Wychowanie dziecka – to sprawa łatwa czy trudna? Można usłyszeć różne odpowiedzi. Większość jednak powie, że jest to ciężka praca.
Jak często przychodzi ci na myśl, że jesteś złym ojcem lub matką? Jak często stawiasz sobie to pytanie lub po prostu masz do siebie o to pretensje? Może ktoś zarzucał ci, że jesteś złym rodzicem? A może zarzucasz to swemu współmałżonkowi? Czy marzyłeś o tym, by być idealnym rodzicem? Jeżeli w tych pytaniach rozpoznaliście siebie – ten artykuł jest dla was.
Możliwe, że ktoś się ucieszy, a ktoś zmartwi, ale „idealnych rodziców” (IR) nie ma. Mogą być „dość dobrzy” (DD). Ale są i źli (ŹR). Jaka jest między nimi różnica?
„Idealni rodzice” nie odstępują swego dziecka, starając się odgadnąć i spełnić wszystkie jego zachcianki. Starają się uchronić dziecko przed wszelkimi trudnościami i wszystko za nie zrobić. Wskutek tego, gdy dziecko ma powoli wchodzić w samodzielne życie, pojawiają się kaprysy, infantylność i brak umiejętności samodzielnego działania czy podejmowania decyzji.
„Źli rodzice” nie reagują na potrzeby dziecka, oczekują od niego zachowań, niewłaściwych do jego rozwoju wiekowego i zbyt wcześnie odsuwają je od siebie. Wskutek tego dziecko zbyt szybko dorośleje, jego emocjonalny i społeczny rozwój zostaje zaburzony. Uczucie nieprzydatności rodzi w dziecku obojętność i okrucieństwo wobec otoczenia. Dziecko zamyka się w sobie, staje się agresywne i porywcze.
Termin „dość dobra” (DD) mama wprowadził brytyjski pediatra i psychoterapeuta Donald Winnicott, który badał rolę matki w życiu noworodka. Pierwszą ważną funkcją „dość dobrej” mamy jest jej fizyczna obecność przy noworodku. Czyli nie powinna odchodzić od dziecka na dłużej. Jeżeli przydarzy się taka sytuacja, że mama, na przykład, zachoruje i trafi do szpitala, to zastąpi ją ojciec, babcia lub inna dorosła osoba, i ta ważna dorosła osoba jest wówczas obecna przy dziecku.
„Dość dobra” mama albo ważna dla dziecka dorosła osoba potrafi pokonać lęk i uspokoić dziecko. Uczy się nie krzyczeć na dziecko: „Przestań krzyczeć!”, „Nie rycz!”, „Nie rób mi wstydu!”. A kiedy przyjdzie myśl: „A co pomyślą ludzie, że moje dziecko tak się zachowuje?”, czy umiesz po prostu przytulić dziecko, przyjąć je, nawet takie wredne i być z nim: „Kocham cię, ale teraz jest ci źle i się złościsz. Popłacz, jestem z tobą. Spróbuj się uspokoić”. I jeśli ci się nie udaje, ale mimo wszystko usiłujesz i chcesz się nauczyć, bez oskarżania się, to jesteś „dość dobrą” mamą.
„Dość dobra” mama myli się. Co więcej – powinna się mylić. Nie jest zobowiązana zgadywać wszystkie zachcianki dziecka, a tym bardziej spełniać je. Pomyłki mamy są dziecku potrzebne, żeby mogło „sprostać rozczarowaniom, odczuwać gniew i reagować na odmowę rzeczy, której osiągnięcie staje się coraz bardziej znaczące i pasjonujące”.
„Dość dobra” mama ma własne życie. Nie zatapia się całkowicie w dziecku. Wokół niej są inni ludzie, z którymi jest w kontakcie, wypoczywa. Ważne, żeby mama miała dorosłe relacje z otaczającymi ją ludźmi.
„Dość dobra” mama rozumie swoje uczucia. Odczuwa, rozumie, gdy denerwuje się, gdy zazdrości czy wstydzi, gdy cieszy się i odczuwa ulgę, a kiedy po prostu jest zmęczona. Nie ucieka od negatywnych uczuć, lecz je rozpoznaje i przeżywa. Dziecko zaś nieświadomie uczy się od mamy rozumieć i przeżywać swoje uczucia, gdy jest obok niej.
„Dość dobra” mama umie marzyć i snuć plany na przyszłość.
Dość dobrzy rodzice czynią dla swego dziecka to co mogą, dając sobie prawo do pomyłki. Zdają sobie sprawę, że nie ma jedynie słusznego sposobu wychowania, że wszyscy rodzice starają się podejmować decyzje, które będą najlepsze dla ich dziecka.
W okresie dzieciństwa i dorastania dość dobrzy rodzice zapewniają dziecku wsparcie, dzięki któremu dziecko ma świadomość, że świat, w którym się znalazło, nie jest wcale tak złym miejscem. Stopniowo zwalniają dziecko spod swej opieki, dając mu możliwość, by uzyskało samodzielność i nauczyło się brać odpowiedzialność za swe czyny i decyzje.
Walentyna Jarowa
Tekst ukazał się w nr 10 (374), 31 maja – 14 czerwca 2021
Source: Nowy Kurier Galicyjski