Na początku XX wieku na dzwonnicy kościoła pw. Bożego Ciała ojców dominikanów znajdowało się osiem cennych historycznych dzwonów, które dostojnie reprezentowały ludwisarstwo lwowskie od końca XVI do połowy XIX wieku.
Najstarszy z tych dzwonów, odlany w roku 1584, wagi 16 cetnarów (1600 kg), był niezwykle cennym zabytkiem historycznym, również artystycznym. Odlany był z fundacji ojca i brata Izajasza Leopolity, głośnego w XVI wieku dominikanina lwowskiego. Dzwon zdobiły łaciński napis i postać proroka Izajasza z brodą i czapką na głowie, dlatego nazwany był „Izajaszem”.
Dzwon ten oraz dwa inne odlane w latach 1606 i 1607, pamiętały jeszcze stary gotycki kościół dominikanów lwowskich. Historyk sztuki dr Karol Badecki uważał, że „widoczne podobieństwo trzech dzwonów dominikańskich w formie, inskrypcji i ornamencie korony każe nam przypuszczać, że mamy do czynienia z dzwonami jednego i tego samego ludwisarza, który, niestety, na żadnym z trzech dzwonów nie zostawił swego nazwiska. Wedle zapisków archiwalnych wiadomo nam, że w latach 1584-1607 czynna była we Lwowie ludwisarnia”. W innym miejscu K. Badecki przypuszczał, że mógł to być ten sam mistrz, który w 1596 roku odlał dzwon dla klasztoru benedyktynek. Badecki też ustalił nazwisko tego ludwisarza – według niego miał to być Stanisław Ziółkowski. Miał lwowski naukowiec jeszcze jedno przypuszczenie, mianowicie nie wykluczył, że „ludwisarzem, który odlał stare dzwony dominikańskie, mógł być Daniel Król (Kral), którego nazwisko występuje w księgach lwowskich w latach 1577-1598”.
Dzwon odlany w 1606 roku był poświęcony św. Dominikowi, o czym świadczył odpowiedni napis łaciński „Sancte Pater Dominice, ora pro nobis, Quasi tuba exalta vocem tuam. A.D. 1606”. Jak pisał K. Badecki, „przytoczony napis odlany był na wstędze 5 cm szerokiej. Obok dwie lilie. Ramiona korony przyozdobione wąsatymi maszkaronami wschodniego typu. Podobne maszkarony widnieją na czteroramiennej koronie trzeciego dzwonu w rok później odlanego”. Na płaszczu trzeciego dzwonu odlane były słowa z hymnu „Te Deum Laudamus, Te Dominum confitemur. A.D. 1607”.
Kolejny dominikański dzwon pochodził z 1764 roku i miał nazwę „Anioł Pański”. Był ozdobiony płaskorzeźbami „Ukrzyżowanie” i „Matka Boska w płomiennej mandorli” z napisem „Anno Domini 1764”. Jeszcze jeden, najmniejszy dzwon o wadze 19 kg, ozdobiony plakietą „Chrystus Ukrzyżowany”, został odlany w ludwisarni Zygmunta Mozera w 1867 roku.
Otóż kościół dominikański posiadał cenny zestaw zabytkowych dzwonów, któremu mogła pozazdrościć każda świątynia lwowska. Dlatego pełną niespodzianką była informacja prasy lwowskiej, że w maju 1905 roku konwent ojców dominikanów, bez zawiadomienia Grona Konserwatorów Galicji Wschodniej, usunął trzy zabytkowe dzwony pochodzące z lat 1584, 1606 i 1607 i sprowadził z odlewni Petera Hilzera z Wiener-Neustadt trzy nowe. Konwent postanowił wysłać zabytkowe dzwony do odlewni jako złom bez wartości i sprzedać firmie austriackiej na wagę jako opłatę za nowe dzwony. O fakcie tym Grono Konserwatorów lwowskich dowiedziało się tylko przypadkowo i „na dworcu już towarowym, stwierdziwszy wartość artystyczną i historyczną owych dzwonów, zarządziło wstrzymanie dalszej ich wysyłki”.
Historia z próbą przetopienia zabytkowych dzwonów była charakterystyczną dla świadomości części parafian i księży na temat historycznej wartości dzieł sztuki, którymi były owe dzwony, a także ich znaczenia jako świadków dziejów ludwisarstwa lwowskiego. Konwent ojców dominikanów po prostu nie widział różnicy między starymi XVII–XVIII wieku dzwonami a nowymi odlanymi z zachowaniem starych napisów. O takim podejściu do dzieł sztuki i historii w 1916 roku podczas kolejnej rekwizycji dzwonów przez wojskowe władze austriackie pisał np. „Kurier Lwowski”: „W odróżnieniu od urzędu konserwatorskiego parafianie najczęściej za najbardziej pamiątkowe uważają dzwony najnowsze, na których umieszczono nazwiska żyjących jeszcze fundatorów i księży, przy których chrzcinach, a nierzadko i odlewaniu na miejscu brała udział żyjąca jeszcze generacja, natomiast dla pamiątkowości dzwonów bardzo starych nie mają żadnego zrozumienia. Stąd pochodzi, że tak wiele dzwonów z XVII i XVIII wieków zostało przez parafie podarowanych władzom wojskowym”.
Otóż Grono Konserwatorów lwowskich nie tylko zatrzymało na dworcu kolejowym trzy zabytkowe dominikańskie dzwony, ale też opublikowało w tej sprawie oświadczenie i zwróciło się do Namiestnictwa z prośbą o ingerencję i o stanowcze polecenie, aby konwent dominikański dzwony owe albo u siebie zatrzymał, albo oddał w depozyt jednemu z muzeów lwowskich. W swoim oświadczeniu Grono Konserwatorów m.in. pisało, że „dzwony dominikańskie są bardzo cennymi, prawie ostatnimi już tego rodzaju zabytkami dawnego odlewnictwa lwowskiego, z którymi nowe dzwony pod względem artystycznego wykonania nie mogą się równać. Byłoby smutnym wandalizmem, gdyby te zabytki ludwisarstwa lwowskiego zostałyby zniszczone”.
Ale konwent uparł się, że potrzebuje pieniędzy na opłatę nowych dzwonów i żądał „stosunkowo wysokiego wynagrodzenia” za stare. Ostatecznie dzwony zostały uratowane „dzięki obywatelskiej ofiarności J.E. p. Namiestnika hr. Andrzeja Potockiego, który te dzwony zakupił dla ozdoby swego parku w Krzeszowicach”. Konwent dominikański sprzedał dzwony za kwotę 4.700 koron jako złom.
Historia ta nie przeszła bez śladu. W prasie lwowskiej zjawiło się kilka artykułów znanych historyków Aleksandra Czołowskiego i Franciszka Jaworskiego, „oskarżających dominikanów o barbarzyństwo”. Franciszek Jaworski wyraził swoje zdanie o zaistniałej sytuacji też w książce „O szarym Lwowie”, oskarżył konwent dominikanów o brak rozumienia historycznego znaczenia dzwonów, brak kultury artystycznej, również brak patriotyzmu. Autor m.in. pisał: „Dominikanie lwowscy uporali się ze starymi dzwonami swego kościoła i to tak radykalnie, że tylko dzięki wyjątkowej ofiarności ówczesnego Namiestnika śp. Andrzeja Potockiego uratowane zostały od zagłady (…) Na ich miejsce zawieszono nowe dzwony wykonane w Wiener Neustadt, podczas gdy w kraju, w Kałuszu i Sokołówce znajdują się duże lejarnie dzwonów kościelnych, a fabryka w Kałuszu odbiera liczne uznania na wystawie metalowej w Krakowie za sumienne swoje i wszystkim wymaganiom odpowiadające wyroby. Tak więc z wieży dominikańskiej we Lwowie odzywają się do wiernych dzwony wyrobu niemieckiego, kupione za polskie pieniądze, zapewne za te kościelne ofiary, które składają na tacy dewotki, robotnicy i wszelkie inne biedactwo (…) Nowe dzwony pod względem artystycznym nie mają żadnej wartości, pod względem techniki nie mogą iść w porównanie ze starymi dzwonami. Odlew nie czysty i szablonowy. Tło banalnej ornamentyki podłożone ciemniejszą farbą brązową. Napisów monumentalnych żadnych (…) Powszechne oburzenie wywołało wówczas to, co dominikanie zrobili ze starymi trzema dzwonami (…) Dodać należy, że zupełnie to samo stało się dawniej jeszcze z dzwonami starożytnymi w katedrze łacińskiej, które również sprzedano na „bruch” jakiejś fabryce niemieckiej. Dzwony dominikańskie były przeto najstarszymi zabytkami tego rodzaju we Lwowie. Starszymi od nich jest jedynie dzwon świętojurski i dzwon „Kiryło” na wieży cerkwi Wołoskiej (…) Otóż świadków zamierzchłej przeszłości pozbyli się dominikanie bez najmniejszego skrupułu. Gdyby tak ożyć mógł stary z XVII wieku historyk dominikański Szymon Okolski, lub drugi z XVIII wieku Klemens Chodykiewicz, co tak skrzętnie zbierał wszelkie wiadomości do dziejów zakonu kaznodziejskiego, lub trzeci przed dwudziestu laty zmarły ks. Sadok Barącz – jakież by gorzkie były ich słowa pod adresem dominikanów w roku 1905”.
Jurij Smirnow
Tekst ukazał się w nr 14 (378), 30 lipca – 30 sierpnia 2021
Source: Nowy Kurier Galicyjski