Obronny klasztor w Podgórzanach – zabytek dawnej Trembowli

Książęce miasto Trembowla znane jest w historii ze swych licznych zabytków. Nic więc dziwnego, że grupy wycieczek stały się stałym elementem pejzażu. Najwięcej się ich roi w okolicach starego zamku i rozreklamowanego wiaduktu kolejowego w Plebanówce, który dzięki mediom stał się jedną z wizytówek Ukrainy. Na odmianę od znanych z reklam zabytków, klasztor bazylianów pw. Przemienienia Pańskiego, leżący na obrzeżach miasta, turyści swą uwagą nie rozpieszczają. A szkoda! Malownicze ruiny starego ufortyfikowanego klasztoru nie ustępują wcale zamkowym, widok zaś rozpościerający się z klasztornej góry wprost zachwyca.

fot. Dmytro Poluchowycz

Pod klasztorną górą leży przedmieście Trembowli zwane Podgórzany. Stąd pochodzi mniej oficjalna nazwa – klasztor podgórzyński.

Dzięki świątyni Przemienienia Pańskiego można domyśleć się, że jest to obiekt sakralny, a nie fortyfikacja. Zespół klasztorny otaczał potężny mur (jego znaczna część ocalała do naszych dni) z piętrowymi basztami po bokach. Obronny charakter mają te i inne zabudowania klasztoru. Biorąc pod uwagę rzeźbę terenu – strome zbocza jarów rzek Seret i Gniezny – klasztor był solidnym elementem obronnym w południowej części Trembowli. Niejeden napastnik połamał sobie o niego zęby.

fot. Dmytro Poluchowycz

Klasztor pojawił się prawdopodobnie w okresie książęcym z nadania księcia trembowelskiego Wasylka, syna Rościsława. Ale o tej dalekiej historii możemy jedynie snuć hipotezy. Pierwsze wzmianki pisemne o nim pochodzą z połowy XVII wieku i mówią, że jest „starodawny”.

fot. Dmytro Poluchowycz

Pierwotny klasztor prawdopodobnie był drewniany. Najstarsza z budowli murowanych wystawiona została z charakterystycznego czerwonego piaskowca trembowelskiego i jest to właśnie cerkiew Przemienienia Pańskiego. Historycy datują ją XVI wiekiem. Jak wszystkie murowane świątynie na tych terenach, nosiła ona obronny charakter. Świadczą o tym potężne mury ze strzelnicami.

Do początku wieku XVIII świątynia prawdopodobnie była jedynym obiektem murowanych na terenie klasztoru. Kamienne mury z basztami pojawiły się dopiero po tym, jak wojska osmańskie opuściły Podole. Z nawałą turecką związana jest legendarna historia.

Opowiada się, że w roku 1663 rzęsistymi łzami zapłakała w cerkwi ikona Matki Boskiej. W trembowelskiej księdze sądowej pod tą datą dokonano takiego zapisu:

„Ja, niżej podpisany, setnik Iwan Sułowski, razem ze swym taborem stałem w celu uzgodnienia działania wojska w Trembowli z rozkazu p. Jana Samuela Świderskiego, dowódcy wojsk JKM, poświadczam podanie zakonnika Mitrofana Popika z trembowelskiego klasztoru św. Spasa, że obraz Przeczystej Panny płakał w czwartek przed ruską Wielkanocą przed prawosławnymi i katolikami. To Boże objawienie widzieliśmy i wszystko działo się naprawdę. W sobotę znów udaliśmy się na nabożeństwo i widzieliśmy na własne oczy, że ten obraz Przeczystej Panny płakał, zmieniwszy się, co my z czystym sumieniem świadczymy, że tak było, a nie inaczej, co własnoręcznie podpisujemy z moją sotnią”.

Uważa się, że Matka Boska płakała prorokując przyszłą nawałę turecką. Później obraz został przeniesiony do trembowelskiego zamku, gdzie miał miejsce kolejny cud. Jesienią 1675 roku, gdy janczarzy pod dowództwem Ibrahima Paszy oblegali zamek w Trembowli, nieliczna załoga, składająca się z 80 zawodowych żołnierzy i 200 mieszczan, przez dwa tygodnie utrzymywała obronę, rozumiejąc, że nadzieję można pokładać jedynie w Bożej pomocy. 6 października Turcy podłożyli pod mury miny, ale czy osmańscy saperzy coś poplątali, czy też obrońcy przeprowadzili udaną kontrakcję – potężny wybuch nie tylko nie zadał szkody zamkowi, ale zabił około tysiąca janczarów. Jak zeznawali świadkowie, w czasie wybuchu na murach widziano w oślepiająco białej szacie postać Matki Boskiej. 11 października, na wiadomość o zbliżaniu sie wojsk Jana III Sobieskiego, Turcy zaniechali oblężenia i pośpiesznie wycofali się za Dniestr.

fot. Dmytro Poluchowycz

Niebawem z inicjatywy biskupa Józefa Szumlańskiego cudowny obraz został uroczyście przeniesiony do katedry św. Jura we Lwowie, gdzie też przejawił swoją cudowną moc. Uważa się, że w 1704 roku, gdy Lwów oblegali Szwedzi, „Matka Boska w tej ikonie znów zapłakała i swymi łzami zmusiła szwedzkiego generała Sztembeka zrezygnować z olbrzymiej kontrybucji, nie wymagać jej i pozostawić miasto w spokoju” – zaznaczono w kronice miejskiej.

Dziś cudowna ikona Matki Boskiej Trembowelskiej przechowywana jest w cerkwi św. Jura we Lwowie i jest jedną z najstarszych „płaczących” ikon w Ukrainie.

W latach 1715–1725, po zwolnieniu Podola spod Imperium Osmańskiego zaczyna się odnowienie i odbudowa urządzeń obronnych – murów miejskich, zamków i ufortyfikowanych klasztorów. Tak długa pauza (Turcy wynieśli się w 1699 roku) spowodowana była wyniszczeniem kraju podczas wojen kozackich, a potem przez Turków. Potrzeba było czasu na zebranie sił i funduszy.

fot. Dmytro Poluchowycz

Klasztor wymurowano prawdopodobnie około 1716 roku. Świadczy o tym napis nad obmurowaniem okna na piętrze nadbramnej baszty. W języku starocerkiewnym zaznaczono tam: „Fundator przeor Dionizy. 1716”. Mnisi wszelkimi siłami starali się odzyskać ze Lwowa cudowną ikonę. Zamówiono nawet dla niej pozłoconą szatę – jednak wszystko na próżno. Prośbę zakonników nawet miano spełnić, ale tu wtrącił się cesarz Józef II ze swą sekularyzacyjną reformą, w której ramach zaczęto zamykać liczne klasztory. Klasztor w Podgórzanach też zamknięto 1 stycznia 1789 roku.

Zabudowania klasztorne zostały sprzedane za jedyne 704,5 guldenów. Majątek dawnego centrum religijnego i oświatowego częściowo znalazł się w rękach ludzkich. Ikonostas z cerkwi trafił do wsi Mogielnica, ołtarz – do kościoła św. Trójcy w Dolinie. Do tegoż kościoła zawędrował mniejszy dzwon (wielki odwieziono do Zarwanicy). Ba! Olbrzymi na 12 świeczek świecznik znalazł się jakimś cudem w trembowelskej synagodze.

W okresie swego rozkwitu w XVII wieku klasztor bazylianów w Podgórzanach stał się jednym z największych ośrodków tego zakonu na Podolu, był też centrum oświatowym – prowadzono tu wykłady religijne i filozoficzne. Była tu wspaniała biblioteka, którą została podzielona: jej większą część przekazano do biblioteki lwowskiego uniwersytetu, a mniejszą do gimnazjum bazylianów w Buczaczu.

fot. Dmytro Poluchowycz

Ponieważ klasztor stał daleko od drogi, okazał się nikomu nie potrzebny. Opuszczone zabudowania z czasem popadały w ruinę. Na początku XX wieku widok klasztoru był żałosny. Wobec tego miejscowy proboszcz Iwan Załucki wystarał się u władz o zwrot cerkwi Przemienienia Pańskiego. Cerkiew była w ruinie, wieża nad wejściem została rozebrana. Wiernym udało się jako tako naprawić budynek i pokryć świątynię blachą. Proces odbudowy powstrzymała I wojna światowa.

Rosyjscy generałowie w obawie przed wykorzystaniem tych ufortyfikowanych murów, leżących na dogodnym wzniesieniu nad okolicą, nie zastanawiając się długo wysadzili mur klasztorny od strony stoku nad Seretem. Biorąc pod uwagę, że cudowna ikona była wówczas we Lwowie, historia z janczarami nie powtórzyła się.

W okresie międzywojennym polskie władze również usiłowały odrestaurować cerkiew. Czegoś tam nawet dokonano, ale przeszkodziła kolejna wojna.

Po II wojnie światowej do niszczenia cerkwi zabrali się sowieccy żołnierze. Tym bardziej, że znajdowała się na terenie jednostki wojskowej. Władze wojskowe widziały w pozostałościach klasztoru materiał budowlany, skąd czerpano na swe potrzeby bez żadnych skrupułów.

fot. Dmytro Poluchowycz

Dopiero po roku 1990 wspólna parafia sąsiadujących ze sobą wiosek Podgórzany i Zielone zabrała się za odnowienie świątyni i częściową odbudowę murów obronnych. W II połowie lat 90. cerkiew odbudował proboszcz z Podgórzan o. Jarosław Striłka.

Klasztor w Podgórzanach koło Trembowli jest dziś interesującym zabytkiem, który warto zwiedzić.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 4 (392), 1 – 15 marca 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski