Lwowskie sensacje. Moskalofile na usługach rosyjskiego konsula Konstantina Pustoszkina

Okres przed I wojną światową był we Lwowie czasem aktywnej działalności szpiegów i obcych wywiadów, agentów wpływu i rywalizacji w tej grze konsulatów, zwłaszcza rosyjskiego i niemieckiego. Konsulaty tych państw werbowały szpiegów w sferach wojskowych, polując na plany mobilizacji na wypadek wojny, rozbudowy twierdz. Był to również złoty wiek podwójnych agentów i agentów wpływu. Konsulat rosyjski werbował również agentów wśród miejscowych moskalofilów i adeptów prawosławia moskiewskiego.

Plebania przy cerkwi pw. św. Georgija, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Napięta sytuacja polityczna, kryzysy i wojny na Bałkanach, gdzie austro-węgierska monarchia miała swoje poważne interesy, spowodowały nasilenie działalności szpiegów w strefach przygranicznych. W latach 1910–1914 Austro-Węgry wysyłały co raz nowych agentów przez granicę, zaś konsulat rosyjski we Lwowie werbował szpiegów na miejscu, wśród urzędników i oficerów armii austrowęgierskiej.

Widok na cerkiew św. Georgija od absydy, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Za „króla szpiegów” owego czasu uważano pułkownika Alfreda Redla, urodzonego we Lwowie w 1864 roku, który w latach 1905–1911 pełnił funkcję zastępcy Szefa Biura Ewidencyjnego Sztabu Generalnego armii austriackiej (austriackiego kontrwywiadu) i był uważany za specjalistę od spraw armii rosyjskiej i walki z rosyjskimi szpiegami. Właśnie we Lwowie Alfred Redl był zawerbowany do współpracy z rosyjskim wywiadem. Według jednej z wersji zwerbował go rosyjski konsul we Lwowie Konstantin Pustoszkin, który na długo osiadł we Lwowie i utworzył w Galicji całą sieć szpiegowską werbując wielu agentów wpływu. Szczególną uwagę zwrócił konsulat rosyjski na nieliczną lwowską parafię prawosławną. Nieliczna parafia prawosławna istniała we Lwowie jeszcze z XVIII wieku, byli to przybysze z Bukowiny i innych krajów prawosławnych. W drugiej połowie XIX wieku na prawosławną parafię zwrócili uwagę miejscowi moskalofile, a w ich ślady i konsulat rosyjski. Konsul K. Pustoszkin aktywnie ingerował w wewnętrzne życie polityczne w Galicji, podtrzymywał prorosyjskie partie polityczne, tendencje prawosławne w cerkwi greckokatolickiej, przejście na prawosławie poszczególnych osób (również księży greckokatolickich), formowanie wśród galicjan sympatii filorosyjskich. Parafia tylko z pomocą finansową konsulatu rosyjskiego zbudowała we Lwowie prawosławną cerkiew pw. św. Georgija. Osobiście konsul K. Pustoszkin przekazał na budowę cerkwi 3000 florenów. Konsulat rosyjski w imieniu Rosyjskiego Cesarskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych materialnie wspierał budowę świątyni. W Rosji organizowano zbiór datków, znaczne sumy zebrano podczas kwesty w rosyjskich klasztorach prawosławnych. W ten sposób przekazano na budownictwo cerkwi we Lwowie ponad 50.000 guldenów, czyli połowę wszystkich wydatków na budowę.

Otóż w latach 1897–1901 nowa świątynia stanęła przy ul. Franciszkańskiej i została uroczyście poświęcona. Parafia obejmowała całą Galicję i liczyła przeszło 3000 ludzi, wśród nich większość miejscowych galicyjskich Ukraińców, konwertytów z obrządku greckokatolickiego. Właśnie w nich państwowe czynniki rosyjskie widziały agentów wpływów rosyjskich i prawosławnych na Ukraińców galicyjskich. W Petersburgu powstało Dobroczynne Towarzystwo Galicyjsko-Ruskie na czele z hrabią Władimirem Bobrinskim. Sprawami galicyjskimi aktywnie zajmował się Święty Synod Rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Do Lwowa regularnie przyjeżdżały delegacje Dobroczynnego Towarzystwa i Synodu, również duchowni z Ławry Poczajowskiej, która w owych czasach była twierdzą moskiewskiego prawosławia na ziemiach ukraińskich. Galicyjskich prawosławnych zaproszono do Rosji, szukano wśród galicyjskiej młodzieży chętnych do studiów w rosyjskich prawosławnych seminariach duchownych. Informacja o rosyjskim finansowaniu prawosławnego ruchu w Galicji i działalności miejscowych moskalofilów trafiła na łamy lwowskiej i wiedeńskiej prasy. Niektóre gazety wprost pisały o ich współpracy z carską Ochraną. Wybuchła sensacja na skalę międzypaństwową.

Ikonostas cerkwi św. Georgija, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Nic dziwnego, że w atmosferze kryzysu bałkańskiego i szykowania państw europejskich do wielkiej wojny, doszło we Lwowie do aresztowania przez władze austriackie kilku aktywnych działaczy moskalofilów i oskarżenia ich o działalność szpiegowską na rzecz Rosji oraz zdradę stanu. Wśród oskarżonych był Semen Bendasiuk, aresztowany w marcu 1912 roku, również student Uniwersytetu lwowskiego Wasyl Kołdra, organizator moskalofilskich czytelni, i dwóch duchownych prawosławnych (dawniej księży greckokatolickich) Maksym Sandowicz i Ignacy Hudyma. Proces odbył się we Lwowie w dniach 9 marca – 6 czerwca 1914 roku. Był to już daleko nie pierwszy proces sądowy w sprawie szpiegostwa na rzecz Rosji, ale tym razem chodziło w pierwszej kolejności o sprawy polityczne, propagandowe. Do Lwowa przybyli przedstawiciele rosyjskiego parlamentu – Dumy, korespondenci licznych gazet rosyjskich. Na różne sposoby komentowano lwowski proces w parlamencie austriackim oraz w rosyjskiej Dumie.

Żaden proces szpiegowski we Lwowie i całej Galicji nie miał takiego rozgłosu. Jak uważa profesor KUL Włodzimierz Osadczy, „mimo, że w trakcie przesłuchań ujawniło się powiązanie ruchu prawosławnego w Galicji z czynnikami rosyjskimi, w tym też z osławioną Ochraną (która zajmowała się szpiegostwem, wywiadem i kontrwywiadem), sąd nie potrafił udowodnić zarzuconego przestępstwa zdrady stanu”. W dniu 6 czerwca 1914 roku wyrokiem sądu wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni. Rosja nie szczędziła pieniędzy na działalność szpiegowską i propagandową. Tylko na wydatki związane z procesem „Bendasiuka i towarzyszy” Dobroczynne Galicyjsko-Ruskie Towarzystwo otrzymało ze skarbu państwa rosyjskiego 30.000 rubli.

Matka Boska Tychwińska, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

Lwowska i wiedeńska prasa komentowały wyniki procesu bardzo aktywnie. Z jednej strony „nie było jednoznacznych dowodów na to, że oskarżeni prowadzili działalność szpiegowską, natomiast w całym przygotowaniu procesu dostrzegalne było tendencyjne podejście w traktowaniu wydarzeń przez przedstawicieli sztabu generalnego” (czyli austriackiego kontrwywiadu). Oskarżeni oczywiście byli agentami wpływu nie tylko rosyjskiego prawosławia, ale Rosji carskiej, i w przededniu wojny, kiedy już przygotowano plany przyłączenia Galicji do Imperium Rosyjskiego, można było traktować ich działalność jako „zdradę stanu”. Ale, z drugiej strony, nie była to działalność pospolitych szpiegów, nikt z oskarżonych nie zbierał planów obiektów wojennych czy manewrów jednostek armii austriackiej. Dla takiej działalności werbowano setki innych, często bardzo prymitywnych szpiegów. W tej działalności prasa lwowska bez dyplomatycznych okoliczności oskarżała rosyjski konsulat i rosyjską ambasadę w Wiedniu o werbunek agentów w Galicji i na Bukowinie wśród ludności miejscowej. Na przykład lwowski „Goniec” we wrześniu 1911 roku pisał: „Szpiegostwo w Galicji. Szpieg Piechociński, który operował w Wiedniu i Galicji, a utrzymywał stosunki ze znanym attaché wojskowym rosyjskim pułkownikiem Marczenką i konsulem rosyjskim we Lwowie Pustoszkinym, był zaangażowany przez niego do służby szpiegowskiej (…)”.

Co do uczestników procesu, to Bendasiuk i Kołdra po uniewinnieniu bez trudu otrzymali paszporty zagraniczne i wyjechali do Rosji. Rosyjska propaganda zamierzała wykorzystać ich jako „męczenników za wiarę prawosławną” dla nowej głośnej kampanii ideologicznej. W Rosji zaopiekował się nimi hrabia Wł. Bobrinski i ułożył plany tourneé propagandowego w imieniu Galicyjsko-Ruskiego Towarzystwa do różnych większych rosyjskich miast. Miały to być wykłady o „sytuacji w Rusi Ujarzmionej (tak propaganda rosyjska nazywała Galicję i galicyjskich Ukraińców)”, a także publikacje licznej literatury propagandowej na ten temat. Oczywiście na takie cele nie brakowało pieniędzy ze skarbu państwa rosyjskiego, a możliwe, że i rosyjskiego sztabu generalnego. Ale wybuch wielkiej wojny znacząco skorygował owe plany.

Ikonostas cerkwi św. Georgija, fot. Jurij Smirnow / Nowy Kurier Galicyjski

W latach 1914–1915 podczas okupacji Lwowa i Galicji Wschodniej przez wojska rosyjskie Galicyjsko-Rosyjskie Towarzystwo aktywnie dążyło do jak najszybszego rozpowszechnienia prawosławia rosyjskiego i przejścia Ukraińców w Galicji z obrządku greckokatolickiego na prawosławie. Wśród aktywistów tego ruchu był i S. Bendasiuk. Na przykład 14 września 1914 roku wystąpił on na posiedzeniu Galicyjsko-Russkiego Towarzystwa, omawiając „postulaty religijnego zjednoczenia Rusi Ujarzmionej z Rusią Państwową” i „nakreślił drogi do religijnego zjednoczenia okupowanych terenów z Rosją”. (prof. Wł. Osadczy „Święta Ruś”). W rezolucji Galicyjsko-Russkie Towarzystwo proponowało rosyjskim władzom okupacyjnym podtrzymywać ruchy prawosławne, wysyłać do Galicji rosyjskich księży prawosławnych, zabierać cerkwie unitom, usunąć z katedr metropolitę A. Szeptyckiego i biskupa stanisławowskiego G. Chomyszyna, skasować zakon jezuicki i reformowanych bazylianów oraz wiele innych podobnych działań.

Nawet rosyjska wojenna administracja okupacyjna nie popierała większości tych planów, ale propagowały je aktywnie niektórzy działacze miejscowej inteligencji moskalofilskiej. Tenże S. Bendasiuk w październiku 1914 roku w gazecie „Прикарпатская Русь” umieścił orędzie „wzywające inteligencję do porzucenia stanowiska wyczekującego i przez przejście na rosyjskie „wyznanie panujące” zamanifestowanie zjednoczenia się z Rosją”. Właśnie przez taką działalność ujawniły się prawdziwe cele i prawdziwa twarz działaczy galicyjskiego prawosławia moskalofilskiego ukierunkowania. Właśnie na takich ludzi i na taką działalność hojnie wydawał przed wielką wojną pieniądze konsul Konstantin Pustoszkin i carska Ochrana.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 4 (392), 1 – 15 marca 2022

Source: Nowy Kurier Galicyjski