Lwowski okres kardynała Mariana Franciszka Jaworskiego
Ks. Jan Cieński był jednym z nielicznych księży, którzy uniknęli aresztowania i zsyłki w łagry. Temu miał sprzyjać tzw. glejt nietykalności, który otrzymał od władz za uratowanie od śmierci wyższego oficera NKWD. „Wiosną 1944 roku linia frontu wschodniego przebiegała w okolicach Złoczowa. Ksiądz, przejeżdżając wozem obok pola bitwy, zauważył w rowie rannego żołnierza. Tym ciężko rannym żołnierzem był oficer NKWD, o czym duchowny nie wiedział. Rannemu była potrzebna natychmiastowa pomoc, bowiem stracił dużo krwi. W tej sytuacji ksiądz ofiarował mu swoją. Uratowany oficer w dowód wdzięczności dla księdza zapytał go, jak ma się mu odwdzięczyć. Ksiądz miał tylko jedno życzenie, aby władze sowieckie nie zamknęły kościoła i pozwoliły mu pozostać duszpasterzem w Złoczowie”. Ks. Cieński dzięki obietnicy oficera pozostał w Złoczowie, uniknął aresztowania, jednak nie znaczy to, że nie był śledzony. Przez cały okres komunistyczny służbiści, podobnie jak w przypadku innych księży, zbierali na jego temat kompromitujące materiały, które zamierzano wykorzystać w odpowiednim czasie.
Po zakończeniu wojny ks. Cieński został usunięty z dawnej plebanii i zamieszkał w domu na tzw. organistówce Józefa Jakubowskiego. Tutaj mieszkał w dość skromnych warunkach. Do chorych udawał się często pieszo. O dość nietypowej sytuacji wspominała jedna z parafianek w relacjach pisemnych, przechowywanych w parafii złoczowskiej: „Pewnego razu, gdy szedł spowiadać chorego, rzucali na niego kamieniami i pluli na niego. Innym razem chcieli go przywiązać do drzewa i bić go, ale on prosił, żeby go puścili, bo idzie nie sam, lecz z Panem Jezusem. Zapewnił ich, że jak będzie wracał tą samą drogą, będą mogli robić z nim, co zechcą. Wracał tą samą drogą, ale już nie było nikogo”. Wiele trudności miał ze strony miejscowej Cerkwi prawosławnej, skąd do urzędów państwowych kierowano różne skargi i petycje. Dobre imię złoczowskiego proboszcza próbowano również szkalować na łamach miejscowych gazet.
Władze komunistyczne mimo pewnej nietykalności bacznie obserwowały poczynania ks. Jana Cieńskiego. Tak z 1951 roku pochodzi relacja jednego ze zwerbowanych agentów, w której omówiono stosunek proboszcza do Kościoła prawosławnego, że „swoim stosunkiem i tajemniczą propagandą wśród byłych grekokatolików powodował, że w kościele rzymskokatolickim było zawsze dużo wiernych, w tym połowa Ukraińców, a w prawosławnej cerkwi prawie nikogo nie ma”. Z tej też racji były wysuwane postulaty, aby ks. Cieńskiego przenieść do Lwowa „o ile z tym zgadzają się organy służby bezpieczeństwa, a w Złoczowie kościół zostawić bez księdza, bo inne kościoły obchodzą się bez nich”.
Widząc aresztowania innych księży, ks. Jan Cieński zawsze w działaniach wykazywał dużą ostrożność. W głoszonych homiliach nigdy nie poruszał tematów politycznych, koncentrując się jedynie na podstawowych problemach miejscowej ludności. Poprzez doskonały dobór osób świeckich starał się wszelkimi sposobami służyć każdemu człowiekowi. Z racji zakazu prowadzenia katechizacji zlecił to katechetce Marii Czeterbuk ze Złoczowa, która przygotowywała dzieci do I komunii św. Katechetka za nauczanie dzieci została aresztowana i skazana na 3 lata więzienia. Po wyjściu z więzienia nadal zajmowała się katechizowaniem dzieci i młodzieży.
Konsekracja biskupia sufragana wakującej metropolii lwowskiej obrządku łacińskiego
Po wydaleniu w 1945 roku z rezydencji biskupiej we Lwowie przy ul. Czarnieckiego 32 abpa Eugeniusza Baziaka i opuszczeniu przez niego Lwowa w kwietniu 1946 roku tereny archidiecezji lwowskiej zostały pozbawione struktur hierarchicznych. Siedzibą władz kościelnych w okresie komunistycznym stał się Lubaczów, gdzie urzędowali poszczególni administratorzy apostolscy. Kapłani pozostający na terenach archidiecezji lwowskiej, mając świadomość przynależności diecezjalnej, w kanonie mszy św. wymieniali imię administratora apostolskiego w Lubaczowie lub Prymasa Polski.
W późniejszych latach kandydaci do kapłaństwa mieli pozwolenie na studia w seminarium w Rydze. Toteż dla przybyłych z Łotwy oraz nowo wyświęconych po 1974 roku właściwym ordynariuszem był biskup Rygi Julijans Vaivods. On też posiadał nadzwyczajne uprawnienia na teren całego Związku Radzieckiego, otrzymane od Stolicy Apostolskiej. Te uprawnienia obejmowały zmiany personalne oraz wydawanie niektórych dyrektyw duszpasterskich. Wiadomo, że zmiany nie ogłaszano zbyt często wobec problemów rejestracji państwowej kapłana w danej parafii. Niekiedy wręcz nominacje były motywowane wcześniejszym zezwoleniem na rejestrację księdza. W razie braku takiego zezwolenia nominację cofano.
Dla zabezpieczenia potrzeb religijnych wśród pozostałych na terenach Ukrainy katolików trzech obrządków, jak już wspomniano, drogą pocztową 8 listopada 1958 roku Sekretariat Stanu pismem nr 8341/58 wysłał nominację biskupią „dla katolików miasta Kijowa i Republiki Ukraińskiej” ks. Wojciechowi Olszowskiemu. Pismo zostało przejęte przez władze, a ks. Olszowskiego wydalono do Polski.
Sprawę nowej, tym razem tajnej nominacji biskupiej dla Ukrainy należy upatrywać w relacjach kardynała Stefana Wyszyńskiego ze Stolicą Apostolską, który poruszał ją już u Piusa XII, a potem u Jana XXIII. Prymas Polski w obawie przed tym, aby przyszły nominat nie został wywieziony w głąb Syberii, nie podejmował w tej sprawie korespondencji z Watykanem. Nadto Prymas spotkałby się z zarzutem, że wtrąca się w wewnętrzne sprawy ZSRR. Istniała też obawa czy nominat zdoła przyjechać do Polski.
Po ściśle poufnym poinformowaniu Stolicy Apostolskiej o zamierzonej nominacji biskupiej dla ks. Jana Cieńskiego ze Złoczowa kardynał Stefan Wyszyński dnia 2 stycznia 1962 roku otrzymał pozytywną odpowiedź co do zaproponowanej kandydatury.
Od chwili uzyskania zgody papieża Jana XXIII upłynęło kilka lat, zanim nominat zjawił się w Polsce. W warunkach ścisłej dyskrecji, w prywatnej kaplicy prymasów Polski w Gnieźnie, 30 czerwca 1967 roku ks. Jan Cieński został wyświęcony na biskupa. Prymas wówczas nie mógł ponowić pytania Stolicy Apostolskiej o sakrę, gdyż przybyły do Polski ks. Cieński był starannie śledzony.
Dopiero w liście z 10 listopada 1968 roku do papieża Pawła VI Prymas Polski o tych wydarzeniach tak relacjonował: „Katolicy polscy, żyjący w ZSRR od dawna odczuwali brak biskupa rzymskokatolickiego wśród nich. Stąd wpływały do mnie petycje, by uprosić Stolicę Apostolską o nominację biskupa. Ale, znając sytuację w ZSRR wiedziałem, że nominacja taka nie mogła być dokonana za zgodą Rządu ZSRR.
Sprawę powołania biskupa omówiłem ze śp. Piusem XII, a później ze śp. Janem XXIII. Postawiłem wtedy pytanie, czy Stolica Apostolska wyraziłaby zgodę na tajną konsekrację kapłana, żyjącego w ZSRR, gdyby przybył do Polski”.
Ostatni raz sprawę przedstawiłem Jego Świątobliwości Janowi XXIII i ustanowiłem nazwisko ewentualnego Nominata. Zaraz jednak obawiałem się, żeby nazwisko nie było ujawnione, gdyż groziłoby Nominatowi zesłaniem w głąb Syberii. Nadto ja spotkałbym się z zarzutem, że wtrącam się w wewnętrzne sprawy ZSRR.
Dla przeprowadzenia tej sprawy pomyślnie i bezpiecznie, wtajemniczyłem w nią ks. prałata Bolesława Filipiaka, ówczesnego Audytora Roty Rzymskiej. Jemu wskazałem nazwisko kandydata i prosiłem, by sprawę przedstawił poufnie Jego Świątobliwości Ojcu św. Janowi XXIII. Odpowiedź miałem otrzymać według następującego szyfru: Il privilegio dell umbracolo e stato, inxta petita – furmato. Mons. Bolesław Filipiak. Istotnie dnia 2 stycznia 1961 roku otrzymałem od mons. Filipiaka depeszę nadaną w Rzymie. Depesza brzmiała zgodnie z umową. Dla mnie oznaczało to, że mogę dokonać konsekracji biskupiej kapłana, którego nazwisko znał mons. Filipiak i ustnie przekazał je Jego Świątobliwości Janowi XXIII”.
Po otrzymaniu wiadomości o przyszłej sakrze biskupiej ks. Jan Cieński „wysuwał wiele trudności i obaw, gdyż jest człowiekiem sumiennym, wielkiej kultury duchowej, a nadto wiele już wycierpiał pro Nomine Jesu. Obawiał się też, że jego konsekracja nie da się utrzymać w tajemnicy i wtedy praca jego duszpasterska i podróże po terenie całego ZSRR będą udaremnione”. Łącznikiem pomiędzy prymasem a ks. Janem były najczęściej osoby świeckie. Taką łączniczką była jedna z lwowskich sióstr Sacré Coeur oraz jeden z członków komitetu kościelnego w Złoczowie.
Motywem decydującym tych święceń biskupich była możliwość udzielania święceń kapłańskich kandydatom do kapłaństwa, „którzy odbywali tajne studia i nie mogli przybyć do Polski po święcenia. Zdołałem zaledwie jednego kapłana potajemnie wyświęcić ad servitium Diocesis Leopoliensis ritus latini”. Tym kapłanem był ks. Henryk Mosing (1910-1999) ze Lwowa, przyjaciel ks. Jana Cieńskiego.
Na współkonsekratorów biskupa Jana Cieńskiego Prymas Polski zaprosił biskupów pomocniczych z Gniezna – Lucjana Bernackiego i Jana Czernika. „Jako kierownik ceremonii służył mój kapelan ks. prałat Władysław Padacz. Wszyscy złożyli uroczystą przysięgę de secreto servando ad tempus destinatum”. Wreszcie Prymas Wyszyński konkludował: „Konsekrowany biskup Jan prosił o określenie charakteru kanonicznego jego pracy. Odpowiedziałem, że może uważać się za Biskupa Sufragana Sedi datus – Vakante Sede Metropolitana Leopoliensi ritus (r. latini). (Biskupa Sufragana wakującej Metropolii Lwowskiej obrządku łacińskiego. Nadto uzupełniłem jurysdykcję bpa Jana, w granicach przyznanych mi uprawnień specjalnych przez Stolicę Apostolską”. Powyższy fakt konsekracji pozostał w tajemnicy do śmierci biskupa Jana Cieńskiego. Tajemnica ta została zachowana nawet wobec pracujących na tych terenach księży. Ks. Augustyn Mednis ze Stryja tak o tym mówił już po śmierci biskupa: „Wiedzieliśmy, że jest na Ukrainie biskup, ale nikt nie wiedział dokładnie, kto nim jest. Nie przypuszczaliśmy nawet, że może to być ks. Jan Cieński”. Sam też biskup nigdy nie pozwalał tytułować się „Ekscelencjo”. Przyjemność i radość sprawiało mu jedynie zwracanie się „Księże Jubilacie”.
W następnych latach biskup Cieński wyświęcił na kapłanów dwóch łacińskich księży: ks. Leona Małego i ks. Franciszka Szczerbatego oraz kilku duchownych obrządku greckokatolickiego. Udzielał też sakramentu bierzmowania tłumacząc, że czyni to na podstawie specjalnego zezwolenia od władz kościelnych. W tajemnicy święcił oleje w Wielki Czwartek, po czym rozwożono je po całej Ukrainie i Białorusi.
Wikariusz złoczowskiej parafii ks. Ludwik Roman Marko
Od 1984 roku ks. Jan Cieński zaczął coraz częściej chorować. Komitet kościelny rozpoczął u arcybiskupa Rygi starania o wikariusza. Powyższe starania trwały kilka lat. Już na początku lat 80. XX wieku do lwowskiej katedry przyjeżdżały grupy wiernych ze Złoczowa, zabiegając o nominację wikariusza do parafii. Wówczas o. Rafał zapewnił, że jeśli dojdzie do święceń kapłańskich kandydata ze Lwowa, dołoży wszelkich starań, aby właśnie on mógł pełnić funkcję wikariusza w Złoczowie. Tym pochodzącym ze Lwowa kapłanem był ks. Ludwik Roman Marko (1947–2007).
Według pierwotnych planów do Złoczowa miał zostać skierowany ks. Ludwik Kamilewski. Ostatecznie pozostał on we Lwowie, a pochodzący z katedry lwowskiej ks. Ludwik Roman Marko został skierowany z dniem 3 lipca 1985 roku do Złoczowa, gdzie był wikariuszem do 1991 roku.
Pierwotnie ks. Marko otrzymał nominację do Dobromila i nie znając jeszcze sytuacji na gruncie lwowskim, przybył do Lwowa. Wówczas udał się do przewodniczącego do Spraw Religii Lwowskiej Rady Wojewódzkiej, gdzie usłyszał oświadczenie, że obecna nominacja jest już nieaktualna, a on został skierowany do Złoczowa. Po tej rozmowie z władzami oraz z proboszczem katedry ponownie udał się do Rygi, gdzie po otrzymaniu kolejnej nominacji i odbyciu rekolekcji kapłańskich przybył ponownie do Lwowa.
Obok uzyskanej zgody na pracę duszpasterską z Wojewódzkiej Rady do spraw Religii we Lwowie w świetle prawa radzieckiego należało zawrzeć umowę o pracę pomiędzy kapłanem a komitetem kościelnym, czyli dwudziestką parafialną. W okresie komunistycznym nie ksiądz, lecz komitet w imieniu państwa zarządzał działalnością zarejestrowanej parafii jako jej organ założycielski oraz rozporządzał jego majątkiem. Komitet był także pracodawcą zatrudnianych przy kościele kapłanów, którzy mieli z „mocy prawa radzieckiego występować tylko w roli zatrudnionych specjalistów zaspokajających duchowe potrzeby wiernych”. Pierwsza umowa o pracę z ks. Ludwikiem Marko została zawarta przez Komitet Kościelny w Złoczowie 15 lipca 1985 roku, na której mocy ks. Marko zobowiązywał się spełniać wszystkie religijne potrzeby dla rzymskokatolickiej wspólnoty przy kościele w Złoczowie. Dodatkowo w umowie wpisano, że za pracę ks. Ludwik otrzymywał miesięczną wypłatę w wysokości 200 rubli. Klauzula o wypłacie świadczyła, że kapłan nie mógł mieć wpływu na wszelkie sprawy finansowe kościoła. Niekontrolowanymi przez władzę świecką funduszami pozostawały jedynie dobrowolne składki parafian z racji przyjmowanych sakramentów, poświęceń domów czy też pogrzebu.
W dniu podpisania umowy z komitetem oraz po uprzednim pozwoleniu lwowskiego wydziału do spraw religii na rejestrację kapłana ks. Ludwik Roman Marko otrzymał zaświadczenie, że może sprawować obowiązki kapłańskie jedynie na terenie parafii Złoczów. Takie rejestracje kapłani ponawiali każdego roku.
Po przybyciu ks. Marki do parafii w Złoczowie ks. Jan Cieński, jako długoletni proboszcz parafii i człowiek wielkich wymagań duchowych od siebie jak i od innych, wymagał także od wikariusza. Ks. Ludwik codziennie rano udawał się do proboszcza, by ustalić harmonogram zajęć dziennych. Potem następowała msza św. Do ołtarza ks. Jana z powodu choroby prowadzono pod rękę. Z braku mężczyzn czynił to wielokrotnie sam wikariusz. W godzinach wieczornych wikariusz ponownie udawał się do proboszcza, aby złożyć sprawozdanie z poczynań duszpasterskich z całego dnia. Sędziwy proboszcz dokładnie wysłuchiwał wikariusza, udzielał porad, tłumaczył i korygował jego postępowanie.
Ponieważ dawna plebania została po II wojnie upaństwowiona, pierwszym mieszkaniem wikariusza było prywatne mieszkanie u parafian przy dawnej ulicy Lenina, w pobliżu dawnego kościoła parafialnego pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Jacka w Złoczowie. Zaś po śmierci ks. Jana Cieńskiego wikary zamieszkał w jego mieszkaniu w pobliżu obecnego kościoła parafialnego.
Odrodzenie kościelne w latach 1989–1991
Odrodzenie życia religijnego na obszarze lwowskiego obwodu rozpoczęło się pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy to władze zezwoliły na rejestrację nowych wspólnot parafialnych. W tym czasie odzyskano szereg zamkniętych świątyń parafialnych. Jako pierwszy na terenie obwodu lwowskiego (na obszarze dawnej archidiecezji lwowskiej) został poświęcony 28 października 1989 roku przez o. Rafała Kiernickiego OFM Conv kościół parafialny w Żółkwi. W tym też roku w listopadzie i grudniu poświęcono kościoły w Żydaczowie, Kamionce Buskiej, Bóbrce, Rawie Ruskiej Milatynie. Następnie w 1990 roku odzyskano i sakralizowano kościoły w Gródku Jagiellońskim, Kurowicach, Siemianówce, Mikołajowie, Chodorowie, Poteliczu, Nowym Jaryczowie i Pomorzanach. Kapłani udawali się też z posługą duszpasterską do miejscowości, gdzie kościoły jeszcze nie były oddane lub trwały przy nich prace remontowe.
Po 1989 roku zwiększyła się też liczba posługujących kapłanów. Tak pod koniec 1990 roku ks. Ludwik Kamilewski (1946–2019) obsługiwał Bóbrkę, Gródek Jagielloński, Siemianówkę, Nawarię, Winniki, Kurowice, Dunajów, Przemyślany, Czerwonograd i Sokal. Wyświęcony na kapłana w Rydze 29 maja 1989 roku ks. Władysław Derunow (ur. 1961), jako wikariusz katedry obsługiwał kościoły w Kamionce Buskiej, Łopatynie, Busku, Nowym Milatynie i Jaryczowie. Ks. (bp) Jan Cieński nieprzerwanie trwał w Złoczowie. Ks. Ludwik Marko, obok posługiwania w Złoczowie, dojeżdżał do parafii w Pomorzanach, czynił też starania o odzyskanie kościoła w Jelechowicach. Ks. Augustyn Mednis, oprócz Chodorowa, podjął się posługiwania w Stryju, Szczercu, Żydaczowie, Medenicach i Mikołajowie. Ks. Bazyli Pawełko (ur. 1958), obok Żółkwi, dojeżdżał do kościołów w Jaworowie, Rawie Ruskiej, Krakowcu, Woli Krakowieckiej, Niemirowie, Poteliczu, Janowie i Domarzyrze.
Prawdziwy rozwój katolicyzmu, ale i nowe trudności przyniósł dopiero okres po 1991 roku, kiedy na tych terenach został odrodzony Kościół katolicki i przywrócono struktury życia parafialnego i zakonnego, a rządcą odrodzonej archidiecezji został mianowany lwowianin abp Marian Franciszek Jaworski.
Marian Skowyra
Tekst ukazał się w nr 2 (390), 31 stycznia – 14 lutego 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski