Lwów w czasie wojny

Czwartek, 24 lutego

Tego dnia obudził mnie telefon. Zadzwonił Artur Żak, z którym rozmawiałem chyba 6 godzin wcześniej.

– Jeżeli budzisz mnie o tej godzinie, to znaczy, że jest wojna – powiedziałem, zaspany i w mikrosekundzie rozbudziłem się…

– Jest – słowo uderzyło z mocą precyzyjnego podbródkowego. Rozbudziłem się błyskawicznie, ale byłem jednocześnie oszołomiony wieścią, która wisiała długo w powietrzu, ale w którą nikt nie chciał wierzyć. Co robić? Pierwszy odruch zaskoczył mnie samego. Puściłem pranie – później nie będzie na to czasu.

Na ulicy było jakoś inaczej, ludzie rozgorączkowani, jakby szybciej chodzili niż zwykle. W oczy rzuciły się kolejki, do bankomatów, banków, aptek. W sklepach zaczęły znikać towary. Jak zwykle na wagę złota okazał się papier toaletowy. Po południu miasto zaczęło pustoszeć. Pojawiły się kolejki na stacjach benzynowych i kolejki na wyjazdach z miasta, zwłaszcza w kierunku zachodnim, ku polskiej granicy.

Na przejściach granicznych od czwartku są kilkunastokilometrowe kolejki. W czwartek o godz. 21 wprowadzono zakaz opuszczania Ukrainy przez mężczyzn w wieku poborowym, to jest od 18 do 60 roku życia.

W wielu bankomatach skończyła się gotówka. W bankach wprowadzono ograniczenie wydawania pieniędzy do stu tysięcy hrywien, ale de facto wydawano jedynie 30-20 tysięcy. Wieczorem Lwów wyglądał na opustoszały gdyż wielu lwowian wyjechało z miasta, zazwyczaj w kierunku granicy z Polską.

Wszyscy śledzą media. Dopadają nas najgorsze przeczucia. Lwów jest na zachodzie, ale białoruska granica już nie tak daleko. Kładliśmy się spać w okropnych nastrojach i drugiego dnia wojny obudziliśmy się przerażeni.

Piątek

We Lwowie o 6:40 zawyły syreny. W mieście ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Mieszkańcy, których obudziły syreny, wyszli ze swoich mieszkań do piwnic i ukryć zabezpieczających. Atak jednak nie nastąpił.

Administracja Obwodowa poinformowała, gdzie szukać informacji na temat sytuacji we Lwowie. Mieszkańcy Lwowa w wypadku alarmu przeciwlotniczego powinni nasłuchiwać Ukraińskiego Radia na częstotliwości 103,3 MHz lub kanału telewizji UA:Lwiw.

Lwowianie szukali ukryć zabezpieczających w okolicy swoich domów. Niektóre kamienice nie mają miejsca do ukrycia. Na lwowskim Sichowie miejsca dla udzieliła cerkiew grekokatolicka pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy (miejsce znane ze spotkania z młodzieżą św. Jana Pawła II), tamże można również zgłosić się do parafii rzymskokatolickiej pw. św. Michała. Jest też wiele innych miejsc do ewentualnego ukrycia się, bardzo dużo właśnie w świątyniach, jak na przykład na śródmieściu cerkiew garnizonowa pw. św. Piotra i Pawła. Uchodźców na nocleg przyjmują też szkoły, m.in. słynna lwowska Magdusia, i akademiki uczelni wyższych.

W sklepach brakuje produktów spożywczych. Trudno jest kupić chleb, wędliny. Wiele sklepów zamknięto. Coraz częściej jest akceptowana tylko gotówka.

Sobota

Cztery alarmy przeciwlotnicze w trakcie dnia.

Mieszkańcy Lwowa czuli się już zmęczeni tymi ciągłymi alarmami, które zazwyczaj trwają kilkadziesiąt minut. Cztery razy byli zobowiązani udać się do ukryć zabezpieczających.

– Jestem już zmęczona tym ciągłym schodzeniem do schronu. To męczy nie fizycznie, a psychicznie – powiedziała 30-letnia mieszkanka Sichowa, dzielnicy Lwowa. – Za jednym razem byłam w centrum. Nie wiedziałam dokąd biec. W końcu jakaś pani wpuściła mnie do swojej kamienicy. Razem zeszłyśmy do piwnicy.

Zacząłem się zastanawiać, czy ciągłe alarmy nie spowodują znieczulicy i za którymś razem (nie daj Boże!) lwowianie nie opuszczą mieszkań i miejsc pracy w trakcie faktycznego ostrzału.

W mieście pojawiły się dziwne znaki na kamienicach. Media i służby ukraińskie publikowały informacje, co robić w takich wypadkach. Należy zamalować takie znaki, które mogą być sygnałami dla dywersantów i opublikować w specjalnej aplikacji na telefon. Nieopodal redakcji „Nowego Kuriera Galicyjskiego” też pojawiły się takie znaki. Kolega redakcyjny, Aleksander Kuśnierz poszedł je zamalować. Zresztą nie ma pewności, czemu one służą, może to znaki dla dywersantów, a może służą one zabieraniu czasu Obronie Terytorialnej i milicji…

Patrole chodzą po ulicach, wśród nich jest widoczna Obrona Terytorialna. Znów coś wydarzyło się nieopodal redakcji. Grupa informacyjna w Telegramie pokazała zdjęcia aresztowania dywersanta… 50 m od naszej siedziby.

Pół godziny przed godziną policyjną widzę Obronę Terytorialną. Ich widok dodaje otuchy, ale nawet rzut oka laika wystarczy, by stwierdzić, że nie byli przeszkoleni. Zresztą nie było czasu na to. Taka była sobota.

Niedziela

Po raz pierwszy nie obudziły nas syreny alarmowe. Obudziłem się sam bez alarmów i telefonów. To takie dziwne uczucie być wyspanym…

Mieszkańcy już przyzwyczaili się do nowych warunków. Sprzedawczyni w sklepie narzeka na brak wędlin i innych towarów, ale widzę, że nie umrzemy z głodu. Jedzenie można kupić w jej sklepie.

– Mąka się kończy. Kaszy gryczanej nie ma nigdzie! – powiedziała sprzedawczyni.

To fakt. Dla Ukraińców brak kaszy greczanej to wielka strata. Znikają zagubione i przerażone spojrzenia na ulicach Lwowa. Lwów przeżył niejedno, przeżyje i to!

O 19:33 zawyły syreny. Pierwszy i ostatni raz tego dnia. Jaka będzie noc?

Poniedziałek

Znowu nie zbudziły nas syreny. Wieści ze wschodu są krzepiące. Będzie dobrze!

Wojciech Jankowski

Tekst ukazał się w nr 4 (392), 1 – 15 marca 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski