Oczy całego świata zwróciły się na małą wyspę, o istnieniu której wiedzieli tylko nieliczni, specjaliści od geopolityki i stosunków polsko-rumuńskich. Trzynastu bohaterów nie poddało się rosyjskiej flocie i zginęło bohaterską śmiercią. Czy musiało tak być?
Wyspa Wężowa staje się symbolem relacji między narodami Europy Środkowo-Wschodniej. W dwudziestoleciu międzywojennym należała do Rumunii. Później odpadła od niej wraz z Bukowiną północną i Besarabią. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, odżył spór graniczny między Ukrainą a Rumunią, gdzie nie wszyscy pogodzili się z utratą Bukowiny północnej, północnej Besarabii i Budziaku – południowej Besarabii (zasadnicza część anektowanej w 1940 roku Besarabii tworzy dziś Republikę Mołdawii). Rumunia jednak mając na uwadze przystąpienie do NATO podpisała traktat graniczny z Ukrainą w 1997 roku.
Zażegnano konflikt o granice, a Rumuni pogodzili się ze stratą swoich kresów. Odżył jednak spór o inne szczegóły, takie jak kanał Bystroje, zmieniające się koryto Cisy, po której przebiega granica rumuńsko-ukraińska i naszą Wyspę Wężową. Rumunia zaakceptowała już granice Ukrainy, ale nowy spór toczył się o definicję tego miejsca: wyspa czy skała? Od tego zależało prawo do szelfu kontynentalnego w większym bądź mniejszym wymiarze. A rzecz niebagatelna – znajdują się tam złoża gazu. Spór o wyłączną strefę ekonomiczną trafił do Hagi. Rumunia poniekąd wygrała tę sprawę. Dostała większość szelfu, Ukraina jedną piątą.
Jaką naukę wyciągamy z tej lekcji? Kłócimy się w Europie Środkowo-Wschodniej o rzeczy małe (rzecz jasna w skali mikro każdego państwa istotne), o kargulową miedzę. I nie widzimy w tym czasie prawdziwego zagrożenia. Żyto tu obawami o roszczenia terytorialne Polaków czy Rumunów, casus Kosowa nie był zresztą kojący w tej kwestii… Kłócono się tu o historię, o symbole, o nazewnictwo i zadawano dużo głupich i agresywnych pytań „a dlaczego pan miasto X, nazywa Y?” a „a dlaczego piszecie na Ukrainie?”, „a dlaczego używacie takiego słowa, a nie innego?” itp.
Tymczasem to nie Rumuni zajęli swoje kresy i wystrzelali ukraińską załogę. To nie Rumuni wylądowali na Wyspie Wężowej i zmasakrowali ukraińskich żołnierzy. Jak zawsze trzecim, który skorzystał, była Rosja. Jak było z Krymem? Kijów się obawiał dżihadu i fundamentalistów muzułmańskich przez ponad 20 lat, a tymczasem nie Tatarzy krymscy zajęli Krym… Gdy kłócisz się z sąsiadem, uważaj, by ktoś w tym czasie nie okradł wam domu.
Trzynastu Spartan zginęło na Wyspie Wężowej. Nie splamili honoru. Pamięć o nich będzie trwać już wiecznie. Ja jednak zastanawiam się, czy ich śmierć była potrzebna. Straciliśmy 30 lat kłócąc się o miedzę. I byśmy dalej nie kłócili się, bo rozjadą nas gąsienice czołgów… rosyjskich rzecz jasna.
Niektórzy twierdzą, że ci żołnierze przeżyli i są przetrzymywani na Krymie. Być może. To jeszcze lepiej. Jeżeli żyją, trzynaście matek, trzynastu ojców i trzynaście dziewczyn ma szansę odzyskać swoich sokołów. Oni i tak są bohaterami. Chwała im!
Albert Iwański
Source: Nowy Kurier Galicyjski