Jesienne podróże teatralne

Rozmowa Anny Gordijewskiej z dyrektorem Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie Zbigniewem Chrzanowskim.

Zbigniew Chrzanowski i Wiktor Lafarowicz, z archiwum Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie

Właśnie wróciliście Państwo z festiwalu Wileńskiego, dokąd was zawiodła kapryśna Melpomena po tegorocznym wyjeździe?

Doprawdy dziwię się niezmiernie, że tegoroczna jesień jakby próbuje nam wynagrodzić wiosenno-letnie ograniczenie działalności teatralnej i brak bezpośredniego kontaktu z publicznością. A Melpomena zawiodła nas tym razem na wschód – do Kijowa i Winnicy. W stolicy odbywał się tradycyjny Międzynarodowy Festiwal Teatru Jednego Aktora, popularna „Maria”, którego patronką jest wybitna ukraińska aktorka Maria Zańkowiecka.

Z kijowską sceną łączą Państwa wieloletnie kontakty.

Tak, od wielu lat współpracujemy ze wspaniałą aktorką Łarysą Kadyrową. Na kameralnej scenie Narodowego Teatru im. Iwana Franki niejednokrotnie prezentowaliśmy swoje przedstawienia, bo i „Kartotekę” Tadeusza Różewicza i „Na pełnym morzu” Sławomira Mrożka. Nasz aktor Wiktor Lafarowicz zagrał „Spowiedź błazna” według tekstów Szekspira, a Elżbieta Lewak „Z domu niewoli” na podstawie książki Beaty Obertyńskiej oraz „Pieśń Świętojańską”. W tym roku na scenie kijowskiej zaprezentowaliśmy „Beniowskiego” na podstawie fragmentów poematu Juliusza Słowackiego. Występ Wiktora Lafarowicza był wielkim sukcesem naszego aktora, co podkreśliła i publiczność, i krytycy teatralni na krótkiej konferencji po spektaklu.

Czy podczas jesiennej podróży teatralnej były jeszcze jakieś występy?

Dostaliśmy nieoczekiwane zaproszenie do Winnicy na spotkanie z gronem nauczycieli języka polskiego w okręgu podolsko-wołyńskim ze sztuką Antoniego Cwojdzińskiego „Hipnoza”. I tym razem nasi aktorzy Jadwiga Pechaty i Wiktor Lafarowicz zagrali wspaniale i spotkali się z wręcz entuzjastyczną reakcją licznie zgromadzonej publiczności. A mnie przypomniała się dawna wizyta w Winnicy z okazji konferencji poświęconej Sewerynowi Goszczyńskiemu – wielkiemu synowi tej ziemi. Graliśmy wtedy „Dawny spór” Mariana Hemara. Przy okazji tych występów zwiedziliśmy legendarną Zofiówkę koło Humania. Podczas tych podróży przyszła mi do głowy zwrotka wiersza, a raczej popularnej pieśni do słów Maurycego Gosławskiego:

Gdyby orłem być,
Lot sokoli mieć,
Skrzydłem orlem lub sokolem
Unosić się nad Podolem.
Tamtem życiem żyć!

Co prawda naszym skrzydłem „orlim i sokolim” był tym razem sprawny Volkswagen, ale i podróż była udana, a sprzyjająca jesienna pogoda udostępniała piękne malownicze krajobrazy tych ziem, ubarwione niesamowitymi kolorami jesieni. W czasie pokonywanych zatorów na drodze, związanych z remontami i modernizacją nawierzchni, uzupełnialiśmy sobie przy pomocy „wujka googla” burzliwą historię tych miejsc.

Czyżby był to koniec tegorocznych wędrówek Polskiego Teatru?

Niezupełnie, bo już w połowie listopada odwiedzimy naszych przyjaciół na Zaolziu, gdzie podczas festiwalu „Melpomeny” znowu zagramy „Hipnozę”, a potem mały skok do Wiednia, aby naszym kolegom z Teatru Vademecum zaproponować „Beniowskiego”.

Wiktor Lafarowicz w roli Beniowskiego, z archiwum Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie

A we Lwowie?

To prawda, jakiś pech nas prześladuje, bo co się rozpędzimy do spotkania z lwowską publicznością, to nam w poprzek stanie „czerwona strefa”. Ale obiecuję, że jak się pojawi luka to od razu „wskoczymy” w takową. Byłbym zapomniał powiedzieć, że we wrześniu wystąpiliśmy z Jadwigą Pechaty, prezentując poezję św. Jana Pawła II, co prawda w Brzuchowicach – ale to prawie Lwów – na corocznej konferencji nauczycieli z zachodniej Ukrainy i obwodu odeskiego. To też było piękne, wzruszające spotkanie.

Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że opowieść z podróży czesko-austriackiej ukaże się na naszych łamach.

Rozmawiała Anna Gordijewska

Source: Nowy Kurier Galicyjski