Miasto przywróconych marzeń

Od początku wojny Lwów stał się miastem schronienia dla uchodźców, logistycznym hubem i punktem aktywnej rezerwy dla wojska. Jeszcze jedna jego strona – wypełnione przez rannych żołnierzy szpitale. Niedawno władze miasta uruchomiły dość oryginalny program pomocy w rehabilitacji wojskowych. Nazywa się „Miasto Uzdrawia”. Dla rannych żołnierzy organizowane są bezpłatne wycieczki miastem. Piękno historycznego Lwowa pomaga uzdrawiać zranione serca.

Spotkaliśmy się pod lwowskim ratuszem. Chłopaki mieli na sobie częściowo coś z mundurów wojskowych, więc łatwo było skojarzyć, że są z grupy żołnierzy, którzy dziś idą na zwiedzanie miasta. Krótkie zapoznanie się. Do Lwowa na rehabilitację trafili z różnych miejsc walk. Pochodzą z innych części kraju. Mychajło, z opaską na oku, z szewronem zwiadowcy, urodzony w obwodzie charkowskim. Oprócz opaski czasem podtrzymuje pusty rękaw. Mimo to śmieje się całą twarzą. Andrzej, ze strzelców wyborowych, kuleje na nogę. Przez całą wycieczkę jego telefon odpala dźwięk przypominający strzał z karabinu. Kiedy później strzeliło kolejny raz w kościele ormiańskim, zapytałem co oznacza ten dźwięk – okazało się, że to jedna z aplikacji w telefonie, która tak informuje o likwidacji następnego okupanta. Jeszcze jeden, Andrzej, w towarzystwie żony – jest najmłodszy. Idzie powoli, na kulach. Pierwsza lokacja – mała kawiarenka prawie na rogu Rynku.

Pijemy kawę. Nasza pani od wycieczek, lekko podrzuca nam zagadkę – czemu we Lwowie w kawiarniach od godz. 11 obowiązywała cisza. Każdy podaje wersję, niektóre śmieszne i absurdalne. Są na ogół błędne, ale usuwają pomiędzy nami różne bariery. Odpowiedź niby oczywista. Od godz. 10-tej roznoszono po kawiarniach świeże gazety i można było je czytać w dobrym towarzystwie. A o takich każda kawiarnia zabiegała, więc na serio dbała o ciszę w tym czasie, gdy goście czytali prasę. Wychodzimy z kawiarni Wirmenka (Ormianka) i idziemy w stronę katedry Ormiańskiej.

– Pierwsze wycieczki dla żołnierzy odbyły się w styczniu. Wszystko zaczęło się spontanicznie. Pewnego razu mer Lwowa odwiedzał w jednym z naszych szpitali rannych żołnierzy. Słowo po słowie i okazało się, że wielu z nich są we Lwowie po raz pierwszy. Ich rehabilitacja trwa dość długo. U niektórych nawet miesiące. I tak powstał pomysł, aby pokazać naszym żołnierzom miasto, o którym na pewno słyszeli, ale wciąż nie mieli okazji bliższego zapoznania się z nim – opowiada szefowa lwowskiego wydziału turystyki Chrystyna Lebed’.

Trasy takich wycieczek przebiegają głównie przez centralną część miasta. Kamienice przy Krakowskiej, Ormiańskiej, Serbskiej, Ruskiej – każdy, kto choć raz był we Lwowie, z łatwością może sobie przypomnieć te miejsca. Dla ludzi będących po raz pierwszy we Lwowie – to cały łańcuch niesamowitych historii. Na przykład, o lwowskim kacie Małobrodym, który jako jedyny w swej profesji miał jechać na dokształcenie do Krakowa, gdyż nie udało mu się ściąć niejakiego pana Dobrostańskiego, któremu odpuszczono wszystkie winy jako, że stał się świadkiem znaku z nieba. Chłopaków ta historia bawi nie mniej niż tłumaczenie czemu lwowskie kamienice mają po trzy okna i trzy piętra (angielski podatek prawa magdeburskiego). Albo opowieść o delfinach na kamiennicy Bandinelli – symbolach dobrych wieści. Żartujemy między sobą, chłopaki opowiadają swoje historie lokalne. Andrzej urodzony koło Umania opowiada legendy hajdamackie. Po godzinie przechadzki czujemy się zmęczeni, ale jednocześnie jakoś lekko. Może to wiosenne słońce. Może duch historii, może na chwilę, podczas przechadzki, zapomnienie o wojnie.

Dla wojskowych takie wycieczki są bezpłatne. Na propozycję, by zrobić coś dla wojskowych na zasadzie wolontariatu, zwłaszcza dla tych, co doświadczyli urazów – lwowscy przewodnicy odpowiedzieli z wielką chęcią. „Już pierwsze wycieczki pokazały nam, że jesteśmy na dobrej drodze. To było odczuwalne. Po zakończeniu oprowadzania chłopakom wracał blask w oczach. Można powiedzieć, że poczuli się zrelaksowani. Dla osób dotkniętych wojną jest to bardzo ważne – mówi Chrystyna Łebed’.

Dla wojskowych z poważną traumą miasto przygotowuje okazję wycieczek auto-pociągiem rekreacyjnym.

– Mechanizm jest prosty. W szpitalach, gdzie są na rehabilitacji wojskowi, rozdajemy informacje o wycieczkach dla wojskowych. Są kontakty, żeby się zgłosić. Kiedy dostajemy taki telefon od zainteresowanych, dodajemy ich do listy. Później, już w imieniu miasta kontaktujemy się z którymś przewodnikiem. Wyznaczamy dzień i miejsce spotkania – opowiada Chrystyna Lebed’.

Na pożegnanie jeden z Andrzejów pyta o historię Lwowa, o jakieś romantyczne miejsce, w którym mógłby oświadczyć się swojej dziewczynie. – Dla mnie to nie tylko sposób na spędzenie kolejnego dnia rehabilitacji poza szpitalem. Chociaż i to jest ważne. Taki spacer, jakieś szalone historie dodają kolorów do przeżywania kolejnego dnia – tłumaczy Mychajło. Wciąga dym z papierosa i patrzy jak słońce odbija się od dachów kamienic. Andrzej z żoną słysząc, że kolega umawia się na romantyczną randkę, żartują, że może też mogliby powtórzyć ślub. A tak serio, Andrzej przyznaje, że nie spodziewał się po tej wycieczce nic szczególnego, po prostu chciał wyjść ze szpitala, w którym spędził dużo czasu. I to jak się czuje po godzinnej wędrówce starówką, zaskakuje go. Trochę lepiej. – I dlatego trzeba wyciągać na takie wycieczki więcej ludzi – mówi.

Zapisać się na takie wycieczki mogą nie tylko żołnierze poszkodowani, ale także wojskowi lekarze. – Przewodnicy biorący udział w programie „Miasto uzdrawia” przeszli szkolenie u psychologów na temat jak pracować z ludźmi dotkniętymi przez wojnę – wyjaśnia Chrystyna Łebed. – Rozmawialiśmy z lekarzami wojskowymi i mówią, że nasze społeczeństwo nie potrafi okazać wdzięczność. Nie chodzi o coś złego. Po prostu brak jest właściwego podejścia. Ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać przy żołnierzach. Czasem irytujące zachowanie rodzi się z dobrego pragnienia, by podziękować. I niekiedy dziwnie to wygląda, bo wręcz przeciwnie, tworzy rodzaj napięcia i ekscytacji.

Teatry, muzea i niektóre kawiarnie mają darmo webilety i kawę dla uczestników takich wycieczek.

Psycholodzy mówią, że taka aktywność w małych grupach pomaga odzyskać siły mentalne. Przeżywać konsekwencje urazu poprzez socjalizowanie się i w ten sposób architektura i atmosfera niby przywracają osobę do życia. Wycieczki mogą być ważnym elementem dla rehabilitacji i mogą pomóc osobom poszkodowanym lub mającym PTSD odkryć nowe miejsca, doświadczyć nowych rzeczy i przełamać rutynę. Ogólnie – takie wyjście w świat pomaga poprawić poczucie własnej wartości i pewności siebie – mówią o tym sami żołnierze.

Andrzej Końko

Tekst ukazał się w nr 7 (419), 14 – 27 kwietnia 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski