W 2019 roku 22-letni wówczas Jewhen Nahirnyj wrócił do Ukrainy i do swojej rodzinnej wsi Zahirja koło Lwowa po pięciu latach studiów na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. I od razu stanął przed wielkim wyzwaniem: przejąć 350-hektarowe gospodarstwo.
Jego ojciec prowadził gospodarstwo od 2013 roku. Sześć lat później został przewodniczącym lokalnej gromady, która składa się z pięciu wiosek. Jewhen musiał przejąć główną odpowiedzialność za gospodarstwo. Ma teraz 25 lat i pomaga mu młodszy brat oraz ich matka.
Uprawia pszenicę ozimą i rzepak ozimy, ziemniaki, kukurydzę, soję oraz na mniejszej powierzchni marchew, buraki, pomidory i inne warzywa.
– Wszystko szło dobrze aż do ataku Rosji. Potem eksport został mocno ograniczony, ceny produktów rolnych gwałtownie spadły, a ceny nawozów, środków ochrony roślin i paliwa wzrosły dwu- lub trzykrotnie – opowiada Jewhen Nahirnyj w płynnej polszczyźnie.
Gleby w tej części Ukrainy są często kwaśne i wymagają wapnowania. Ale na to nie wystarcza pieniędzy. Podobnie jak na nawozy – Jewhen nawozi teraz o połowę mniej niż wcześniej.
Próbował sprzedawać zboże do sąsiednich krajów UE, zwłaszcza do Polski, podobnie jak wielu innych rolników z zachodniej Ukrainy, ale transport okazał się zbyt drogi.
Z kolei wysyłanie produktów do portów czarnomorskich czy do ukraińskich portów nad Dunajem nie wchodzi w grę ze względu na kosztowną logistykę.
Sprzedaż na rynku krajowym
Dlatego sprzedaje swoją produkcję firmom ukraińskim. W pobliżu znajduje się firma z 10 000 hektarami ziemi i dużą fermą kur, która kupuje od niego soję, pszenicę i kukurydzę na paszę.
Sprzedaje też pszenicę do dużej piekarni w pobliskim Lwowie.
– Płacą 7 500 hrywien za tonę najlepszej jakości pszenicy, czyli więcej niż średnia cena w Ukrainie, która dziś wynosi około 6 000 hrywien za tonę, mówi Jewhen Nahirnyj.
Ziemniaki trafiają do producenta chipsów w Kijowie i na lokalne rynki. Ogórki sprzedaje firmie produkującej kiszonki, a rzepak trafia do lokalnego producenta oleju. Ale to nie jest zbyt dobry interes: przed wojną dostawał 21 tys. hrywien za tonę rzepaku, a obecnie tylko 13 tys. hrywien.
Dokonuje krótkiej kalkulacji, z której wynika, że pszenica ozima, którą zasiał zeszłej jesieni, przy dzisiejszych cenach da plus lub minus zero.
Cały swój grunt dzierżawi od około 500 drobnych właścicieli działek o powierzchni od 0,5 do 5 hektarów. Czynsz wynosi 3 000 hrywien za hektar za rok. Zatrudnia 12 osób, które zarabiają średnio 15 000 hrywien miesięcznie po opodatkowaniu.
– W okresach intensywnych prac polowych kierowca ciągnika może zarobić nawet 40 000 hrywien, ale jest to praca przez siedem dni w tygodniu, na zmiany dzienne i nocne – mówi Jewhen Nahirnyj.
– Właściwie potrzebowałbym tylko 5 pracowników na tym areale, ale uprawa ziemniaków i warzyw wymaga więcej osób – dodaje.
Inwestuje w maszyny
Jednak to nie jest tak, że narzeka i uważa, że życie jest ciężkie. Z dumą pokazuje nową suszarnię zboża włoskiej firmy Mecmar. I planuje zakup nowej maszyny do sortowania i pakowania ziemniaków.
– Konieczna byłaby odnowa całego parku maszynowego. Wszystkie nasze traktory i inne maszyny pochodzą albo z czasów sowieckich, albo są to starsze modele sprzętu zachodniego.
Większość jego pracowników to osoby w średnim wieku i starsze. Umieją korzystać z tych starszych maszyn i, co równie ważne, naprawiać je.
– Młodzi pracownicy nie chcą pracować na starszych maszynach. Nie mówiąc już o ich naprawianiu – mówi Jewhen Nahirnyj.
Do tego wszystkiego potrzebne są kredyty, ale w tej dziedzinie nie jest zbyt dobrze.
– Stopy procentowe są wysokie, okresy spłaty krótkie, a nasze bieżące dochody niskie. To nie jest dobra kombinacja, stwierdza Jewhen Nahirnyj.
Uważa, że tak naprawdę toczy przed sobą „walec kredytowy” w nadziei, że wkrótce zapanuje pokój i sytuacja się ustabilizuje.
– Jeśli tak się nie stanie w ciągu jednego, najwyżej dwóch lat, może być dla nas naprawdę krytycznie.
Zatrudnia uchodźców
Wśród jego pracowników jest dwóch uchodźców z obwodu chersońskiego we wschodniej Ukrainie. Jednego z nich spotykamy w nowo wybudowanej szklarni z tysiącami sadzonek pomidorów. Jest to projekt, częściowo finansowany przez organizację Danish Refugee Centre, polegający na dystrybucji sadzonek pomidorów wśród miejscowej ludności oraz uchodźców ze wschodniej Ukrainy. Pracownik nazywa się Ołeksandr Dubczak i ma 30 hektarów ziemi niedaleko Chersonia, w regionie, który od marca do listopada ubiegłego roku znajdował się pod rosyjską okupacją.
– Na sześciu hektarach mieliśmy z żoną pomidory, ogórki, kabaczki i ziemniaki, a na pozostałych 24 hektarach zboże – opowiada Ołeksandr Dubczak.
– Teren jest już wyzwolony, ale póki co nie mamy do czego wracać. Farma jest zniszczona, sprzęt zniszczony lub skradziony, drogi i pola są zaminowane i pełne kraterów po wybuchach – dodaje.
Jego żona nadal nie ma pracy, syn pracuje jako dostawca pizzy, a synowa przy produkcji siatek maskujących dla sił zbrojnych. Nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do domu.
Boi się nowego prawa
Jewhen mówi, że wielu małych i średnich ukraińskich rolników z niepokojem czeka na 1 stycznia 2024 r. Wtedy ma wejść w życie nowe prawo, które pozwoli spółkom kupować do 10 000 hektarów gruntów rolnych.
– Niedaleko stąd znajduje się duże gospodarstwo rolne z 500 tysiącami hektarów dzierżawionej ziemi, której właścicielem są Saudyjczycy – mówi Jewhen.
– Takie wielkie holdingi, zarówno ukraińskie, jak i zagraniczne, mają kapitał na wykupienie gruntów, które dzierżawią, a być może także gruntów dzierżawionych przez innych. Mniejsi dzierżawcy, tacy jak ja, nie mają szans na złożenie swoim właścicielom gruntów ofert kupna, których te duże firmy nie byłyby w stanie przelicytować.
FAKTY
Gospodarstwo: wieś Zahirja, 20 na południe od Lwowa.
Właściciel: Jewhen Nahirnyj, 25 lat. Wykształcenie: 5-letnie studia w Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie.
Powierzchnia: 350 ha plus 350 ha w trakcie karczowania.
Produkcja w 2022 r., powierzchnia i wydajność z hektara
Pszenica ozima: 85 ha, 6 ton.
Rzepak ozimy: 100 ha, 4,2 tony.
Ziemniaki: 26 ha, 58 ton.
Kukurydza (ziarno): 47 ha, 9 ton.
Soja: 87 ha, 3,5 ton.
Marchew: 2,5 ha, 80 ton.
Burak ćwikłowy: 1,5 ha, 80 ton.
16 000 sadzonek pomidorów w szklarni.
Tadeusz Rawa
Tekst ukazał się w nr 11 (421), 16 – 29 czerwca 2022
Source: Nowy Kurier Galicyjski