Franko, miłość i Stanisławów. Część 2

Badacze życia Iwana Franki spierają się o narodowość rodziny matki poety. Jedni twierdzą, że była pochodzenia polskiego, inni obstają przy jej rusińskim (ukraińskim) charakterze. Lwowski historyk Jarosław Hrycak w książce „Prorok w swojej ojczyźnie. Franko i jego społeczeństwo (1856-1886)”, wydanej w Kijowie w 2006 roku, pisze:

„Dokładne przyjrzenie się historii rodziny Kulczyckich powstrzymuje od jednoznacznych wniosków. Jedyne, co można stwierdzić z pewnością: przynależność narodowa w tej rodzinie była sytuacyjna, czyli zależała od okoliczności. Ci z Kulczyckich, którzy osiedli na wsi, zasymilowali się ze środowiskiem ruskim. Rozmawiali po rusińsku, śpiewali rusińskie pieśni (o tym wyraźnie mówi Franko we wspomnieniach o matce), czytali rusińsko-ukraińskie wydania, stawali się (jak brat jego babci Iwan Gwoździecki) kapłanami greckokatolickimi. Niektórzy identyfikowali się ze „starą” Rzeczpospolitą do tego stopnia, że dołączali do polskich powstańców – jak wujek Franki Iwan Kulczycki, który zginął w wieku 21 lat w powstaniu 1863 roku” – pisze Hrycak.

Popiersie Iwana Franki w Opryszkowcach, 1956, zdjęcie z kolekcji Bohdana Hawriliwa

Istnieje wersja, że Józefa nie wyszła za niego za mąż z powodu swojej choroby – suchotów (gruźlica), która wówczas była nieuleczalna. Zmarła Józefa 5 maja 1892 roku, przed 30. rokiem życia To o niej autor ułożył takie strofy:

Zjawiła się druga – dumna księżna.
Blada jak miesiąc, cicha i smętna,
Tajemna i niedostępna jak świątynia.
Mnie ręką zimną ona
Odsunęła i szepnęła w tajni:
„Nie żyć mi, niech umrę więc jedna!”
I milcząc sczezła tam, gdzie ciemność wieczna.

Oryginalny grób Józefy Dzwonkowskiej, zdjęcie Wołodymyra Polecha

Pochowano Józefę Dzwonkowską na dawnym cmentarzu chrześcijańskim w Stanisławowie (ob. skwer Pamięci za hotelem „Nadija”). Przez długi czas krajoznawcy nie wiedzieli, gdzie był jej grób. Dopiero w 1965 roku Wołodymyr Polek, wieloletni pracownik biblioteki, a z czasem profesor Uniwersytetu Przykarpackiego odszukał grób Józefy. Na tym miejscu stały dwie wielkie płyty z piaskowca. Pod jedną spoczywał jej ojciec Władysław, pod drugą spoczywały Józefa, jej matka Antonina i siostra Maria. Na początku lat 80. przy dewastacji starego cmentarza i przebudowaniu go na skwer krajoznawcom udało się zachować dziewięć grobów wybitnych osobistości.

– Kim ona była dla Franki? Jakaś kochanka – wykazał swoją wiedzę ówczesny pierwszy sekretarz miejskiego wydziału partii Jarosław Fedorczuk reagując na apel krajoznawcy Mychajła Hołowatego. Obronić grób w tamtych czasach nie udało się, ale miejsce pochówku zostało uwiecznione na zdjęciach. Dopiero z okresie niezależnej Ukrainy odnowiono nagrobek. Wprawdzie przesunięto go o kilka metrów od właściwego miejsca, które było bliżej ul. Bandery.

Nie dotrwał do naszych czasów żaden portret czy zdjęcie Józefy Dzwonkowskiej. Zachował się natomiast portret „Dziewczyny z makiem we włosach” M. Rojznera. Ustalono, że autor portretu znał osobiście Józefę. Portret ten powstał w Kosowie, gdy przebywali tam Rojzner i Dzwonkowscy. Józefa miała zamiar złożyć tam egzamin na urząd manipulantki, czyli pracownicy tamtejszej poczty. Rysy twarzy są bardzo podobne do opisu Gusti, przedstawionego przez Frankę. Gdy chorego poetę, w marcu 1916 roku – w ostatnich dniach jego życia, przywieziono ze szpitala do domu, w pokojach było chłodno. Franko leżał w sypialni i chciał wejść do gabinetu, który nie był ogrzewany. Obecni zauważyli, że Franko stał w drzwiach i ze smutkiem spoglądał na ścianę, na której wisiał portret „Dziewczyny z makiem we włosach”. Stąd wynikły przypuszczenia i wyjaśnienia, dlaczego poeta tak wpatrywał się w tę ścianę – uwagę poety przyciągał portret ukochanej.

Długi czas trudno było określić, gdzie był dom Dzwonkowskich. W listach do Mychajła Pawłyka i Ulany Krawczenko poeta podawał adres, ale nie pozwalał on na znalezienie dokładnej lokalizacji budynku. Adres brzmiał: „Stacja Stanisławów, ul. Sapieżyńska, za Tyśmienicką rampą…”. Budynek Dzwonkowskich stał przy obecnej ul. Ostrowskiego. W 1912 roku jego ostatni właściciel Władysław Dzwonkowski sprzedał dom Stanisławowskiej Dyrekcji kolei, która poszerzała zasięg torów. Przez wiele lat lokalizacja domu Dzwonkowskich pozostawała nieznana. Najbardziej aktywnie poszukiwał tego miejsca prof. Wołodymyr Polek. W swoich publikacjach stopniowo przesuwał je od zbiegu ulic Niezależności i Lepkiego do Truskawieckiej na obrzeżach miasta. Właściwą lokalizację domu odnalazł dopiero Mychajło Hołowaty w archiwalnych dokumentach o sprzedaży domu i przyległych gruntów. Krajoznawcy zaproponowali przemianować ulicę Ostrowskiego. Mychajło Hołowaty wysunął interesujące argumenty:

„W związku z tym, że obecna ulica Ostrowskiego powiązana jest z Iwanem Franką, z miejscem zamieszkania jego drugiej miłości – Józefy Dzwonkowskiej, którą sam poeta nazywa w wierszu „księżną”, uważam za celowe nazwanie ulicy bardziej romantycznie – ul. Dumnej księżnej”. Tyle Mychajło Hołowatyj.

Czy władze miasta poprą projekt, niestety, zmarłego już krajoznawcy?

Pomnik Iwana Franki przy ul. Iwana Franki. Autorzy: rzeźbiarz A. Boliuk, architekt A. Dobriański, 1978

W 1956 roku hucznie obchodzono jubileusz 100-lecia urodzin Wielkiego Kamieniarza. Wówczas na Przedkarpaciu wystawiono mu, odlane w Lwowskiej fabryce rzeźby, trzy pomniki: w Krzyworówni, w Pidhirkach (koło Kałusza) i w podmiejskich Opryszkowcach koło Stanisława – jak wówczas nazywało się miasto. W 1965 roku po przyłączeniu Opryszkowiec do Iwano-Frankiwska popiersie zostało na swoim miejscu, ale już przy ul. Dadugina (ob. Konowalca). W 1978 roku chciano przenieść je na niewielki skwer przy ul. Franki, lecz popiersie nie odpowiadało koncepcji i postanowiono zbudować nowy pomnik. Żeby jednak w mieście nie było dwóch pomników Iwana Franki, ten z Opryszkowiec postanowiono zdemontować i przenieść do jakiejś wsi. Podczas prac nastąpił wypadek – urwała się głowa. W 2015 roku na tym miejscu wystawiono nowe popiersie, już autorstwa W. Dowbeniuka.

W mieście, noszącym imię Wielkiego Kamieniarza, postanowiono uczcić poetę bardziej monumentalnie. Dokonano tego w latach niezależności Ukrainy. Od początku lat 1960. na centralnym placu miasta stał pomnik Lenina. Zdemontowano go 9 października 1990 roku. Ten największy plac miasta „opustoszał” i pozostała pusta oś architektoniczna. Wysuwano różne propozycje jej wypełnienia. Władze i społeczność miasta poparły pomysł uwiecznienia na tym placu patrona miasta – Iwana Franki. 26 sierpnia 1995 roku odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika Wielkiego Kamieniarza. Idee życia poety – wolność, buntowniczość i walka, przedstawione zostały w rozmachu stylizowanych skrzydeł, tworzących tło do postaci poety. Imię poety nosi również naukowa biblioteka obwodowa.

Chociaż pośród pewnej grupy mieszkańców miasta krąży idea przywrócenia mu jego historycznej nazwy – Stanisławowa, uważamy, że wielokrotny pobyt Iwana Franki w naszym mieście usprawiedliwia jego nazwę. Jego obecność w mieście nie do końca została zbadana i dlatego warta jest uwagi naukowców młodego pokolenia.

Petro Hawryłyszyn
Roman Czorneńki

Tekst ukazał się w nr 6 (394), 31 marca – 13 kwietnia 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski