Kościół rzymskokatolicki we Lwowie w latach 1945-1991. Część 3

Lwowski okres kardynała Mariana Franciszka Jaworskiego

Kościół św. Marii Magdaleny. Lata 50. XX wieku

Kościół pw. św. Marii Magdaleny

Od 1946 roku proboszczem kościoła św. Marii Magdaleny był wspomniany emerytowany kapelan wojska polskiego ks. płk Zygmunt Truszkowski. Od 5 maja 1949 roku, bez pisemnej rejestracji, jedynie na podstawie ustnej zgody podjął się tutaj duszpasterstwa wygnany z Mościsk redemptorysta o. Marcin Karaś. Jak wspominał o. Karaś po przedstawieniu go „ks. pułkownik wysłuchał tego mianowania mnie jego pomocnikiem z miną marsową, ani drgnął, ani okiem nie mrugnął”. O. Karaś został przez ks. Truszkowskiego przyjęty bardzo życzliwie, zaznaczając, że w kościele w prowadzeniu duszpasterstwa nie może być żadnych zmian. Jak podawał redemptorysta, w kościele obok ks. pułkownika główny głos miał Adam Głażewski, ziemianin z Zaleszczyk, który przed komitetem odpowiadał za kościół. Przewodniczącą komitetu była osoba szczerze oddana ks. Truszkowskiemu, żona dawnego radcy Izby Skarbowej, Wacława Drakowa (1889–1965).

Wraz z przybyciem o. Karasia zapoczątkowano w kościele głoszenie kazań oraz prowadzenie nabożeństw majowych, czerwcowych i październikowych. Zaczęli tłumnie przybywać ludzie. „W pierwszą niedzielę listopada ks. Truszkowski do kościoła nie przyjechał – relacjonował o. Karaś. Co się stało? Drakowa powiedziała, że poważnie zachorował. Ja na to: na pewno nic groźnego, poleży parę dni, jak już nieraz było, wstanie i przyjdzie do kościoła. – O, nie ojcze. On już nie wyjdzie z tej choroby, on umrze. I rzeczywiście, we wtorek, 6 listopada 1949 roku w przeddzień rocznicy rewolucji październikowej, zmarł”. Mszę św. pogrzebową w kościele św. Marii Magdaleny celebrował ks. Karol Jastrzębski. Na pogrzeb przybyło kilku księży z okolic. Po przewiezieniu bocznymi ulicami miasta, ciało ks. Zygmunta Truszkowskiego spoczęło w grobowcu rodziny Draków na Cmentarzu Łyczakowskim.

Cmentarz Łyczakowski. Grobowiec, w którym pogrzebano ks. Zygmunta Truszkowskiego

Po śmierci ks. Truszkowskiego parafię św. Marii Magdaleny obsługiwał o. Marcin Karaś CSsR. Dzięki inicjatywie duchownego przywrócono odprawianie rekolekcji, które cieszyły się wielką popularnością we Lwowie. Nie mogło to nie zwrócić uwagi odpowiednich służb. W 1950 roku z Kijowa do lwowskiego pełnomocnika nadesłano pismo, w którym żądano zakazać prowadzenia duszpasterstwa przez o. Karasia do sierpnia 1950 roku. Przez kolejne pięć lat kościół nie miał stałego duszpasterza, jedynie w niedzielę mszę św. sprawował o. Rafał Kiernicki OFM Conv z katedry lwowskiej. Można zatem przypuszczać, że część wiernych w tym czasie zmieniła parafię, jednak komitet kościelny celowo zawyżał liczbę uczęszczających do świątyni, chcąc uniknąć zamknięcia kościoła.

Komitet kościelny w tym czasie liczył 27 osób. Przez wiele lat komitet nie odbywał spotkań, a sprawami kościoła zajmowało się zaledwie kilka osób na czele z przewodniczącą Wacławą Drak. Inni członkowie mieli o niej mawiać, że „ona już 30 lat nie wychodzi z tego kościoła”. Dysponując szczupłymi finansami, komitet zdobył się na przeprowadzenie remontu kościoła, zniszczonego w wyniku niemieckich bombardowań.

Po śmierci Stalina wierni podjęli próbę zarejestrowania przy parafii kapłana. W kwietniu 1954 roku wierni mieli zwracać się do pełnomocnika ds. kultów religijnych z prośbą o rejestrację dla niezidentyfikowanego ks. dziekana kapłana pracującego na Łotwie. Pełnomocnik w piśmie do Kijowa sugerował raczej zezwolić na rejestrację o. Kiernickiego, niż wydawać zgodę na rejestrację nowego księdza. Kijowski urzędnik zadowolił sugestię lwowskiego urzędnika i nie doszło do rejestracji nowego kapłana we Lwowie.

Jeden z bocznych ołtarzy w kościele św. Marii Magdaleny

Dopiero po powrocie z łagru do Lwowa w maju 1955 roku, duszpasterstwo przy parafii św. Marii Magdaleny we Lwowie objął dawny kanclerz kurii metropolitalnej we Lwowie ks. Zygmunt Hałuniewicz, o którego rejestrację zabiegali parafianie. Zamieszkał u Wandy Kurkowskiej przy ul. Hercena 6/4. Odpowiednią rejestrację państwową otrzymał 15 lipca tegoż roku. Przed objęciem nowych obowiązków ks. Hałuniewicz poddał się 14 lipca operacji przepukliny. Oficjalnie duszpasterstwo przy kościele rozpoczął 11 sierpnia 1955 roku. Równocześnie pomagał w duszpasterstwie przy kościele katedralnym.

Ostatecznie 22 października 1962 roku kościół św. Marii Magdaleny, po sporządzeniu odpowiedniego protokołu i przekazaniu części inwentarza do katedry, został zamknięty. Ks. Hałuniewicz przeszedł wówczas do katedry, gdzie pomagał w duszpasterstwie. Przygotowania do zamknięcia tego kościoła trwały od 1960 roku, kiedy to 18 czerwca pełnomocnik ds. religijnych kultów M. Dryl w piśmie do K. Połonnyka pełnomocnika ds. religijnych kultów przy Radzie Ministrów USRR pisał, że „16 czerwca 1960 roku sąsiad N. Sawiczew radzi zdjąć z rejestracji w kościele ks. Hałuniewicza, pozostawiając go jedynie w kościele katedralnym, a w kościele Marii Magdaleny zezwalać na sprawowanie nabożeństw jedynie raz na pół roku”. Dalej Dryl stwierdzał, że należy uwzględnić fakt, że do kościoła wciąż przychodzi 500–600 osób, których nie wolno bagatelizować, gdyż zamknięcie kościoła wywoła protest wierzących. W tej sytuacji obawiano się, że rozejdzie się wiadomość nie tylko o zamknięciu kościoła, ale o jawnej walce z religią. Ta wiadomość będzie powtarzana nie tylko we Lwowie, ale i w Polsce.

Ostatecznie od 1962 roku we Lwowie pozostało zaledwie dwie czynne świątynie: św. Antoniego i katedra. Ostatnia większa uroczystość w kościele św. Marii Magdaleny odbyła się 30 czerwca 1962 roku, kiedy świętowano złoty jubileusz kapłaństwa ks. Zygmunta Hałuniewicza. Uroczystości odbywały się również w katedrze lwowskiej.

Wobec faktu pozostania nikłej liczby kapłanów obawiano się, że w szybkim tempie Lwów zostanie pozbawiony i tych dwóch świątyń. Obawy te były wywołane wieloma ówczesnymi czynnikami. Brakiem duchowieństwa, ci zaś, którzy pozostawali we Lwowie w latach 50. XX wieku byli w większości w starszym wieku. Przykładowo, przez pewien czas w 1955 roku we Lwowie był tylko jeden kapłan ks. Karol Jastrzębski z katedry. W tym czasie w połowie lipca dwóch duszpasterzy, ks. Hałuniewicz i o. Kiernicki, trafiło do szpitala, a ks. Chwirut był na urlopie. Normalny stan przywrócono dopiero pod koniec sierpnia 1955 roku.

ks. Zygmunt Hałuniewicz jako proboszcz w kościele św. Marii Magdaleny we Lwowie

Kościół pw. św. Antoniego

Los zamkniętych świątyń mógł podzielić lwowski kościół pw. św. Antoniego, po wyjeździe do Polski w 1946 roku tutejszego proboszcza ks. Józefa Czaprana (1893–1972). Uratowanie tej świątyni zawdzięcza się ks. Hieronimowi Kwiatkowskiemu, który przybył tu z Żydaczowa w 1946 roku i posługiwał w charakterze proboszcza do 1949 roku, kiedy został aresztowany i zesłany do łagrów. Od tego czasu kościół św. Antoniego przez pewien okres pozostawał bez duszpasterza.

W 1950 roku z zesłania do Lwowa powrócił ks. Ignacy Chwirut, który posługiwał przy kościele św. Antoniego do 1969 roku. Do pomocy schorowanemu duszpasterzowi pośpieszył br. Wincenty Moszkowicz (1912–1985) jezuita lwowski, który zamieszkał nad zakrystią kościoła. Angażował się w działalność kościoła, i został uwieczniony na wielu zdjęciach z wydarzeń religijnych tego czasu. Według pamiątkowej tablicy w kościele św. Antoniego we Lwowie w latach 1946–1948 był więziony w łagrach sowieckich. Po powrocie do Lwowa pozostawał tu co najmniej do 1959 roku, po czym wyjechał do Starej Wsi w Polsce, gdzie zmarł w 1985 roku.

W zakrystii kościoła św. Antoniego po świętowaniu jubileuszu 60-lecia święceń ks. Ignacego Chwiruta

Ks. Chwirut, według P. Olechowskiego, pierwszą rejestrację państwową otrzymał w 1951 roku, „ponieważ po zamknięciu kościoła Matki Bożej Śnieżnej w końcu 1950 roku, zdaniem sowieckiego komisarza, we Lwowie wciąż pozostawało sporo wierzących Polaków. Dlatego też wyraził zgodę na rejestrację nowego kapłana w kościele św. Antoniego (poprzedni proboszcz ks. Hieronim Kwiatkowski został zesłany do łagru). Następnie, w 1952 roku, pełnomocnik ds. kultów religijnych odmówił ponownej rejestracji ks. Chwiruta, ponieważ nie był on zameldowany we Lwowie (lecz w Zimnej Wodzie pod Lwowem). W maju 1953 roku zameldowano go w budynku kościoła św. Antoniego. Wobec tego władza, utraciwszy swój poprzedni argument, musiała się zgodzić na rejestrację”.

Jednak wycieńczony więzieniem i zesłaniem ks. Chwirut nie mógł się podjąć należytego duszpasterzowania. Z tej też racji zabiegano o ponowną rejestrację powracającego z zesłania ks. Hieronima Kwiatkowskiego. W1956 roku lwowscy rzymskokatolicy podjęli próby rejestracji nowych wspólnot parafialnych. 31 maja 1956 roku na biurko pełnomocnika wpłynęło podanie J. Tychowskiego i Krawika o zarejestrowanie wspólnoty parafialnej w kościele pw. św. Marcina przy ul. Dekabrystów. Następnie niejaki Stanisław Greczek osobiście udawał się na rozmowy do pełnomocnika z żądaniem otwarcia kościoła Matki Bożej Ostrobramskiej przy ul. Lenina, nieopodal pomnika czołgistów sowieckich.

Urzędnik sowiecki nie miał, oczywiście, zamiaru rejestrować żadnej z tych wspólnot. W sprawie podania Greczka do urzędu był wzywany nawet proboszcz lwowskiej katedry o. Rafał Kiernicki. Wyjaśniono przy tym, że „potrzeby wiernych w pełni zaspokaja świątynia św. Marii Magdaleny, dlatego też tam powinni się oni udawać na modlitwę”. Urzędnik tym samym chciał przypomnieć, że niedawno w kościele Marii Magdaleny był zarejestrowany nowy kapłan. Za głównego inicjatora podań o rejestrację kościołów uważano przybyłego ks. Kwiatkowskiego. Ten jak go określano „nocny ptak drapieżny”, miał się znowu wziąć za „krecią, nienawistną pracę”. To właśnie on miał podawać instrukcje świeckim, jak należało starać się o nowe kościoły, aby tym samym sobie zabezpieczyć posadę proboszcza.

Z tej też racji ks. Kwiatkowskiego zmuszono do wyjazdu do Polski. Pełnomocnik usprawiedliwiał to jakoby wypowiedzią przewodniczącego komitetu parafii św. Antoniego Mariana Piotrowskiego, który w trakcie rozmowy miał powiedzieć o ks. Kwiatkowskim: „Dobrze się stało, że on wyjechał do Polski. Uważał się za najmądrzejszego i chciał mieć wszystkich pod sobą, nie miał respektu nawet przed starszymi od siebie księżmi. Znacząco wpływał na starsze babcie”. Piotr Olechowski postulował, że rzeczywiście takie słowa mogły paść z ust przewodniczącego komitetu kościelnego po tym jak ksiądz opuścił Lwów bez prawa powrotu. „Dlatego, być może uznano, że lepiej w tym przypadku w sposób wyważony, zgodnie z linią władzy sowieckiej skrytykować jego postawę. Mogło to bowiem spowodować nieco lżejsze traktowanie pozostałych duchownych posługujących we Lwowie. Z całą pewnością nie pomogłoby to w otwieraniu kolejnych świątyń, bo tego władza nie zamierzała czynić”.

Ks. Ignacy Chwirut sprawuje mszę św. w kościele św. Antoniego we Lwowie, podtrzymywany przez dwóch ministrantów

W rzeczywistości z biegiem lat władze zmieniły ton w stosunku do ks. Chwiruta, choć nie zaprzestano go śledzić. W sprawozdaniach pełnomocnika, zwłaszcza po 1960 roku, najczęściej pojawiały się krótkie sprawozdania o chorobie kapłana. W „Krótkiej charakterystyce stanu i działalności Kościoła rzymskokatolickiego” z 1 października 1960 roku zapisano: „Regularnie są odprawiane nabożeństwa w tych kościołach, gdzie są zarejestrowani księża, za wyjątkiem kościoła św. Antoniego, w którym jest ciężko chory ks. Chwirut i prawie od roku odprawia nabożeństwa rzadko”. W innym miejscu tegoż sprawozdania: „Ks. Chwirut SJ, 73 lata, od roku choruje i w ostatnim czasie znajduje się w ciężkim stanie. W kościele rzadko bywa i to z pomocą innych. Od roku żadnych obrzędów i nabożeństw nie odprawia. Homilii nie wygłasza”. W 1964 roku ks. Chwirut przebywał na leczeniu, co też nie omieszkano zauważyć w sprawozdaniach.

Z tej też racji w połowie lat 60. XX wieku parafianie kościoła św. Antoniego, obawiając się zamknięcia kościoła po śmierci ks. Chwiruta rozpoczęli starania o zameldowanie przy kościele drugiego księdza, „tym bardziej, że ks. prałat Ignacy Chwirut bardzo chory, odprawia na siedząco i smutne perspektywy przed kościołem”. Tego zadania podjął się jeden z członków miejscowego komitetu kościelnego Adolf Wisłowski, który swoje wspomnienia o ratowaniu i remoncie kościoła św. Antoniego we Lwowie wyraził w formie pisemnej. Zostały one opracowane i wydrukowane. Starania o kapłana trwały przeszło pięć lat. W tym czasie pod nieobecność ks. Chwiruta nabożeństwa w kościele sprawowali sporadycznie księża z Sambora, Szczerca lub z katedry. Wszystkie zabiegi o rejestrację drugiego księdza dla kościoła św. Antoniego nadzorował i służył radą proboszcz lwowskiej katedry o. Rafał Kiernicki.

Dopiero po pięcioletnich staraniach we Lwowie, Kijowie, Moskwie i Rydze udało się zarejestrować w 1969 roku pracującego już od kilku lat w Samborze i Mościskach ks. Kazimierza Mączyńskiego. Kapłan ten przez wiele lat, do 1991 roku regularnie każdej niedzieli dojeżdżał do kościoła św. Antoniego, by w godzinach wieczornych odprawiać mszę św. Pozostawał tu przez cały poniedziałek, kiedy to miał zwyczaj odwiedzania lwowskich teatrów i opery, a we wtorek po porannej mszy św. wracał do Sambora.

Przybywający do Lwowa ks. Mączyński miał też okazję zapoznać się z wielowiekową tradycją tutejszego kościoła poprzez poznanie wybitnych kapłanów takich jak o. Rafał Kiernicki, ks. Zygmunt Hałuniewicz, ks. (bp) Jan Cieński, o. Ludwik Seweryn, a szczególnie ks. Ignacego Chwiruta, wciąż jeszcze w miarę możliwości posługującego przy kościele św. Antoniego. Zostało to również utrwalone na nielicznych zachowanych zdjęciach z tego okresu.

Ks. Kazimierz Mączyński korzystał z pomocy wielu osób świeckich, takich jak wybitny muzyk, kompozytor i organista lwowskiego kościoła św. Antoniego Andrzej Tarasek, którego również zapraszał do Sambora. Umiał też zaskarbić sobie zaufanie i życzliwość lwowskiego artysty i scenografa Walerego Bortiakowa, który namalował trzy pokaźnych rozmiarów obrazy dla prezbiterium samborskiego kościoła, po tym jak władze nakazały ks. Kazimierzowi Mączyńskiemu zamalować historyczne malowidła batalistyczne. Dzięki pomocy wielu życzliwych osób mógł również przeprowadzić liczne prace restauracyjne, które wymienił w sprawozdaniu z 1991 roku dla abpa Mariana Jaworskiego.

Do najważniejszych należało sfinalizowanie zewnętrznego i wewnętrznego remontu kościoła, wymiana więźby i blachy dachowej, naprawa schodów i muru przed kościołem, wyremontowanie dzwonnicy, trzy nowe bramy przy kościele. Dla kaplicy św. Józefa zostały wykonane nowe witraże, wymalowano szereg obrazów. Dodatkowo w kościele wymieniono instalację elektryczną, położono nowe rury wodociągowe oraz przeprowadzono centralne ogrzewanie kościoła i mieszkania księdza. Warto też zauważyć, że jako mieszkanie dla księdza służyła zaadaptowana górna kondygnacja zakrystii czyli tzw. skarbiec. Większość tych prac wykonano w porach nocnych, gdyż władze nie dawały zezwolenia na żadne prace remontowe.

Po wieloletniej pracy przy tym kościele umęczony i schorowany ks. Kazimierz Mączyński 25 sierpnia 1991 roku, po uroczystym pożegnaniu, powrócił w rodzinne strony na Łotwie. Decyzja ta została podjęta już po zmianach politycznych i odrodzeniu Kościoła katolickiego na Ukrainie, gdy ks. Mączyński, zwłaszcza w drugiej połowie lat 80., zaczął często chorować. Przez pewien czas w 1988 roku z powodu choroby nawet nie odprawiał w kościele i zastępował go ks. Gerard Liryk.

Ks. Ignacy Chwirut wraz z przyjściem młodego kapłana ks. Kazimierza Mączyńskiego mógł nieco odpocząć. Wcześniej, w 1962 roku świętował w kościele św. Antoniego podobnie jak ks. Zygmunt Hałuniewicz w katedrze, jubileusz 50-lecia święceń kapłańskich. Na obrazku bł. Jakuba Strzemię wydrukowanym z tej okazji ręcznie zapisano następujące słowa: „W 50-ą rocznicę święceń ofiaruje z kapłańskim błogosławieństwem ks. Ignacy Chwirut Lwów 1912–30 czerwca 1962”. Dziesięć lat później wspomniani kapłani obchodzili we Lwowie diamentowe gody 60-lecia święceń.

Ks. Ignacy Chwirut zmarł we Lwowie 11 marca 1973 roku, a 13 marca w katedrze lwowskiej odbyły się jego uroczystości pogrzebowe. Został pochowany w grobowcu jezuitów na Cmentarzu Janowskim we Lwowie, gdzie wcześniej 15 lutego 1970 roku został pogrzebany o. Ludwik Seweryn SJ, przez ostatni czas posługujący również przy kościele św. Antoniego we Lwowie. Uroczystościom pogrzebowym obydwóch kapłanów przewodniczył długoletni przyjaciel ks. Zygmunt Hałuniewicz. W obydwóch pogrzebach wzięły udział rzesze wiernych.

Bazylika metropolitalna pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

Całe życie religijne w okresie komunistycznym podobnie jak w minionych wiekach koncentrowało się wokół lwowskiej Bazyliki Metropolitalnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, choć i tę świątynię niejednokrotnie próbowano przeznaczyć na cele świeckie, w tym na magazyn produktów gastronomicznych. Dzięki determinacji duchowieństwa udało się jednak uratować od zniszczeń, w formie niemal w pierwotnej, ten zabytek sztuki sakralnej.

Lwów, katedra – ks. Zygmunt Hałuniewicz w czasie spisywania aktu zawarcia sakramentu małżeństwa

W 1946 roku katedra praktycznie została pozbawiona księży, gdyż jej ostatni proboszcz ks. Kazimierz Dziurzyński (1872–?) wraz pięcioma wikariuszami wyjechał ze Lwowa. Nieco wcześniej w lipcu 1945 roku w wieku 45 lat zmarł senior kolegium wikariuszy przy bazylice metropolitalnej, a 25 marca 1946 roku w wieku 81 lat zmarł we Lwowie tutejszy długoletni katecheta ks. Andrzej Kosztyła (1865–1946). Wszystkie te wydarzenia prowadziły powoli do użycia na cele świeckie tego bezcennego zabytku sztuki sakralnej, co mogło nastąpić już pod koniec lat 40. XX wieku.

Marian Skowyra

Tekst ukazał się w nr 6 (394), 31 marca – 13 kwietnia 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski