Co wiosną piszczy?

Czym przyciągała uwagę popularna w okresie międzywojennym „Gazeta Poranna i Wieczorna” – jedyne pismo wydawane dwukrotnie w ciągu dnia. Materiały dotyczą głównie aktualnych wydarzeń politycznych na świecie oraz życia codziennego mieszkańców. Na przełomie lutego – marca 1921 roku tematem, który przykuwał uwagę mieszkańców Polski, była kwestia Śląska. Jej poświęcano zazwyczaj pierwsze strony prasy.

Tak też było w naszym przypadku. Ludność Lwowa i okolic organizowała zbiórki pieniędzy, festyny, manifestacje popierające przyłączenie tych ziem do Polski. Pominiemy jednak to wydarzenie i skoncentrujemy się na sprawach lwowskich.

Co interesowało lwowiaków najbardziej? Pogoda. Tamto przedwiośnie było podobne do tegorocznego, więc poczytajmy…

Przedwiośnie

Wiosna – pachnąca, jasna, przysłała nam dziś odrobinę swej krasy. Od wczesnego ranka kazała ustom szeptać, że wkrótce, już za kilka dzionków sama przyjdzie, a na razie przysyła nam tylko swego zwiastuna. Uczyniła dzień piękny – zesłała cudne, jasne cieple promienie swego słońca i tonąć kazała w uroczysku – na razie czy nie chwilowem? Psuć nam jeszcze będą, utrudzać jej przyjście, słynne dni marcowe – lecz nas to zbytnio nie dotknie i humoru nie popsuje, bo wkrótce Ona sama przyjdzie, a z nią ileż cudów!

Za kilka dni kolejna informacja – Figle aury.

Pogoda jak gdyby stosując się do swego rodzaju żeńskiego, jest ogromnie niestała. Każdy dzień następny prawdziwą jest niespodzianką. I tak onegdaj padła na ziemię naszą garść życiowych, twórczych promieni słonecznych, lecz już wczoraj skryło się słońce zupełnie. Dzień był smutny, ponury i chłodny. Ulice pokryte lepkiem, śliskiem błotem. Lecz mimo tych zmian, przekonani są wszyscy, że to już ostatnie podrygi zimy.

Co do tego „lepkiego i śliskiego” błota – to zupełnie jak dziś. A następnego dnia już był powrót zimy:

Już wczoraj popołudniu czuło się, że nastąpi jakaś zmiana pogody. Przeczucia rzeczywiście nie omyliły. W nocy bowiem spadł rzęsisty deszcz, a temperatura dość znacznie się obniżyła. Dziś rano zaś ujrzeliśmy dachy powleczone grubą warstwą śniegu. Prędko zatem skończyły się piękne dni wiosny i mamy z powrotem zimę, byłe tylko nie na długo.

Kolejnym popularnym tematem była kwestia zaopatrzenia, co przedstawiano w rubryce „Z targu lwowskiego”:

Brak jarzyn, a zwłaszcza ziemniaków daje się ludności dotkliwie odczuwać. Czy rzeczywisty jest brak ziemniaków w kraju? Śmiemy wątpić, gdyż znaną jest rzeczą, że wieśniacy w jesieni zwieźli do Lwowa minimalną ilość tego artykułu, a ogromne ilości zakopano w kopce. Ziemniaki te mogą tam sobie spoczywać choćby do Nowego Roku, gdyż wieśniakom jak widać nie spieszy się z ich sprzedażą. Może by przecież, znalazł się ktoś powołany do tego i postarał się o to, by dostały się one do Lwowa. Czy rząd w walce z lichwą nie mógłby zakwestyonować, ewentualnie nawet i skonfiskować nagromadzonych w kopcach ziemniaków. podobnie jak czyni z nagromadzonymi w mieście innymi towarami.

Wczoraj płacono za kilo ziemniaków po 15 mk i zwyż, buraków 15 mk, marchwi 15 mk, cebuli 32 mk, jabłek 90–100 mk, kapusty kiszonej 30 mk, za główkę kapusty 30 mk, za główkę kielu 35–40 mk, za główkę kalarepy 25–30 mk, za kawałek chrzanu 5 marek.

Za jedno jajo płacono 9-10 mk, za litr mleka 35 mk, za litr kwaśnej śmietany 80–90 mk, za kilo masła 550 mk, za kilo sera 180 mk.

Za chleb pozakontygentowy płacono: za kilo białego chleba 140–150 mk, ciemnego 80 mk, za bocheneczek „Kulikowskiego” 65 mk, za małą bułeczkę 6 mk, za większą 15 mk, za kajzerkę i rogalik po 15 marek.

Ale „nie chlebem jedynym” – jak to się mówi. Oto notatka z „Gazety Porannej”, przypominająca współczesne doniesienia:

Co można znaleźć w chlebie aprowizacyjnym?

Wprawdzie wojna nauczyła nas spożywać rozmaite rzeczy i produkty, co do których dawniej nie przypuszczano nawet, by mogły nadawać się do jedzenia, lecz niestety nie posiadamy jeszcze mimo to żołądków strusich. Innego zdania musi być jednak piekarz, dostarczający chleba miejskiego do sklepu zapasowego przy ul. Batorego 34 A.

Mianowicie w bochenku tamże kupionym znaleziono ni mniej ni więcej jak tylko dwa dość duże kawałki szkła, takiego, jakie używane bywa do wprawiania szyb do okien. Na jakie niebezpieczeństwo narażeni są konsumenci podobnego produktu, każdy sobie łatwo wyobrazić może. Oto nie tylko grozi im wyłamane sobie kilku zębów, ale połknięcie kruszyny, choćby najdrobniejszej szkła, przyprawić może o zupełną utratę zdrowia – na całe życie. Cóż na to odnośne czynniki? Czy nie należałoby zarządzić rewizji porządków, panujących w tej piekarni? Przypuszczamy, że i kontrola innych piekarń również by nie zaszkodziła.

Obecnie używanie podobnych nazw czy marek firmowych jest zakazane. W 1921 roku musiano dać specjalne ogłoszenie w gazecie w tej sprawie:

W sprawie używania nazwy Obrońców Lwowa

Z kapituły Krzyża Obrony Lwowa otrzymujemy następujący komunikat:

Wobec samowolnego używania przez rozmaite komitety nazwy „Obrońców Lwowa”, wzgl. „Obrony Lwowa”, podaje się do publicznej wiadomości, że na podstawie uchwały zjazdu wszystkich dowódców odcinków oddziałów z Obrony Lwowa mandat spraw złączonych z „Obroną Lwowa” oraz zarząd wszelkich funduszów spoczywa aż do chwili ukonstytuowania się Towarzystwa Obrońców Lwowa, w rękach podpisanego. Ostrzegam przeto wszelkie samozwańcze komitety przed używaniem bez pozwolenia podpisanego wyżej wymienionej nazwy. Upraszam wszelkie instytucje, posiadające jakiekolwiek fundusze na ten cel złożone, zgłoszenie tych funduszów do podpisanego, a komitety, które zajmowały się składkami dla Obrońców Lwowa z jakiegokolwiek tytułu, do złożenia rachunków z zebranych funduszów.

Adres: Sekretaryat Kapituły Krzyża Obrony Lwowa. Lwów, Nowy Świat 20, U p. Dr. Lesław Węgrzynowski.

O sprawach w gminie ruskiej pisano w rubryce „Ze sfer ruskich”. Oto niektóre z tych doniesień:

Cenne przyznanie: kto obdziera lud ruski

„Batkiwszczyna”, organ ukr. partii trudowej, umieścił w Nrze 1 z 6. bm. artykuł p.t. „Miasta i wsie”, w którym skarży się na ciężkie położenie włościan, zmuszonych za najmniejszy sprzęt gospodarczy płacić zbożem. Wymieniając rozmaite wydatki włościanin cytuje, że za przedślubny protokół musi on płacić 25 kg. pszenicy, a za ślub – 50 kg. Pismo to wymienia, że ceny takie obowiązują w powiecie bobreckim. Jest to jeden z najlepiej zorganizowanych powiatów ruskich w Galicji i dziwić się należy, że organ chłopski nie znalazł bodaj kilku słów dla napiętnowania tych duszpasterzy-paskarzy, którzy obdzierają swój własny naród za funkcye, które powinni spełniać nawet bezpłatnie.

Nowa okazya do pijatyki

Wśród Rusinów lwowskich zapanowała wielka radość. Z Paryża nadesłano im wiadomość o decyzyi Rady Ligi Narodów w sprawie Galicyi wschodniej, co wywołało nadzwyczajny entuzyazm i rozbudziło nowe nadzieje polityków ruskich. Decyzye Rady Ligi Narodów uważają oni za wielki tryumf swej dyplomacyi i rządu Petruszewcza, a upaja ich przekonanie, że Rada ambasadorów, której odstąpiono do rozstrzygnięcia prawne stanowisko Galicyi, opowie się przeciw Polsce. Jak nas informują, Narodny Komitet postanowił ze zdwojoną energią przystąpić do politycznej organizacyi ludności ruskiej i w tym duchu wydane zostaną polecenia organizacyom powiatowym. Tem też tłumaczy się gwałtowne zbieranie składek, które rozpisano pod rozmaitymi pozorami, a nawet projektowane jest opodatkowanie wszystkich Rusinów, mieszkających w kraju po 50 mk. od osoby.

Organizacya Rusinów nie powinna ujść uwadze naszych organizacyi. Należy czuwać, ażebyśmy tak nie zostali zaskoczeni, jak w listopadzie 1918 r.

Ślub w cerkwi – cena worek pszenicy, NAC

Szewczenko wobec Polski

Dzień wczorajszy poświęcony był uroczystościom ku czci 70-tej rocznicy śmierci Szewczenki. Obchodzono go też w ruskich kolach lwowskich z wielką powagą i dostojnością. „Ukr. Wistnyk” w numerze zwiększonym umieścił szereg artykułów, poświęconych działalności wielkiego poety. W jednym z nich, pisząc o stosunku Szewczenki do Polaków, pisze „Ukr. Wistnyk”: Nasuwa się pytane, dlaczego w poezyi Szewczenki przejawia się tak wielka pobłażliwość wobec Polaków? Rozmaici autorzy rozmaicie to tłumaczą. Jedni wpływem pisarzy polskich, drudzy polską literaturą rewolucyjną, inni grupą rewolucjonistów polskich. Lecz nie w tem mieści się sedno pobłażliwości. Szewczenko był idealnym bojownikiem ujarzmionego narodu ukraińskiego i nie uważał za stosowne złorzeczyć Polakom za ich poprzednie ujarzmianie narodu ukraińskiego, mając na uwadze, że Polacy wówczas także byli niewolnikami tego samego caratu, że oni, tak jak i Ukraińcy jęczeli w „tiurmie narodów” i pragnął, ażeby wspólnemi siłami rozwalić Rosyę. Szewczenko był przekonany, że po stracie woli politycznej Polacy zrozumieją błędy swoje i grzechy wobec Ukrainy i że ich w przyszłości nie powtórzą. I pod tym względem omylił się grubo. Do dzisiaj koncepcya ta świadczy tylko o naiwności jej autora.

Makieta nowych gmachów Wydziału Mechanicznego i Elektrotechnicznego Politechniki Lwowskiej przy ul. Stryjskiej, NAC

Po odzyskaniu niepodległości młodzież chciała służyć swej ojczyźnie wiedzą. Stąd rosnąca popularność uczelni, w tym i Politechniki Lwowskiej. Wzrost liczby studentów pociągnął za sobą konieczność rozszerzenia powierzchni uczelni. Przychyliła się ku temu Rada miasta na swoim posiedzeniu.

Z obrad Rady miejskiej

Wczorajsze posiedzenie Rady miejskiej, które rozpoczęło się z jednogodzinnem opóźnieniem zagaił prezydent Neumann. Przed przystąpieniem do porządku dziennego zabrał głos rad. dr. Matakiewicz. Po dłuższem umotywowaniu konieczności przyznania Politechnice realności „Domu kary dla kobiet w Zakładzie św. Maryi Magdaleny”, celem rozszerzenia gmachu Politechniki odczytał następujący wniosek:

Rada miejska uchwala:

Wobec rozwoju dzielnicy VI., która stanowi obecnie jedną z najpiękniejszych części miasta, Rada miejska stwierdza ponownie, że istnienie domu kary dla kobiet w Zakładzie św. Maryi Magdaleny, a zatem blisko centrum miasta jest niewłaściwe i sprzeczne z interesem miasta.

Rada miasta popiera gorąco stanowisko Senatu Politechniki, poczynione u Rządu o przyznanie na cele rozszerzenia gmachów Politechniki powyższej realności, jak również starania parafii św. Maryi Magdaleny o przyłączenie do kościoła parafialnego przybudowanej kaplicy, stanowiącej z kościołem jedną całość.

Rada wzywa Prezydyum miasta do dołożenia wszelkich starań, aby Rząd w jak najkrótszym czasie powziął w tej sprawie decyzyę zgodną z powyższemi żądaniami.

A to kilka absurdów urzędniczych z tamtych lat zatytułowanych „Smutne i wesołe zarazem ograniczenia”.

Wczorajsza „Gazeta Lwowska” przyniosła „in extenso” rozporządzenie ministra aprowizacyi w sprawie ograniczenia spożycia we wszystkich dziedzinach. Nie sposób, godząc się nawet na konieczność tych ograniczeń, nie zwrócić uwagi na poszczególne punkty, które zdają się być ogłoszone specyalnie po to, ażeby zmusić zarówno kupca, jak i konsumenta do obchodzeń paragrafów, gdyż zredagowane zbyt drobiazgowo z góry skazuje się na to, że nie będą przestrzegane. Do takich należy na przykład §31, mówiący o przekąskach. „Przekąski nie mogą być sporządzone na chlebie lub bułce (a na czem?); w skład przekąsek nie może wchodzić mięso i kiełbasa (a co ma wchodzić?)”.

Również zajmujący jest §32: „Umieszczanie na bufetach restauracyjnych przekąsek, kanapek, jako też podawanie ich przy bufecie jest zakazane” (gdzież je podawać?).

Główne ostrze rozporządzenia zwrócone jest jednak przeciwko nadmiernemu, zdaniem autorów rozporządzenia, konsumpcyi mięsa i wyrobów mięsnych. §23 zakazuje sprzedaży zarówno hurtowej, jak i detalicznej oraz spożywania w zakładach publicznych w środy i piątki, zarówno mięsa gotowanego, pieczonego jak i wędzonego. Ostatnie to rozporządzenie jest tem dziwniejsze, iż jak wiadomo już za czasów śp. Austryi przepisy tego rodzaju wykazały swą nieżywotność, spotykały się z ogólnem nieposzanowaniem i były stale omijane.

Bardzo humorystyczny jest §28, który powiada, że „waga samego mięsa lub ryby w daniu obiadowem w stanie gotowym bez kości nie może wynosić mniej niż 100 g, a więcej niż 150 g i musi być podana w cenniku”.

Również niewiadomo co zniewala autorów rozporządzenia do tak szczegółowego regulowania apetytów konsumentów, jak na to wskazuje zdanie z §26, iż „obiad musi się składać co najmniej z dwóch dań” (a jak kto ma apetyt na jedno tylko?).

Całe rozporządzenie czyni wrażenie cokolwiek spóźnionego, a niezbyt w całej swej rozciągłości usprawiedliwionego naszem obecnem położeniem i należy się obawiać, że będąc trudne do wykonania narazi tylko powagę władz na szwank przez to, że będzie omijane.

Spożycie szynki i kiełbasy zakazane, nowickinaturalnie.pl

A do tego dodano kolejne absurdalne ograniczenie – „Szynkę można jeść tylko do 29 marca”.

Wydział spraw apr. dla Małopolski komunikuje: W myśl rozporządzenia min. aprowizacyi wyrób i sprzedaż szynki po dniu 5. marca, tj. od dnia wejścia w życie powyższego rozporządzenia, jest zakazana. Ze względu na okoliczność, że masarze na czas świąteczny przygotowali znaczne zapasy szynki i wskutek natychmiastowego wprowadzenia w życie cytowanego zarządzenia byliby narażeni na znaczne szkody materyalne, ministerstwo aprowizacyi zarządziło, że szynki, które zostały wyrobione przed dniem 5. marca br., mogą być sprzedawane do dnia 29. marca br. włącznie. Dalszy wyrób szynek po 5. marca br. oraz sprzedaż po 29. marca 1921, szynek wyrobionych przed 5. marca br., jest bezwarunkowo zakazany i przemysłowcy, względnie kupcy, którzy nie zastosują się do niniejszego zarządzenia, pociągnięci będą do jak najsurowszej odpowiedzialności karnej, po myśli §39 cytowanego rozporządzenia.

A teraz coś lżejszego – Ogłoszenie matrymonialne

Urzędniczka przystojna, gospodarna wyjdzie odpowiednio za mąż za mężczyznę do lat 37. Posiada mieszkanie średnio urządzone.

Zgłoszenie pod „Maki polne”. Administracja „Gazety Wieczornej”.

Ciekawe, czy ktoś połasił się na „średnio urządzone” mieszkanie we Lwowie?

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 5 (369), 16–29 marca 2021

Source: Nowy Kurier Galicyjski