Misja wschodnia księcia Aleksandra Giedroycia

Na przestrzeni prawie tysiąca lat przedstawiciele rozgałęzionego rodu wielkich książąt litewskich Giedroyciów pozostawili wiele śladów historycznych również na terenach Ukrainy. Z Aleksandrem Giedroyciem, prezesem Domu Polonii na Wschodzie, który działa w Charkowie, rozmawiał Konstanty Czawaga.

Aleksander Giedroyć

Teraz Pan jako działacz polonijny i prawdziwy arystokrata jest osobą znaną i szanowaną w regionie oraz poza granicami tego kraju. Jak traktowano Giedroyciów wcześniej, za czasów komuny? Co wiedział Pan o swoim rodowodzie? Jak było odbierane nazwisko Giedroyć przez innych ludzi? Pan był też oficerem sowieckim.

Mój ojciec Joann (Jan) Ottonowicz Giedroyc urodził się w osadzie Merefa w obwodzie charkowskim w 1894 roku. Z oczywistych powodów, kiedy byłem młody, ojciec nie mówił mi nic o swoim pochodzeniu. Od początku budowy w Charkowie w 1930 roku Fabryki Traktorów i aż do śmierci pracował tam jako dyrygent orkiestry dętej. Zmarł, gdy miałem 11 lat. W rzeczywistości to moja matka mnie wychowała.

Historię życia i rodzinę mojego ojca poznałem z dokumentów archiwalnych. Ojciec i dziadek Otton, który zmarł w 1934 roku, przebywali na zesłaniu jako „społecznie obcy element reżimu radzieckiego” (stacja kolejowa Sinelnikowo, obwód dniepropietrowski) przy renowacji torów kolejowych. Mój ojciec zawarł dwa małżeństwa przed ślubem z moją matką i za każdym razem w chwili zawarcia związku małżeńskiego zmieniał nazwisko na nazwisko żony. Myślę, że to uratowało mu życie. Mój ojciec został uniewinniony w 1993 roku, mojemu dziadkowi odmówiono rehabilitacji z powodu braku dokumentów potwierdzających fakt represji i naszego z nim pokrewieństwa. Środowisko, w którym żyliśmy, nie wiedziało o arystokratycznym pochodzeniu ojca. Nie powiedział też nic o swoim życiu przed 1917 rokiem nawet matce. Dlatego nikt mnie nie prześladował pod tym względem.

Po ukończeniu szkoły średniej pracowałem jako ślusarz w fabryce traktorów w Charkowie. Poszedłem do wojska, wstąpiłem do Wojskowej Szkoły Łączności w Połtawie. Byłem oficerem i służyłem w Armenii, Azerbejdżanie, Gruzji, Uzbekistanie, na Syberii. Na początku 1992 roku zostałem zwolniony w stopniu podpułkownika.

Miałem trzech przyrodnich braci. Ojciec i bracia przeszli II wojnę światową. Ojciec walczył także w I wojnie światowej. Po śmierci ojca w 1968 roku jego siostry w starej torbie na strychu znalazły stare zdjęcia. Na jednym ojciec był w mundurze oficerskim rosyjskiej armii carskiej. Świadczy o tym odpowiedni napis na odwrocie zdjęcia. Te zdjęcia dostałem od mojego przyrodniego brata Jerzego krótko przed jego śmiercią.

Rowerowy rajd Katyński, 2020

Co spowodowało, że Pan rozpoczął poszukiwania własnej tożsamości narodowej, swoich przodków i krewnych na całym świecie?

Przed rozpadem ZSRR nie interesowałem się genealogią. Zacząłem studiować swój rodowód dopiero w latach 1993 – 1995 po otrzymaniu listu z Muzeum Sztuki w Mikołajowie. Badaczy sztuki z miasta na południu Ukrainy interesował los założyciela muzeum Mikołaja Giedroycia, który był związany z Charkowem i dlatego poszukiwali osoby o tym samym nazwisku, czyli jego krewnych. Wtedy zawstydziłem się, że nie znam swoich korzeni rodowych. To skłoniło mnie do poszukiwań genealogicznych. Współpracowałem z archiwami Białorusi, Wielkiej Brytanii, Kanady, Chin (diaspora rosyjska w Szanghaju), Łotwy, Litwy, Polski, Rosji, USA, Ukrainy. Po teście DNA (wykonanym w NASA) mam potwierdzone, w tym dokumentalnie, pokrewieństwo z główną gałęzią rodu. Z kolei moja osobowość w 2001 roku została wpisana do katalogu światowej arystokracji Almanachu Gotyckiego (Almanach de Gotha, wydanie 185, str. 305–311, tom II część III, 2001) tytuł rodowy książąt Giedroyc.

Wspomniany Mikołaj Giedroyć założył muzeum nie tylko w Mikołajowie. Na starym gmachu Uniwersytetu w Charkowie została odsłonięta tablica pamiątkowa ku jego czci. „W tym budynku w latach 1919 – 1932 pracował działacz społeczny i mecenas, założyciel grupy Muzeów Sztuk Pięknych na południu Ukrainy Mikołaj Michał książę Giedrojć / Gedraitis”. Tekst równoległy w języku ukraińskim, litewskim i polskim. Polak z pochodzenia, Litwin z urodzenia, Ukrainiec z racji miejsca zamieszkania był symbolem Rzeczpospolitej Trojga Narodów.

Drugi przedstawiciel dawnego rodu – księżna Wiera Giedroyć, jako lekarka była nie tylko arystokratką, ale także poetką i prozaikiem (pisała po francusku i niemiecku), jak również była pierwszą w historii Ukrainy kobietą chirurgiem, profesorem i doktorem medycyny. Radziecka Ukraina wykreśliła z pamięci „Księżną miłosierdzia”, jak ją nazywano, więc dopiero w 1988 czasopismo „Kliniczna chirurgia” przyznało, że „jej imię było niezasłużenie zapomniane”.

Reżim stalinowski okrutnie wyszydzał wybitnych przedstawicieli rodu Giedroyciów i doprowadził do jej śmierci w ubóstwie. Mogę jeszcze długo wymieniać listę Giedroyciów, którzy pozostawili swój ślad na tych ziemiach.

Jak i kiedy Giedroyciowie znaleźli się na wschodzie i południu Ukrainy?

Według dokumentów Archiwum Państwowego Białorusi (Mińsk) mój prapradziadek Stanisław w latach 1828–1834 służył w sądzie guberni mińskiej. Za udział w powstaniu listopadowym 1830 roku został usunięty ze stanowiska, a samo stanowisko zostało zniesione. Posiadał ziemię i dom w Mińsku, na Lachówce. W tym miejscu powstał hotel obok katedry.

Według wspomnień mojego przyrodniego brata Jerzego, mój pradziadek Teodor został zesłany na Syberię (Czyta, Irkuck) za udział w powstaniu styczniowym 1863 roku. Według niezweryfikowanych danych jego zdjęcie znajduje się na wystawie o zesłanych uczestnikach powstania styczniowego w Muzeum Dekabrystów w Irkucku. Na razie na moje pytanie nie otrzymałem odpowiedzi z Muzeum. Na Syberii urodził się mój dziadek Otton, jego siostry Emilia i Jadwiga, a także brat Florian. Po zakończeniu terminu zsyłki pradziadek wraz z rodziną został wysłany na osiedlenie w obwodzie słobożańskim, do osady Merefa, która znajduje się 20 kilometrów od Charkowa. Wszyscy byli katolikami, parafianami kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, dziś jest to katedra diecezji charkowsko-zaporoskiej.

Czy Pan nawiązał relacje z przedstawicielami rodu Gedroyciów na Litwie, w Polsce, innych krajach?

Giedrojciowie komunikują się ze sobą. Utrzymuję kontakt z Giedroyciami z Wielkiej Brytanii, USA, Kanady, Rosji, Polski, Belgii Litwy. Przekazałem do Muzeum przy kościele św. Wawrzyńca w Videniškiai na Litwie obrazy i rzeczy osobiste oraz mszał w języku starolitewskim, który towarzyszył moim przodkom na wygnaniu na Syberię. Chcę też przekazać numery paryskiej „Kultury” oraz „Zeszytów Historycznych”. Przez wiele lat czytałem te wydania.

Klub Polak Mały, 2017

Skąd Pan zna język polski?

W domu po polsku rozmawiali mój ojciec i trochę mama. Nie poznałem moich dziadków ze strony ojca i matki, zmarli na długo przed moim urodzeniem. W szkole czytałem polskie magazyny. Bardzo lubiłem polską muzykę rozrywkową (Czerwone Gitary, Niebiesko-Czarni, Skaldowie, Maryla Rodowicz itp.). Na poważnie zacząłem uczyć się języka po 1992 roku, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem krewnych w Polsce.

Co skłoniło Pana do założenia w Charkowie Domu Polonii na Wschodzie i czym on się zajmuje? Jak układa się współpraca z instytucjami w Polsce?

Dom Polonii na Wschodzie powstał w kwietniu 2015 roku w Charkowie jako organizacja non-profit pozarządowa, społeczna dla zjednoczenia najpierw Polaków i osób pochodzenia polskiego – uchodźców z terenów obwodów donieckiego i ługańskiego, okupowanych przez Rosję, do obwodu charkowskiego. Okazało się, że działalność organizacji jest pożądana nie tylko w tym środowisku. Przybywali do nas też ludzie, którzy mając polskie pochodzenie i narodowość, nie byli w stanie udowodnić tego dokumentalnie, potrzebowali pomocy w poszukiwaniach archiwalnych, wyjaśnień ustawy o Karcie Polaka, nauki kultury i języka polskiego, historii i geografii Polski. Zdając sobie z tego sprawę, organizacja od pierwszych dni istnienia zaczęła koncentrować się na promocji Polski jako państwa UE, poprawie stosunków polsko-ukraińskich w ramach „dyplomacji ludowej”, studiów okresów wspólnej historii obu narodów i państw.

Przeprowadziliśmy aktywne poszukiwania osób gotowych do współpracy z Domem Polskim na Wschodzie. M.in. nawiązaliśmy i utrzymujemy aktywne stosunki robocze z radą miejską i administracją obwodową w Charkowie, z redaktorem naczelnym regionalnego TV „SIMON”, wydawnictwem „Złote strony”. W ramach współpracy z Pałacem Dzieci i Młodzieży obwodu charkowskiego założyliśmy Klub Polsko-Ukraińskiej współpracy „Inter-Klub”. Zaczął pracować Klub Kina Polskiego. Również przez kontakty osobiste nawiązano współpracę w Polsce. Wynikiem tej współpracy stało się to, że w czerwcu – lipcu 2016 roku po raz pierwszy od wielu lat, na zasadach charytatywnych, z prywatnej inicjatywy bez wsparcia i finansowania ze strony struktur państwowych Ukrainy i Polski, 40 dzieci i 4 opiekunów z 7 różnych organizacji polonijnych na Wschodzie Ukrainy wyjechało na odpoczynek do Ojczyzny. Dzisiaj mamy własne kursy języka polskiego i historii Polskiej, 10 wykładowców. Wykładamy fakultatywnie język polski również w muzycznej szkole-internacie i w Pałacu Dzieci i Młodzieży obwodu charkowskiego. Razem z organizacją społeczną „Centrum Badań i Promocji Spuścizny Polskiej na Słobożańszczyźnie” i jej prezesem dr. Sergiuszem Sieriakowym chcemy połączyć naukę języka polskiego z wykładami historycznymi w języku polskim – dlatego planujemy cykl wywiadów pod ogólnym tytułem „Historia publiczna”. Mamy zamiar założyć własny kanał na YouTube połączony z wydaniem czasopisma naukowo-historycznego pod roboczym tytułem „Zeszyty historyczne – pogląd wschodni”. Planujemy też razem z „Centrum Badań i Promocji Spuścizny Polskiej na Słobożańszczyźnie” zacząć remanent (inwentaryzację) poloników (dokumentów dotyczących Polski i Polaków) w zbiorach Archiwum Państwowego obwodu charkowskiego pod tytułem „Polski Charków i obwód charkowski”. Planujemy nadal rozwijać polskość na Ziemi Charkowskiej i potrzebujemy w tym wsparcia i pomocy.

„Wszyscy dla wszystkich. Każdy dla każdego” – to jest motto naszej organizacji społecznej.

Rozmawiał Konstanty Czawaga

Source: Nowy Kurier Galicyjski