W przededniu 80. rocznicy rozpoczęcia rzezi wołyńskiej w Polsce i na Ukrainie odbyły się obchody upamiętniające pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów Polaków. W ramach pielgrzymki przebaczenia i pojednania na Wołyń zostały odprawione msza polowa w Parośli, nabożeństwo żałobne w katedrze świętych apostołów Piotra i Pawła w Łucku oraz w Warszawie podpisane wspólne Orędzie przebaczenia i pojednania.
9 maja w rzymskokatolickiej katedrze św. apostołów Piotra i Pawła w Łucku odprawiono mszę świętą w intencji ofiar rzezi wołyńskiej. Przede mszą prezydenci Polski i Ukrainy Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski oddali hołd ofiarom rzezi wołyńskiej stawiając zapalone znicze przed symbolicznymi krzyżami umieszczonymi przed ołtarzem świątyni.
fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski
W nabożeństwie ekumenicznym wzięli udział abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Episkopatu Polski, abp większy Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, metropolita Epifaniusz, zwierzchnik Prawosławnego Kościoła Ukrainy, i biskup Witalij Skomarowski, przewodniczący Konferencji Biskupów Rzymskokatolickich Ukrainy. W kościele zgromadzili się także mieszkańcy Łucka oraz goście z Polski. Mszy św. przewodniczył nuncjusz apostolski w Ukrainie abp Visvaldas Kulbokas.
– Jest to przełomowe wydarzenie dla pojednania narodów – stwierdził dla Kuriera Galicyjskiego Ryszard Sobieraj, prezes Towarzystwa Krzewienia Tradycji Kawalerii Polskiej im. rtm. Witolda Pileckiego w Chrzanowie. – Wydarzenia, które miały miejsce 80 lat temu, zaciążyły na naszej historii i stosunkach. Do pełnego otwarcia, do prawdziwego przebaczenia i pojednania, myślę, że jeszcze jest droga daleka. Przede wszystkim musi być przekaz do narodu ukraińskiego.
W uroczystościach żałobnych uczestniczyli też mieszkańcy Wołynia.
– Bardzo ważne jest, aby to zrozumieli nasi ludzie, że to nie tylko przebaczenie czy pojednanie, a to jest miłość, która powinna nas łączyć – powiedziała w naszej rozmowie Natalia Abłońska z Lubomla. – To co nas rozdzieliło kiedyś, powinno teraz, z Bożą pomocą, nas zjednoczyć.
8 lipca w intencji ofiar mszę świętą polową odprawiono także w nieistniejącej polskiej wsi Parośla – miejscu pierwszego masowego mordu rzezi wołyńskiej. To tam 9 lutego 1943 roku oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonał mordu na 173 Polakach.
Porankiem 7 lipca w nieistniejącej wsi Ostrówki, której mieszkańcy zostali wymordowani przez oddziały UPA, hołd pamięci ofiarom rzezi wołyńskiej oddał premier RP Mateusz Morawiecki. Wraz z jednym z potomków polskich mieszkańców tej wsi i badaczem zbrodni wołyńskiej Leonem Popkiem wkopał drewniany krzyż w miejscu dawnego krzyża przydrożnego. Mateusz Morawiecki zapalił znicz przed figurą Matki Boskiej, znajdującej się obok dawnej lokalizacji kościoła. Również złożył tam wieniec przed pomnikiem na cmentarzu, gdzie spoczywają ofiary Wołynia.
– Mamy prawo do swojej pamięci – zaznaczył dr Leon Popek. – I chcemy żeby Ukraińcy też zrozumieli naszą pamięć, nasz ból. To że po osiemdziesięciu latach w dalszym ciągu większość Polaków, 95 procent leży w dołach śmierci, gdzieś w lasach, na łąkach.
Ks. Jan Buras, wikariusz generalny diecezji łuckiej, pokazał nam samotny krzyż przy drodze, która prowadzi z Włodzimierza w kierunku Lubomla.
– Jesteśmy w miejscowości Liski, która była tutaj przed wojną – wyjaśnił ks. Jan Buras. – Obecnie jest tu kolonia ukraińska. I to jest miejsce upamiętnienia tych, którzy zostali tu pomordowani w 1943 roku. To jedno z upamiętnień, które dzięki staraniom pani Franciszki z Włodzimierza powstało na Wołyniu, a od 2008 roku dzięki staraniom Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków pomordowanych na Wołyniu tymi miejscami opiekujemy się. A tych miejsc, którymi my osobiście opiekujemy się tutaj, jest 27. To miejsce, przy którym jesteśmy, zawsze budziło moje zainteresowanie, bo nie jest ono zaznaczone, nie ma tabliczki żadnej, dlatego że tej tabliczki nie można było tu umieścić. Na krzyż wyrażono zgodę, na tabliczkę nie. Natomiast mnie zawsze dziwiło, ile razy przejeżdżałem tutaj koło tego krzyża, że ciągle palą się znicze i to mnie bardzo intrygowało. Kto tu przychodzi? Ktoś mi powiedział, że prawdopodobnie jakiś kierowca, Polak, który jeździ tą trasą z Polski, zawsze się zatrzymywał i zapalał te znicze. Pewnie albo związany z tą ziemią był, z tym miejscem, albo ktoś poprosił go o to by tak czynił.
Pomimo wojny na Ukrainie z Polski przyjechali na Wołyń grupy wolontariuszy, żeby posprzątać dawne polskie cmentarze i wykosić trawę dookoła krzyża w miejscu nieistniejącej polskiej wsi, kościoła.
– My tu jeździmy od piętnastu lat – powiedział Jacek Bury, wolontariusz z Lublina. – Naszym zadaniem jest porządkowanie cmentarzy, ale tak naprawdę – pamięć i pamiętanie o tym, że tu kiedyś mieszkaliśmy, budowaliśmy też tę ziemię. Tworzyliśmy tutaj kawałek Polski. Mówimy jako Polacy. Natomiast naszym zadaniem jest pamiętać o tym, że tu kiedyś była Polska. W takiej przyjaźni z Ukraińcami. Nigdy nie spotkaliśmy się z jakimiś złośliwościami, z jakąś nieżyczliwością. Zawsze lokalni mieszkańcy po tych małych wioskach, miasteczkach byli nam życzliwi. Przynosili wodę, pomidory, rozmawiali, dopytywali się. Mówili z takim serdecznym podziwem: „Ale to wy dbacie o pamięć! To dobrze, że dbacie. To szkoda, że u nas tak nie dbają”. I też zrodził się pomysł, żebyśmy porządkowali cmentarzy razem. Bo wielu osób nam pomagało, Ukraińców. Przyjeżdżali studenci i studentki z Uniwersytetu Łesi Ukrainki, przyjeżdżali wolontariusze z naszymi kolegami Julią Wasejko, Sergiuszem Godlewskim. I porządkowaliśmy polskie cmentarzy razem. Natomiast w pewnym momencie zobaczyliśmy, że możemy porządkować cmentarze prawosławne w Polsce też razem, bo parzcież tam też byliśmy sąsiadami na Chełmszczyźnie, na Lubelszczyźnie, na Podkarpaciu. I tak zaczęliśmy działać. Dalej to rozrosło się na Litwę, na Białoruś. Tam też wyjeżdżaliśmy porządkować polskie cmentarzy. Ja jestem przede wszystkim wychowawcą. Dla mnie najważniejsze, żeby tam jeździła młodzież. Żeby oni chcieli tam jechać. Zobaczyłem, że nie ma znaczenia, ile wytniemy tych drzew. Czy podczas takiego wyjazdu wytniemy 10-20 czy 300 – nie ma znaczenia. Najważniejszym w tym wszystkim jest to, żeby za lat dziesięć-dwadzieścia lub trzydzieści ci ludzie, którzy z nami jeżdżą, tacy młodzi jak tutaj ci stojący obok, żeby oni ten projekt dalej pociągnęli. Żeby do ostatniego polskiego pokolenia Polacy pamiętali, że tu kiedyś była Polska, że jesteśmy dumni z tego. Bez żadnych idei odwetowych, bez żadnego przesuwania granic. Tak się potoczyła historia, że tutaj jest Ukraina i niech tak będzie. Natomiast naszym zadaniem jest wskrzesić te dobre tradycje sąsiedzkie, bo tutaj przez kilkaset lat byliśmy sąsiadami. I wiele dobrych rzeczy zadziało się między ludźmi tu mieszkającymi, Polakami, Żydami, Niemcami, Ormianami, Czechami, Ukraińcami. I do tego chcemy wracać. Do tego chcemy nawiązywać, o tym wspominać. Dlatego też nasze porządkowanie cmentarzy składa się z kilku elementów. Pracujemy razem. Modlimy się razem. Zapalamy znicze. A potem siadamy i rozmawiamy, biesiadujemy, śpiewamy i gadamy, i czasem sto gram spożyjemy razem, żeby właśnie nawiązać do tego, co kiedyś tu przez kilkaset lat robili nasi przodkowie. I tak jak powiedziałem, naszym zadaniem nie jest dendrologia, nie jest praca w drzewkach czy w drzewostanie. Tylko pamiętanie. Jesteśmy na służbie pamięci i to jest dla nas najważniejsze. I to chcemy kultywować. I na tym zależy nasza praca, żeby zarażać Polaków, młodych Polaków opowiadaniami o Kresach, opowieścią o Polsce. Tej, której już nie ma i która już niestety nie wróci. Ale żeby oni wzięli udział w tej sztafecie pokoleń i też tu kiedyś przyjeżdżali, i też pamiętali, przywozili swoje dzieci, swoich wnuków. Żeby ci z kolei też pamiętali. Żebyśmy tutaj razem budowali ten nasz kawałek Polski, ale Polski zaprzyjaźnionej z Ukrainą, będącej z niej w sojuszu i żebyśmy byli dobrymi sąsiadami. Taka jest idea tych działań. Od 15 lat porządkuję tu cmentarze. Tych cmentarzy jest już na naszej liście 50-60. Cmentarze Wołynia, Podola. Tych wszystkich miejsc, gdzie kiedyś nasi przodkowie mieszkali i budowali ten kawałek Polski.
Wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Gosiewska dokonała w tych dniach pielgrzymkę do wielu miejsc na terenach obwodów wołyńskiego i rówieńskiego, gdzie przed rzezią wołyńską istniały polskie wsie. Po zakończeniu uroczystości żałobnej w katedrze łuckiej powiedziała dla Kuriera Galicyjskiego:
– Dzisiejszy dzień chyba zapisał się w historię naszych relacji. Mam nadzieję, że nastąpi ten przełom, że to będzie taki duży krok, który sprawi, że naszą historie zaczniemy pisać na nowo. Na trwałych podstawach, że teraz już razem będziemy zmierzać we właściwym kierunku. Oczywiście, że czekamy na kolejne działania. Już działania, a nie tylko symboliczne gesty. Czyli wreszcie otwarcie na ekshumacje, upamiętnienie miejsc, w których doszło do zbrodni ludobójstwa. Nie bójmy się też tego słowa. Żeby poszczególne osoby, które zginęły, doczekały się wreszcie grobów z własnym imieniem i nazwiskiem, a ich rodziny miejsca, w którym będą składały zniczy, będą mogły się pomodlić. Wydawać by się mogło, że to tak niewiele, a jest to bardzo ważne. Nie zmienimy historii, która jest za nami. Możemy sprawić tylko, że ta historia nie będzie nas dzielić. Że razem będziemy w stanie nad nią się pochylić z szacunkiem. To jest potrzebny szacunek po obu stronach. Szacunek, zrozumienie i prawda. Stanięcie w prawdzie. I wtedy będzie dobrze. I wtedy będzie tak, że nasze dzieci, wnuki nie doświadczą zła we wzajemnych relacjach, tylko będą budować wspólną przyszłość.
Podzielił się swoimi refleksjami też Rafał Dzięciołowski z Fundacji Solidarność Międzynarodowa, która wspiera walczącą Ukrainę:
– Wspieramy naród ukraiński w walce o Niepodległość. Też w walce o naszą wolność. Dla nas oczywiste, że Ukraina broni Polski i Europy, ale też pamiętamy o ofiarach polskich, które padły w wyniku zbrodni wołyńskiej popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów. Zarówno przekonanie o potrzebie pomocy Ukrainie jak i powinność bycia tutaj dzisiaj w 80. rocznicę ludobójstwa wołyńskiego to nie są postawy wykluczające się wzajemnie i sprzeczne. Można być gorliwym sojusznikiem Ukrainy w wojnie i jednocześnie walczyć o pamięć o naszych ofiarach na Wołyniu.
Konstanty Czawaga
Source: Nowy Kurier Galicyjski