poziom zaufania publicznego był siłą napędową rozwoju krajów i cywilizacji. Kto posiadał wysokie zaufanie – do państwa, do Kościoła, samorządów, cechów rzemieślniczych, sąsiadów, krewnych – rozwijał się, kto miał niskie – degradował. I trudno nie docenić oddziaływania wiary jako rzeczywistości duchowej, a Kościoła jako organizacji w tym sukcesie, który osiągnęła Europa.

fot. Wito Nadaszkiewicz

Rozmowy nie mogły też ominąć trudnego czasu pandemii. Z jednej strony środki kwarantanny uniemożliwiają normalne życie Kościoła, z drugiej zaś znacznie wzrosło zapotrzebowanie na modlitwę, szczególnie wspólną, przekazywaną różnymi sposobami – poprzez transmisję nabożeństw w Internecie lub przez radio – co podkreślił dyrektor Radia Maryja o. Aleksiej Samsonow. Podzielił się swoim doświadczeniem, że np. jeśli nie uczestniczył jakiś zapowiedziany gość w programie, czy coś trzeba było przełożyć, a nawet skasować – mało kto zwrócił na to uwagę! Ale jeśli nie było modlitwy – natychmiast słuchacze piszą i dzwonią!

fot. Wito Nadaszkiewicz

Obecni byli również przedstawiciele lokalnych miejskich mediów, między innymi polskojęzycznej gazety „Mozaika Berdyczowska” oraz Polskiego Radia Berdyczów. Redaktor naczelny tego ostatniego Jerzy Sokalski, były radny miasta, wiele zrobił dla Berdyczowa i dla zachowania pamięci o jego polskich dziejach. Wspólnie odwiedziliśmy odnowione groby powstańców styczniowych, ulicę nowo nazwaną imieniem urodzonego w Berdyczowie Józefa Konrada Korzeniowskiego, z tablicą pamiątkową. Był on geniuszem, który do 20 roku swego życia nie znał języka angielskiego, lecz potem tak jaskrawo zabłysnął w czołówce anglojęzycznych pisarzy! Jego los, podróże zasługują na osobną opowieść – cóż powiedzieć, jeśli pamiętają o nim nawet na drugim krańcu świata – w Singapurze. Nieopodal znajduje się kościół, w którym Honoré de Balzac poślubił Ewelinę Hańską, oraz cerkiew prawosławna i synagoga. Tak, Berdyczów był kiedyś sztetlem – „miasteczkiem” z katolickim właścicielem (najpierw tę rolę odgrywali Tyszkiewiczowie, później Radziwiłłowie), prawosławną administracją i „mojżeszowym” pospólstwem. Taka wschodnioeuropejska mozaika, która mogła powstać i ukształtować się tylko pod wpływem i w warunkach wielokulturowej Rzeczpospolitej.

fot. Wito Nadaszkiewicz

Lecz o co TAK NAPRAWDĘ chodzi z tym „Pisz mi na Berdyczów”? Co to znaczy? Dziś używa się je jako kpiące „Pisz donikąd”, do żadnego określonego miejsca. Dziś używamy je, gdy chcemy dać do zrozumienia naszemu rozmówcy, że kontakt z nami będzie niemożliwy. Taki odpowiednik rosyjskiego „na wioskę do dziadka”. Oddalenie i małe znaczenie, mała popularność dzisiejszego Berdyczowa mogą być logicznym uzasadnieniem dlaczego tak mało ludzi odwiedza to miasteczko… Lecz niegdyś było zupełnie inaczej! Pod koniec XVIII i w pierwszej połowie XIX wieku Berdyczów liczył nie mniej niż Kijów czy Lwów – 40 tys. mieszkańców! Właśnie w tym mieście, jak w żadnym innym, 10 razy do roku odbywały się olbrzymie jarmarki – tu zjeżdżała się cała Ukraina, przyjeżdżało tu wielu kupców z innych części kraju. Ponieważ wielu z nich często bywało na jarmarku, więc pozakładali sobie skrzynki pocztowe. W owych czasach, gdy nie można było skontaktować się z adresatem albo nie znało się jego adresu stałego, wystarczyło napisać „na Berdyczów”, wtedy miało się pewność, że list dojdzie. Sławą miasta był nie tylko jarmark, ale i znakomicie działająca poczta, więc każdy mógł odebrać list właśnie na berdyczowskiej poczcie! „Pisz na Berdyczów” – list z takim adresem na pewno znalazł swego adresata! Oto pierwotne znaczenie tego powiedzenia! Jak widzimy, w późniejszych czasach zupełnie odwrócono jego znaczenie.

fot. Wito Nadaszkiewicz

Po rozbiorach Berdyczów tylko wzmocnił swoją pozycję kontrolując handel pomiędzy Europą a całą Rosją. Tu pomnażały się finanse, powstawały banki i firmy ubezpieczeniowe. Berdyczów dorobił się nawet wielkomiejskiego teatru! Najnowsza moda gościła na ulicach miasta – w jakich to sukniach chodziły miejscowe panienki, jakie perfumy otrzymywały w prezentach, jakich to rarytasów można było spróbować w kafejkach! Gdzie się to wszystko podziało, zniknęło? W drugiej połowie XIX wieku Berdyczów ustąpił Odessie – handel z wozów i stepowych dróg przerzucił się na statki parowe i kolej. Berdyczów pewnie niezbyt się bronił – najbardziej sprytni komersanci przenieśli się do Odessy lub Brodów, zabierając ze sobą kapitały i umiejętności handlowe. Dziś Berdyczów jest spokojnym, zielonym miastem o szerokich ulicach, po których jeździ mało samochodów. Jest to miasto, które budzi się o poranku i wcześnie układa się do snu.

Wito Nadaszkiewicz

Tekst ukazał się w nr 12 (376), 29 czerwca – 15 lipca 2021

Source: Nowy Kurier Galicyjski