Po I wojnie światowej i krótkim okresie ZURL Stanisławów znalazł się w granicach II Rzeczypospolitej. Ten dwudziestoletni okres znacząco wzbogacił miasto w zabytki architektury. Budynki okresu międzywojennego znacznie różniły się od kamienic austriackich – tworzyło je nowe pokolenie architektów, mających własne pojęcie piękna, zastygłego w kamieniu.
Fachowiec od Kas Chorych
W poprzednim odcinku wspomniałem nieporozumienie, które wynikło wokół rodziny Kamieniobrodzkich. Ojciec i syn byli architektami i imię obu rozpoczynało się na „A” – i jak tu się nie pomylić? W naszym mieście pozostawili po sobie po jednej pamiątce.
Przypomnę, że Alfred Kamieniobrodzki (ojciec, 1844–1922) zaprojektował gmach szkoły przemysłu drzewnego. A jego syn – Adolf (1871–1946) po ukończeniu architektury na Politechnice Lwowskiej rozpoczął karierę w biurze projektanckim ojca. Lwia część jego projektów dotyczyła Lwowa i są to dość poważne obiekty. Dla przykładu: nadbudował skrzydło gmachu Sejmu Galicyjskiego (ob. Uniwersytetu im. I. Franko), rozszerzył remizę tramwajową i zbudował nowe budynki szpitala dla chorych psychicznie na Kulparkowie.
Autorstwu Adolfa przynależy gmach dzisiejszego szpitala dziecięcego (Ochmatdietu). W tamtych czasach była to Kasa Chorych – instytucja medyczna, w której z funduszy dobroczyńców i pracodawców leczyć mogli się niezamożni robotnicy. Wiadomo, że podobne instytucje Kamieniobrodzki-syn projektował w całej Galicji
Stąd krajoznawca Mychajło Hołowatyj przypuścił, że stanisławowska Kasa Chorych wybudowana w 1926 r., też wyszła spod ołówka pana Adolfa. Jest to możliwe, gdyż obie budowle są do siebie niezwykle podobne.
Dziś jest to przychodnia nr 3 przy ul. I. Franki.
Kolejarz, który został architektem
Przy całym szacunku do Kamieniobrodzkiego, był on w Stanisławowie architektem „gościnnym”. Nie można tego powiedzieć o Tadeuszu Kowalskim (1883–?). W okresie I wojny światowej znalazł się w Stanisławowie i tu pozostał. Gdy działania wojenne zakończyły się, jego jako absolwenta Politechniki Lwowskiej włączono do składania ocen eksperckich powojennych szkód. Interesujące, że był inżynierem na kolei i nigdy nie określał siebie, jako architekta. Ale w powojennym dziesięcioleciu obudził się w nim talent twórczy.
Pierwszym poważnym obiektem, wzniesionym po kryzysie lat dwudziestych XX wieku, stała się klinika położnicza dr. Jana Gutta (ob. gmach obwodowego Centrum pulmonologicznego przy ul. I. Franki 17). Główne prace ukończono w 1925 r., zaś pierwszych pacjentów przyjęto już w 1926 r. Wkrótce zakład stał się najbardziej popularnym szpitalem położniczym miasta i nawet trafił do miejskiego folkloru. Pod względem architektonicznym połączył w sobie austriacką secesję i funkcjonalizm.
Kolejny swój projekt Kowalski realizuje zaledwie o sto metrów od poprzedniego. W 1927 r. przy ul. Kamińskiego pojawiła się budowla seminarium żeńskiego im. Marii Konopnickiej. Kształcono w niej nauczycielki szkół początkowych (ob. Liceum przyrodniczo-matematyczne przy ul. Franki 33). Gmach podobny był do kliniki Gutta i posiadał cechy neorenesansu.
Wygląda na to, że architekt jakimś szczególnym sentymentem darzył ul. Kamińskiego. W krótkim czasie zabudował ją nowymi obiektami, które zamieniły peryferyjną uliczkę w ozdobę międzywojennego Stanisławowa. W 1925 r. znacznie poszerzył gimnazjum żeńskie ss. urszulanek (ob. Liceum nr 3, ul. I. Franki 14). Na dziedzińcu wzniesiono według jego projektu trzypiętrowy nowy gmach, połączony przejściem ze starym budynkiem. W 1929 r. do starego skrzydła dobudowano wieżę-dzwonnicę, skąd siostry zwoływały swe wychowanki na modlitwy.
Czasami Kowalski wychodził jednak ze swej strefy „komfortu” i zabudowywał inne ulice. Największym chyba jego projektem jest gmach Związku polskich kolejarzy przy ul. Hruszewskiego 19. W czasach sowieckich mieścił się tu Dom oficerów, a dziś na parterze działa filia banku i legendarna kawiarnia „UrbanSpace 100”. Z datowaniem tego budynku są pewne nieścisłości. Na fasadzie zaznaczono „1925–7”, ale faktycznie jego otwarcie miało miejsce w 1928 r.
Kontakty Kowalskiego w środowisku kolejowym, gdzie zaczął swą pracę, przyniosły mu wiele zamówień. Rozbudował przychodnię kolejową na pl. Przydworcowym (1933) i projektował stacje kolejowe w Delatynie (1929) i Tatarowie (1932).
Mychajło Hołowatyj znalazł wiele ciekawostek z prywatnego życia Tadeusza Kowalskiego. Na przykład tę, że miał dwóch synów, Aleksandra (*1920) i Adama (*1923). Architekt mieszkał w willi przy ul. Grunwaldzkiej 7, której połowy był właścicielem. W archiwum odnalazła się prośba architekta do dyrekcji policji o wydanie mu zagranicznego paszportu w celu wyjazdu do Carlsbadu na leczenie choroby nerek. Po raz ostatni Tadeusz pojawia się w dokumentach w 1933 r. Czyżby pokonała go choroba nerek?
Ratusz porucznika Treli
Prawdziwą gwiazdą międzywojennej architektury Stanisławowa był Stanisław Trela (1892–1950). Jego życiorys jest mało zbadany. Urodził się w Żurowczykach w obecnym woj. podkarpackim. Potem przeniósł się do Przemyśla, następnie do Wydziału budownictwa ogólnego na Politechnice Lwowskiej. Po przerwie na czas wojny polsko-ukraińskiej, którą Trela zakończył w stopniu porucznika piechoty (później został kapitanem rezerwy), kontynuuje naukę na Politechnice i w 1924 r. otrzymuje dyplom inżyniera-architekta.
W następnym roku przenosi się do Stanisławowa. Dlaczego właśnie tu? Chodzi o to, że w 1925 r. Trela wygrywa ogólnopolski konkurs na projekt świątyni Chrystusa Króla przy ul Wowczynieckiej w Stanisławowie. Prawdopodobnie jego przyjazd związany był z nadzorem budowy. Kościół budowany był w sytuacji stałego braku funduszy i konsekrowany został dopiero w 1937 r., a otynkowano go dopiero w czasach niezależności Ukrainy.
Już wkrótce Trela projektuje budowlę, która stanie się symbolem miasta – Ratusz. Stary budynek magistratu, po licznych zniszczeniach w okresie I wojny światowej, wymagał natychmiastowej przebudowy. Jednak projekt zatwierdzono dopiero w 1929 r. Projekt Stanisława Treli przewidywał zachowanie starej wieży z XVII w. i wzmocnienie jej żelbetowym „gorsetem”. Przebudowie podlegały cztery skrzydła Ratusza. Całość okazała się praktyczna, oryginalna i piękna. A ponadto tak mocna, że Niemcom nie udało się wysadzić Ratusza w powietrze.
W tece architekta jest też projekt jednego z najpiękniejszych kin we Frankiwsku (przypomnę, że obecnie mamy dwa kina). Po pożarze gmachu polskiego „Sokoła” Treli doręczono jego odbudowę. Na szczęście budowla była ubezpieczona i kosztów starczyło nie tylko na remont, ale i na dobudowę w mieście pierwszego dźwiękowego kina „Ton” – dzisiejszego „Lumiere”.
Kolejna rekonstrukcja Treli wywołuje kontrowersje do dziś. W 1929 r. otwarto odnowiony Teatr miejski. Wybudowano go pod koniec XIX w., ale w czasie wojny w gmach trafiło kilka pocisków, które uszkodziły fasadę. Pod koniec lat 20. XX w. magistrat nareszcie zadecydował o jego odbudowie. Trela pozbył się całej eklektycznej sztukaterii i nadał budowli surowe konstruktywne rysy. Nawet na pierwszy rzut oka dostrzegalne są podobieństwa z Ratuszem. Niektórym nowa fasada Teatru wydaje się zbyt uboga, chociaż winy autora w tym nie ma. Trela zaprojektował cały szereg zewnętrznych dekoracji, ale finansowanie rekonstrukcji zmniejszono… o całych 100 tys. zł., dlatego budowniczy musiał zadowolić się tym, co miał.
Był w Stanisławowie jeszcze jeden „długotrwały” projekt. Jeszcze w czasach austriackich Jan Tomasz Kudelski wykonał projekt szkoły średniej, która miała powstać przy ul. Matejki. Prace rozpoczęto w 1914 r., ale ich postępowi przeszkodziła wojna. Budowę wznowiono dopiero w 1923 r. Korektę projektu i całokształtu fasady wykonał Stanisław Trela. W 1926 r. uroczyście otwarto 7-letnią szkołę im. Piramowicza i Plater, gdzie uczyli się wspólnie chłopcy i dziewczęta. Dziś jest to szpital przy ul. Matejki 34.
Zawód architekta jest prestiżowy, a gdy ma się dość zamówień – jeszcze i dochodowy. Trela należał do wyższych sfer Stanisławowa i mieszkał w centrum miasta – przy ul Gosławskiego 17 (ob. Witowskiego). W 1930 r. zwrócił się do dyrekcji policji o wydanie mu paszportu zagranicznego „na wyjazd za granicę, oprócz Bolszewii, w celu zapoznania się z budownictwem europejskim”. Paszport otrzymał. W 1932 r. na zebraniu stanisławowskich architektów Trela został wybrany na prezesa „samodzielnych kierowników budów”. Jest to ostatnia notatka, wiążąca go z naszym miastem.
Krajoznawczymi Żanna Komar wyjaśniła, że w II połowie lat 1930. Trela pracował w Warszawie i Łodzi. Co dalej – nie wiadomo.
Przyjaźń na 150 projektów
II Rzeczpospolita posiadała wielką armię, wszystkie zaś armie świata mają ten sam problem – wojskowych trzeba gdzieś osiedlać. Najprościej jest z żołnierzami – tych zapędza się do koszar i po kłopocie. Trochę gorzej jest z oficerami i sierżantami. Mają swoje rodziny i wymagają normalnych warunków do życia. W 1927 r. rząd stworzył Fundusz kwaterunku, który zajmował się rozwiązaniem kwestii zamieszkania. Przewodniczył Funduszowi Minister obrony i niebawem budownictwo ruszyło w całym kraju.
Już w następnym roku ogłoszono konkurs na najlepszy projekt typowego budynku dla podoficerów. Dawny główny architekt Stanisławowa, a dziś badacz Ihor Garkot, pisze w swojej książce, że konkurs wygrali warszawscy architekci Bogdan Lachert, Józef Szanajca i Włodzimierz Winkler. W 1928 r. „Kurier Stanisławowski” pisał, że rozpoczęła się budowa trzypiętrowego budynku dla podoficerów przy ul. Legionów (ob. Gwardii Narodowej 1). Miał trzy pietra, dwie klatki schodowe i rozliczony był na 19 mieszkań (ogółem na 86 pokoi). Żadnych architektonicznych wygibasów ta wojskowa budowla, oczywiście, nie posiadała. Typowy projekt miał być tani i prosty.
W 1937 r. ta warszawska trójca znów dała znać o sobie. Wówczas Ministerstwo Poczt i Telegrafów wykupiło w centrum miasta działkę i ogłosiło początek budowy nowej poczty. Badacze jednak określili, że podstawowym był projekt Lacherta, a koledzy jedynie mu pomagali.
W listopadzie 1938 r. gmach został oddany. Współcześni od razu ocenili nową prostokątną konstruktywistyczną budowlę – dla brau okien na parterze nazwano ją „więzieniem Sing-Sing”.
Bogdan Lachert (1900–1987) urodził się w Moskwie, ale w 1918 r. rodzina przeniosła się do Warszawy. Tu ukończył politechnikę i został architektem. Propagował idee współczesnej architektury – w tym funkcjonalizm. Mieszkał i tworzył w Warszawie, którą wzbogacił wieloma awangardowymi budowlami. W czasie okupacji niemieckiej ratował Żydów z warszawskiego getta, w tym sześcioro dzieci. Po wojnie został członkiem Biura odbudowy Warszawy. Jego powojenne budynki stały się pomnikami jeszcze za życia autora.
W młodości nawiązał przyjaźń z architektem Józefem Szanajcą (1902–1939). Wspólnie stworzyli około 150 projektów, z których 40 zostało zrealizowane. Gdy wybuchła wojna, Szanajca wykazał się jako prawdziwy mężczyzna. Przez kłopoty z kręgosłupem nie podlegał mobilizacji, ale zgłosił się do wojska na ochotnika. Był kierowcą i zginął 24 września 1939 r. w krwawych walkach pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie resztki Wojska Polskiego starały się przedrzeć do granicy węgierskiej.
W 2016 r. w Warszawie ufundowano nagrodę za najlepszy projekt imienia Bogdana Lacherta i Józefa Szanajcy.
Iwan Bondarew
Tekst ukazał się w nr 6 (418), 31 marca – 13 kwietnia 2023
Source: Nowy Kurier Galicyjski