Bitwa koło miasteczka Żurawno w 1676 roku

Turcy, wykorzystując wewnętrzne problemy Polski, zaatakowali w 1672 roku i po zdobyciu twierdzy w Kamieńcu Podolskim zajęli Podole, a następnie oblegli Lwów. Ówczesny król Polski Michał Korybut Wiśniowiecki nie mogąc zwołać armii, która mogłaby przeciwstawić się Turkom oraz przestraszywszy się ich potęgi, oddał województwa podolskie, bracławskie i południową część prawobrzeżnego województwa kijowskiego i zgodził się płacić haracz w wysokości 22 000 talarów rocznie w zamian za pokój. Traktat pokojowy pomiędzy Imperium Osmańskim i Rzeczpospolitą podpisany został w Buczaczu w październiku, ale nie został ratyfikowany przez polski sejm. Wywołało to kolejne lata wojny z Imperium Osmańskim.

fot. Alina Wozijan / Nowy Kurier Galicyjski

Następny najazd turecko-tatarski w 1676 roku zastał Rzeczypospolitą tylko częściowo przygotowaną do obrony. Około pięćdziesięciotysięczna armia pod wodzą paszy damasceńskiego Ibrahima Szejtana wraz z wojskami tatarskimi Selima Gireja w sierpniu przekroczyła Dniestr i skierowała się na podbój Pokucia. Król Jan III Sobieski przewidywał linię obrony na linii Brzeżany-Trembowla-Jazłowiec, ale wojska tureckie ruszyły na Pokucie. Był to bardziej manewr polityczny w celu zajęcia Pokucia dla hospodara mołdawskiego Duki i poszerzenia w ten sposób terenów lennych imperium.

Wojska tatarsko-tureckie zajęły Jazłowiec, Buczacz i Złoty Potok, przeprawiły się przez Dniestr, zajmując Jezupol, Tyśmienicę i Halicz i zagroziły bezpośrednio Stanisławowi. W razie zajęcia tego miasta otwierała się droga na Stryj, Sambor i Przemyśl – w głąb Rzeczypospolitej.

Naprzeciw ruszył Jan III na czele około 20 tysięcy żołnierzy i skierował się na Żórawno, gdzie założono warowny obóz, w oparciu o który Sobieski zamierzał stoczyć bitwę z nieprzyjacielem. Na wieść o obronie Wojniłowa przez miejscową ludność, wysłał im na pomoc konnicę ks. Stanisława Lubomirskiego. Polacy odnieśli tu pierwsze większe zwycięstwo w tej kampanii. Ale decydującą bitwę należało jeszcze rozegrać.

Król liczył, że warunki terenowe umożliwią mu lepszą obronę. Samo miasteczko Żurawno w tym czasie było we władaniu Sapiehów i otoczone było starymi wałami nie nadającymi się do obrony. Wobec tego Jan III Sobieski oparł swój warowny obóz o rzeki Dniestr od wschodu oraz Świcę i Krechów na południu. Od północy pozycje polskie osłaniała podmokła dąbrowa. Susza wprawdzie wydatnie zmniejszyła walory obronne miejsca, ale na rozległym płaskim przedpolu obozu można było doskonale rozegrać decydującą bitwę.

Nie było już czasu na zmianę lokalizacji obozu. Przystąpiono do robót fortyfikacyjnych. Pracami kierował François Crossini. Po okolicy zaś rozjechała się obozowa czeladź, by zdobyć prowiant. W nocy 25 września pod obozem pojawiła się orda, a z daleka widoczne łuny pożarów świadczyły o jej niszczycielskiej działalności. Rozpuszczone zagony osaczyły polski obóz. Nazajutrz pod Żórawno przybył chan Selim Girej i natarł na nieukończone szańce. Polacy odparli jednak ten atak.

Główną troską oblężonych było ukończenie robót fortyfikacyjnych. Nikt nie spał w nocy z 26 na 27 września. Wszyscy, w tym hetmani, chwycili za łopaty i rydle. Opłaciło się. Rankiem okopy były gotowe. 28 września pod polski obóz przybyły główne siły tureckie i z marszu przystąpiły do szturmu. Nazajutrz stanął pod Żurawnem Szejtan. Rozwinął Tatarów na lewym skrzydle, Turków zaś na prawym. Przeciwko nim wyszło z obozu wojsko polskie. Po lewej stanęli Litwini z hetmanem wielkim litewskim Michałem Pacem, po prawej zaś wojska koronne pod dowództwem hetmana polnego koronnego Stanisława Jabłonowskiego. W centrum stał król i hetman wielki koronny Dymitr Jerzy Wiśniowiecki. Wódz turecki zamyślał odciągnąć Polaków od obozu, a następnie ich oskrzydlić. Plan ten udał się tylko częściowo, gdy Litwini zapuścili się zbyt daleko w pogoni za nieprzyjacielem. Ruszyły za nimi niektóre oddziały polskiego centrum. Powstała luka, w którą próbowali wtargnąć Tatarzy. Zostali jednak odparci przez Kozaków i polską piechotę, ponosząc duże straty. Noc położyła kres temu nierozstrzygniętemu starciu.

Turcy rozpoczęli regularne oblężenie. Od 2 października Turcy zaczęli sypać szańce wzdłuż Świcy, by ustawić na nich swoje działa. Stąd zaczęli ostrzeliwać polski obóz, wyrządzając w nim spore straty. Codziennie spadało 400 kul. Oblężeni odczuwali brak armat dużego kalibru, którymi mogliby odpowiedzieć na turecki ostrzał. Z każdym dniem Turcy przesuwali swe baterie bliżej ku polskim pozycjom. 7 października byli już na odległość strzału z moździerzy.

Nazajutrz doszło do ciężkich i niezbyt pomyślnych dla Polaków walk kawaleryjskich na przedpolach polskiego obozu. Sytuacja stała się groźniejsza, kiedy oblegający jeszcze zbliżyli się ze swymi bateriami. Ostrzał stawał się coraz bardziej uciążliwy. Obrońcom nie pozostało nic innego, jak tylko wycofać się na nowo wybudowane okopy, niszcząc dotychczasowe umocnienia. 12 października ciepła jesienna pogoda, sprzyjająca do tej pory walkom, zmienia się na zimne jesienne deszcze, które szybko gliniastą równinę zmieniły na nieprzejezdne błoto.

Polakom zaczęło brakować żywności i paszy dla koni, które karmili już liśćmi dębowymi. Na wyczerpaniu była także amunicja. Słabsi upadali na duchu, a niektórzy wręcz dezerterowali. Jan III podtrzymywał na duchu swoich żołnierzy, mówiąc: „Z gorszych wyprowadzałem was terminów – tłumaczył żołnierzom – czyż myślicie, że głowa moja stała się słabszą po włożeniu na nią korony!”.

Polacy mieli też sporo szczęścia, bowiem dowódca artylerii obozowej Marcin Kątski wynalazł w Żurawnie stare działo oblężnicze i kilka kul do niego. Po oddaniu kilku strzałów w kierunku wroga w tureckim obozie zapanowała konsternacja. Wróg był pewien, że Polakom przyszła pomoc, czyli potężniejsza artyleria i te 6000 pospolitego ruszenia, które stały pod Lwowem.

W takich warunkach postanowiono prowadzić negocjacje. Zakończono je 17 października podpisaniem traktatu pokojowego. Na mocy rozejmu zawartego w Żurawnie pomiędzy Rzecząpospolitą a Imperium Osmańskim, Korona odzyskała część utraconych ziem Podola i Ukrainy (bez Kamieńca Podolskiego); była to mniej więcej jedna trzecia stanu sprzed 1672 roku.

Ponadto:

– Turcja zrezygnowała z pobierania corocznego haracza w wysokości 22 000 złotych, ustalonego w pokoju buczackim w 1672 roku;

– Część Naddnieprza z Białą Cerkwią i Pawołoczą powracała formalnie do Rzeczypospolitej. Bar, Kalnik, Międzybóż i Niemirów na Podolu pozostały do czerwca 1678 de facto w rękach polskich;

– Tatarzy litewscy (Lipkowie) mieli wrócić pod panowanie tureckie, w wyniku tego postanowienia osiedli w pobliżu Kamieńca Podolskiego, posiłkując załogę turecką przeciw Polsce.

Zakończenie wojny tureckiej na zasadach zaproponowanych pod Żurawnem zostało zaakceptowane przez posłów podczas sejmu nadzwyczajnego obradującego w Warszawie od 14 stycznia do 27 kwietnia 1677 roku.

Ale do pełnego zwycięstwa nad Imperium Osmańskim było jeszcze daleko.

Włodzimierz Jagniszczak

Tekst ukazał się w nr 10 (374), 31 maja – 14 czerwca 2021

Source: Nowy Kurier Galicyjski